Wstyd się przyznać ale zupełnie zapomniałam o mojej relacji
i choć większość już opisałam to na koniec dorzucę jeszcze coś niecoś z ostatniego dnia i drogi powrotnej
Ostatniego dnia naszego pobytu w Biogradzie pogoda mocno się popsuła. Nie planowaliśmy na ten dzień dalszych wycieczek, w końcu jutro spędzimy trochę czasu w samochodzie. Dlatego dzisiaj dla urozmaicenia wycieczka promem. Na przeciwko Biogradu leży wyspa Pasman i miasteczko Tkon. Tam właśnie docieramy po 20 minutowej podróży promem.
Widok na Biograd z promu:
oraz na Tkon:
Bardzo chcieliśmy wybrać się do klasztoru świętych Kosmy i Damiana, jednak jesteśmy bez samochodu i na pieszą wycieczkę jest dla nas dzisiaj za daleko. Wybieramy więc krótki spacer do kapliczki położonej ponad miasteczkiem:
Widok spod kapliczki na kanał między wyspą a Biogradem oraz sam Biograd:
Sama kapliczka nie jest zbyt ciekawa, nie da się też wejść do środka:
Widok na klasztor świętych Kosmy i Damiana:
Wracamy do portu i płyniemy spowrotem do Biogradu:
Popołudnie spędzamy na naszej plaży w Pakostane, niestety jest dość zimno i jedynie Mikołajek ma odwagę wejść do wody.
Następnego dnia rano pakujemy się i opuszczamy camping Soline w Biogradzie. Ruszamy do domu...
Wiem, że sporo turystów jadących do Chorwacji (lub spowrotem) przejeżdża tuż koło tego miasta, zdecydowanie warto zatrzymać się choć na krótki spacer
Podczas naszych wakacji dłuższe odcinki drogi staramy się pokonywać w nocy. Wracając z Biogradu też tak częściowo było, choć pierwszy odcinek drogi - ten chorwacki przejechaliśmy w dzień. Na dłuższy postój zatrzymaliśmy się w słoweńskim Ptuju i o nim będzie ostatni odcinek
Wczesnym popołudniem jesteśmy w Ptuju, już z daleka widać górujący nad miastem zamek.
Wjeżdżamy do centrum, zostawiamy samochód na jednej z ulic w pobliżu starego miasta. Dziś niedziela więc za parkowanie nie trzeba płacić, parkometry są nawet wyłączone, żeby nikt się przypadkiem nie pomylił
Idziemy w kierunku Slovenski Trg, mijamy kościół św. Jerzego oraz Wieżę miejską:
Następnie kierujemy się w stronę zamku. Najpierw wąską uliczką, później po drewnianych schodkach wspinamy się na zamkowe wzgórze. Niestety na schodach pojawia się bunt u naszego najmłodszego podróżnika, na szczęście po krótkich pertraktacjach Kajtul rusza dalej
Jesteśmy na wzgórzu zamkowym. Rozciąga się stąd rozległy widok na starówkę i rzekę Drawę.
Rosną tu kasztanowce i dzieciaki mają frajdę zbierając kasztany a ja zdaję sobie sprawę, że mamy już prawie jesień, no w końcu jest już 13.września... Lato i wakacje się skończyły
Przechodzimy przez bramę:
i jesteśmy na zamkowym dziedzińcu:
Zbudowany w XIIw. zamek jest bardzo ładny, praktycznie nie zniszczony (a raczej odbudowany). Można go zwiedzać ale my nie mamy na to ochoty, wiemy jak wygląda zwiedzanie z Kajtkiem... Szkoda, bo jest tu okazała zbrojownia i starszemu smykowi na pewno by sie spodobała.
Ciekawe czy jest tu jakaś królewna?
Królewny nie było, znaleźli się jednak jacyś królewicze
Czas wracać na dół.
Po drodze starszak wypatruje jednego z mniejszych mieszkańców a raczej mieszkanek Ptuja
Wracamy na główną ulicę starego miasta - ulicę Presernova:
Tu znajdujemy pizzerie Sloncek (słonik) i postanawiamy zostać na obiedzie. Pizza jest pyszna, obsługa bardzo miła więc z czystym sumieniem polecam to miejsce
Po jedzeniu jeszcze krótki spacer, docieramy na Mestni Trg, na którym stoi ratusz...
... i wracamy do samochodu. Przed nami już tylko droga do domu...
Życzę wszystkim cudownych wakacji i tych chorwackich i tych zdradzieckich
mnie w tym roku zostaje jedynie czytanie relacji...
Pozdrawiam cieplutko i do zobaczenia w kolejnej relacji, bo za rok na pewno gdzieś ruszymy i to w powiększonym składzie
Pa,pa