Kacper111 witam
Madziumka to fakt, że z maluchami podróżuje się trochę inaczej, czasami trzeba z czegoś zrezygnować... My zazwyczaj staramy się zwiedzanie przeplatać różnymi przyjemnościami dla dzieciaków: a to lody, a to plac zabaw...
CD:
Dojeżdżamy do Bledu, a dokładniej na parking pod zamkiem. Parking jest bezpłatny. Do zamku można też się dostać wędrując znad jeziora ale nam się jakoś dzisiaj nie chce to po pierwsze a po drugie mamy jeszcze coć w planach na to popołudnie i moglibyśmy nie wyrobić się czasowo.
Przechodzimy więc przez pierwszą bramę:
Przed drugą bramą nabywamy bilety: normalny - 7euro, ulgowy - 3,5euro, Kajtek nie płaci. Wchodzimy na zamkowy dziedziniec.
Zamek jest bardzo ładny ale największe wrażenie robi jego położenie. Wznosi się majestatycznie na skale, 139m. powyżej jeziora, dzięki czemu roztacza się stąd wspaniała panorama na jezioro Bled z urokliwą wysepką oraz okoliczne góry. Jest przepięknie!!
Z góry można również podziwiać kąpiących się w jeziorze ludzi, akurat pod zamkiem jest wydzielone kąpielisko. Muszę przyznać, że wygląda tu super, takie malutkie postacie w krystalicznie czystej wodzie. Zdjęcie oczywiście nie oddaje efektu:
Spacerujemy chwile po zamkowym dziedzińcu:
Oglądamy zamkową kaplicę, chcemy też zobaczyć muzeum utworzone w części zamkowych pomieszczeń, w którym można się ponoć wiele dowiedzieć o historii zamku i całego regionu. Niestety najmłodszy podróżnik zwiedza muzeum w tempie błyskawicy, my przebiegamy za nim przez poszczególne pomieszczenia i oddychamy z ulgą, kiedy jesteśmy znowu na zamkowym dziedzińcu
Na dolnym dziedzińcu jest kawiarnia, natomiast w części położonej wyżej mieści się restauracja. Czy nie miło byłoby zjeść obiad w takiej scenerii?
My niestety jesteśmy juz po obiedzie Jest tu też uroczy sklepik z pięknie pachnącymi różnościam, można także zaoptrzyć się w wino, zresztą dokładną foto-relację z nalewania, korkowania i zakupu wina w zamkowej piwniczce znajdziecie w relacji Helen, którą serdecznie pozdrawiam
Na tym kończymy pobyt na zamku, wracamy na parkin i jedziemy na drugą stronę jeziora, niedaleko kampingu Bled. Tam zosatwiamy samochód na dość płatnym parkingu: po 14:00 3euro. i idziemy na przystań.
Chcemy dostać się na maleńką wysepkę na środku jeziora. Są dwie możliwości: albo zawiezie nas większa łódź albo połyniemy sami, my wybieramy drugą opcję. Wynajmujemy więc łódź w kształcie łabędzie (koszt 10euro za godzinę) i płyniemy w kierunku wyspy. Łukaszowi nienajlepiej się wisołuje ale z każdym machnięciem nabiera wprawy i po 15min. dobijamy do wyspy. Dzieci na szczęście są zaopatrzone w kapoki, bo muszę przyznać, że momentami trochę kołysało, przez co nie zrobiłam zbyt dużo zdjęć
Widok na zamek z jeziora:
Szczęśliwie dobijamy do brzegów jeziora
Następnie wspinanmy się po 99schodach w stronę Kościoła Wniebowzięcia. Ponoć przyjeżdżają tu nowożeńcy i pan młody musi swoją wybrankę wnieść po tych schodach na górę... Ponieważ od naszego ślubu upłynęło już trochę czasu mój maż wnosi na górę naszego malucha
Kościół Wniebowzięcia powstał w XVIIw. ale istnieją dowody, że piewsza świątynia na wyspie powstała już w IXw.
Nie oglądamy kościoła w środku (wstęp jest oczywiście płatny a my mieliśmy już dzisiaj dosyć wydatków, do tego z naszym amluchem bywa to czasami męczące...), nie mamy więc możliwości pociągnąć za sznury dzwonów, które ponoć spełniają życzenia. Zadowalamy się więc spacerem po wysepce i podziwianiem przepięknych widoków, szczególnie na położony na skale zamek, w którym niedawno byliśmy:
Trzeba wracać do naszego łabędzia, w końcu wypożyczyliśmy go na godzinę i nie mamy ochoty płacić kolejnych 10euro jeśli się spóźnimy. Schodząc po tych samych 99schodach mąż chcąc trochę nastraszyć starszaka, pyta: "Co jeśli ktoś wziął naszą łódkę i odpłynął?" Mikołajek niezbyt przejęty odpowida: "Nic. Jak ktoś zabrał naszą to my weźmiemiy kogoś innego..."
Nasza łodka na szczęście stoi i spokojnie wracamy, tym razem mężowi wiosłowanie idzie znacznie lepiej
Oto nasza łódź, w tle wysepka z kościółem:
To ostatni punkt dzisiejszego programu, dzieciaki szybko usypiają a my spędzamy wieczór przed namiotem (jest bardzo ciepło) próbujemy słoweńskiego piwa Lasko, całkiem dobre
CDN...