Lidio my sporo już razy jeździliśmy bezdrożami i bardzo lubimy takie właśnie drogi, niestety nasz samochód (opel astra kombi) nie do końca jest do nich dostosowany
Tym razem dojechaliśmy do kilku opuszczonych domów:
i droga była już tak rozwalona, że musieliśmy zawrócić:
Wróciliśmy więc do główniejszej drogi. Muszę przyznać, że był to jedyny raz przez całe wakacje kiedy Scoby wyprowadził nas w pole i to dosłownie Ale absolutnie nie żałujemy
Jedziemy dalej, dojeżdżamy do momentu kiedy drogi się rozchodzą, w prawo Hum, w lewo Motovun (do którego i tak później chemy jechać) a przed nami Buzet, który też wygląda ciekawie. Dojazd stąd do Humu i droga powrotna zajęłaby nam prawie godzinę... Rezygnujemy więc z najmniejszego miasta i skręcamy do Buzetu.
Samochód zostawiamy na parkingu poniżej Starego Miasta, parking bezpłatny, dalej mogą wjeżdżać jedynie mieszkańcy. Na parkingu oprócz naszego stoją 3 czy 4 inne samochodu (w tym camper z PL), więc wygląda na to, że i tutaj nie będzie zbyt dużo turystów.
Miasteczko jest zdecydowanie większe od dwóch poprzednich, wąskie uliczki, placyki, obowiązkowo studnie na centralnym placu. Bardzo przyjemnie się tu spaceruje
Chłopcom bardzo podobają się te studnie, zawsze mają wielką frajdę jak w kolejnym miasteczku szukamy placyku ze studnią. Studnia jest też super do biegania i urządzania wyścigów dookoła niej
Chwila odpoczynku:
Wracamy do samochodu i jedziemy dalej, na pożegnanie widok na Buzet z drogi:
Ostatni przystanek planujemy w Motovunie, średniowieczne miasteczko obronne położone jest na samotnym, stożkowatym wzgórzu pośród winnic, widok z drogi, którą jedziemy:
Widać, że Motovun jest zdecydowanie bardziej znany i popularny wśród turystów, w porównaniu z poprzednimi miejscami tutaj są tłumy. Samochód również zostawiamy poniżej Starego Miasta ale tutaj za parking trzeba płacić (i to nie mało - 15kn). Idziemy drogą prowadzącą na Stare Miasto, po drodze zatrzymujemy się w jednej z kawiarenek na kawę i lody
Po krótkim odpoczynku idziemy dalej. Przechodzimy kolejno przez dwie bramy miejskie:
Okazuje się, że pomiędzy bramami jest dużo przyjemniejsza kawiarenka niż ta, w której byliśmy. Pocieszamy się tym, że pewnie tutaj są dużo wyższe ceny...
Po przejściu bramy wewnętrznej jesteśmy na głównym placu, przy którym stoi kościół św.Stefana, który powstał w 1600r. według projektu sławnego weneckiego architekta Andrei Palladia.
Jest tu też oczywiście studnia:
Idziemy dalej, przed nami mury miejskie, z których roztacza się wspaniała panorama okolicy.
Jednak zanim będziemy podziwiać krajobrazy chwila przerwy czyli 5minut dla chłopaków Tuż przy murach znajdujemy mały plac zabaw, który zresztą pamiętałam z relacji pewnego żółtodzioba, Tymonka pozdrawiam
Tak patrząc teraz na Twoje zdjęcia Tymona widzę, że podczas naszego pobytu w Motovunie było pusto...
Chłopcy się bawią
A mama odpoczywa pod palmą
No ale czas ruszać dalej:
Niestety ciemne chmury trochę psują ale i tak wiodk jest piękny:
Powoli kierujemy się w stronę samochodu:
Jeszcze jeden rzut oka na kościół:
I schodzimy do pozostawionego na dole samochodu:
Wracamy inną drogą, dzięki czemu możemy podziwiać taki widok na miasto:
Na tym kończymy wycieczkę po wewnętrznej części Istrii, która jest zupełnie inna od tej nadmorskiej. Po tym dniu wiem, że nie można powiedzieć, że było się na Istrii jeśli cały pobyt spędziło się nad morzem. Według mnie tylko zapuszczając się choć trochę do jej wnętrza, można poznać jak jest na prawdę.