Dzień 8.
1.września - wtorek.
Dobiegł końca nasz tygodniowy pobyt w Alach Julijskich. Nigdy nie jeździliśmy na tak krótkie wakacje, zawsze wydawało mi się, że to zdecydowanie za krótko, żeby oderwać sie od codzienności, wypocząć...
Jednak tydzień w Słowenii był tak ciekawy, tyle miejsc zobaczyliśy, że nawet gdybym tego dnia miała wracać do domu byłbym bardzo zdadowlona z wakacji
My jednka nie musimy jeszcze wracać, wprost przeciwnie jedziemy dalej: kierunek chorwacka Istria
Nie mamy zbyt długiego odcinka do przejechania więc koniecznie trzeba zobaczyś coś po drodze. Na początku plnowania wakacji wybór był oczywisty: jaskinia Skocjańska lub Postojna. Jednak stwierdzamy, że Kajtul jest za mały i niebardzo nadaje się na takie zwiedzanie. Jaskinie zwiedza się w grupie z przewodnikiem i nie można wyjść, kiedy się chce, nie moża odbiegać gdzie ma się ochotę i nie można wszystkiego robić "ham" a wprost przeciwnie. Więc jaskinie postanawiamy zostawić sobie na następny raz
Zjeżdżamy wprawdzie z autostrady na Postojną ale mijamy miasteczko oraz parking przed jaskinią i kierujemy się do Prdejamy, tu znajduje się niezwykle okazały Predjamski Grad. Ponoć jest to jeden z najpiękniejszych zamków nie tylko w Słowenii ale w całej Europie. Na ile jest to prawdą nie wiem, bo wszystkich europejskich zamków nie widziałam jednak ten w Predjamie rzeczywiście robi wrażenie i na pewno jest jednym z bardziej oryginalnych. Częściowo wbudowany w skalną grotę zamek powstał 700lat temu, był kryjówką rozbójnika Erazma Luegera. Pod zamkiem znajduje się jaskinia, którą rozbójnik wykradał się, kiedy zamek był w stanie oblężenia.
Zamek można zwiedzać, zresztą jaskinie, która jest pod nim też. My jednak nie mamy na to ochoty, do tego czasu też nie mamy zbyt dużo dlatego robimy sobie jedynie mały piknik na arenia do walki na kopie (odbywają się tu turnieje rycerskie) a dokładniej na trubunie dla rodziny królewskiej
Jedziemy dalej, kierunek: słoweńskie wybrzeże. Ma ono jedynie 47km. długości i na pewno nie jest atrakcyjne pod względem plażowani i korzystania z uroków ciepłego adriatyku, lepiej jechać dalej do Chorwacji, co jeszcze tego dnia zrobimy.
Widok moża bardzo cieszy, niestety chłopcy śpią...
Jednak jest miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć będąc tak blisko - Piran. Jedziemy więc do Piranu
Okazuje się, że wjechać do centrum Piranu nie jest łatwo a już niemożliwe jest tam zaparkować. Musimy więc zostawić samochód na dużym parkingu przed miastem i dojść nadmorskim deptakiem. Nie powiem spacer jest bardzo przyjemny. Dojście do portu zajmuje nam ok.15min. Chłopcy nawet grzecznie maszerują
Port jachtowy
W okolicach portu odbijamy w prawo i dajemy się wciągnąć w labirynt wąskich uliczek:
W końcu wychodzimy na przepiękny plac Tartiniego, główny plac miasta, nazwany od imienia wielkiego komozytora urodzonego w Piranie, którego pomnik stoi na środku.
Przy placu znajduje się wzniesiony w XIIIw. kościół św.Piotra:
oraz wzniesiony w XIXw. okazały ratusz:
Najciekawszym budnynkiem na placu jest rubinoczerwony pałac Benecanka, pochodzący z XVw.
Dzieciaki oddają się swojemu ulubionemu zajęciu - bieganiu
... można więc chwilę odpocząć
Jak tak sobie siedzimy i odpoczywamy napiszę kilka słów o tym pięknym mieście
Piran położony jest na wąskim półwyspie, z trzech stron otoczony przez morze. Nazwę miejscowość wzięła od greckiego słowa pyros (ogień), gdyż półwysep był jakby latarnią morską - rozpalano ognisko i tak prowadzono statki wzdłuż wybrzeża. Miasto w XIIIw. zostało zdobyte przez Wenecjan i to im zawdzięcza swoje najpiękniejsze budowle oraz pokręcone, wąskie uliczki.
Chłopcy biegają coraz szybciej robiąc przy tym coraz większy hałas, to znak, że trzeba ruszać dalej
Obok takiej atrakcji nie można przejść obojętenie
Czytałam, że miasto najlpiej podziwiać z murów miejskch, których fragmenty znajdują się wysoko nad miastem. Jednak dotarcie tam zajęłoby nam trochę czasu a my go niestety dzisiaj zbyt dużo nie mamy.
Musimy zadowolić się widokiem z placu przy katedrze, skąd widać całe słoweńskie wybrzeże, włoski Triest na północy oraz chorwacką Istrię na południu. Miejsce urocze, widoki przepiękne i jakoś mniej żal, że nie możemy iść wyżej.
Katedra św. Jerzego.
Wracamy na pl.Tartiniego i idziemy na przepyszne lody
No ale czas płynie nieubłaganie, dwugodzinny spacer po tym pięknym mieście minął bardzo szybko i czas ruszać dalej, wracamy więc na parking:
Ostatani rzut oka na Piran z parkingu:
i kierunek Chorwacja
Po drodze do granicy przejeżdżamy przez Petroroż, który robi na mnie wrażenie bardzo eleganckiego kurortu.
W końcu dojeżdżamy do granicy. Jest godz. 15:55, licznik pokazuje, że od wyjazdu z domu przejechaliśmy 1790km. Na szczęście na granicy pusto i machając jedynie naszymi paszportami wjeżdżamy do Chorwacji