A co mi tam ... Tak, jak w niedziele nie mogłem się powstrzymać i zatrzymałem na Wisłę popatrzeć, tak i teraz, jak mi akurat fotki pod rękę wpadły, zrobię mały antrakt i zamiast Ząbkowskiej kaczuszki pokażę.
A żeby nie zanudzać opowieściami o animalsach na których się kompletnie nie znam, to sięgnę do archiwum pamięci i opowiem o ostatnim nalocie na Warszawę, jaki Trzecia Rzesza na Stolice uskuteczniła ...
A więc, było to tak ... Ale najpierw, po kolei, pod ten most podejdźmy.
Kiedyś tu most Kolejowy stał, Mostem przy Cytadeli, ze względu na sąsiedztwo, nazywany, ale go Niemcy we wrześniu '44 wysadzili.
Musze kiedyś coś bliżej o tych mostach napisać, bo historię mają sympatyczna, o czym niech świadczy to, że, w pewnym momencie, były tu dwa mosty, przy czym ten drugi zwany był Drugim Mostem Kolejowym, czyli Czwartym Mostem, zaś pierwszy, czyli Drugi, był pierwszym mostem dwupoziomowym w Warszawie.
No i jedynym ... Proste. Chyba jednak kiedyś to rozwinę
W każdym razie, jak go gadziny wysadziły, to na pozostałych filarach Ruskie ten kolejowy most odbudowały w '45 roku, żeby towar na zachód szybciej przerzucać, co się niemożliwie Germańcom nie spodobało.
Tym bardziej, że nie po to Warszawę palili, żeby teraz z założonemi rękami patrzeć, jak warszawiaki na stare śmieci z powrotem pchają.
No i tak sobie Szwaby, zresztą już 1 marca 1945 roku umyśliły, że poślą na ten biedny most taki wynalazek, który oni Mistelem zwali.
Polegało to na tym, że na dole był wyładowany dynamitem czy inna zarazą bombowiec, a na górze przyczepiali do niego myśliwiec z pilotem.
Jak ten pomiot nad cel nadlatywał. to pilot przycelowywał i bombowcem w punkt próbował trafić.
No i wysłali ... W nocy z 8 na 9 kwietnia, z lotniska Rechlin - Larz, wystartowała wyprawa, składająca się z 6 Misteli i z trzech samolotów "oświetlaczy".
Oddajmy głos dokumentom znalezionym w Centralnym Archiwum Wojskowym:
"Meldunek bojowy o zastosowaniu środków dymnych (...): o 2.oo, 8.4.45, dwa bombowce niemieckie pojawiły się nad m. Warszawą i zrzuciły kilka bomb oświetlających nad rejonem mostu kolejowego na rz. Wisła.
Zgodnie z zarządzeniem d-cy OPL obiektu, 1 Sam. Baon Chemiczny przystąpił do przykrycia dymem obiektu. Puszczanie dymu trwało do 5.00, 8.4.45 r.
Nad obiektem bomb nie zrzucono (...)
Rozprzestrzeniający się dym zasłonił most kolejowy (na 3/4), most pontonowy oraz drewniany most Kierbedzia, znajdujący się w odległości 1,5 km...".
Trochę się ta informacja rozmija z tym, co na zachodzie o tym pisali, bo nawet umiejscawia atak nie w nocy z 8 na 9 kwietnia, tylko na druga w nocy 8, ale nie jest to jedyna tajemnica, jaka się z tym wydarzeniem wiąże.
Wg naszych "nad obiektem bomb nie zrzucono".
Według Niemców: "Wszyscy piloci wrócili swymi Fw 190 na lotnisko operacyjne Rechlin - Larz.
Ze względu na bardzo silną artylerię przeciwlotniczą nad celem mieli kłopoty z precyzyjnym przeprowadzeniem nalotu na cel.
Obserwowali wprawdzie wybuchy "Misteli", ale nie zobaczyli osiągniętego skutku".
Tyle napisał P.W. Stahl, jeden z dowódców takiej grupy, który wprawdzie nad Warszawą nie był, ale bombardował mosty na Odrze, więc miał doświadczenie i wiedział, o czym pisze."
Zachowały się dokumenty, pozwalające przypuszczać, ze jednak nalot się odbył:
"Ostatnie niemieckie lotnicze zdjęcie Warszawy, wykonane 1 marca 1945 roku. Oznaczenie mostów - przesunięte w stosunku do oryginału, by nie utrudniać identyfikacji. "32 c" to prowizoryczny most kolejowy, zaś poniżej oznaczenie dwóch zniszczonych przepraw. Po prawej stronie widać forty Cytadeli, a nieco dalej zerwany wiadukt nad torami Dworca Gdańskiego"
oraz
"Niemiecki rozkaz nalotu na wiślane mosty kolejowe. Pierwszy cel: Eisenbahnbrucke Warschau"
Wspomniany P.W. Stahl też podaje, że nalot jednak się odbył. Ale mniej wiarygodne źródła twierdzą, iż doleciała tylko jedna maszyna, a i ta została zestrzelona. Komu wierzyć?
W dodatku Mistele wypełnione były trzema tonami trotylu, a jak takie coś walnęło w ziemię, to powinno pozostawić chyba niewąską dziurę, a nie bardzo można to umiejscowić.
Nic, mosty stoją, kaczuchy pływają ...
Ważne było, że warszawiacy, nie bacząc na nalot, dalej żyli w gruzach i czekali zakończenia wojny.
9 maja wieczorem dowiedzieli się o kapitulacji Niemiec.
Ogłoszono koniec zaciemnienia miasta i zezwolono na poruszanie się ulicami przez całą dobę, a dziś można, przy okazji tak pięknej, choć mroźnej, pogody, pospacerować i pomyśleć o tajemnicach tamtych czasów.
Jeszcze, dla porządku, Mistel:
... i jego niedoszła ofiara:
Jakże inaczej wyglądająca niż te mosty dzisiaj.
Jeszcze rzut okiem na panoramę lewobrzeżnej Warszawy ...
... i możemy wrócić do spaceru po Pradze.
Pozdrawiam
Materiały i treści pochodzą z internetowego wydania Życia Warszawy.
PS w końcu udało mi się zrobić zdjęcie "zmarzniętej wody"