Strasznie bym się uchetał, usuwając odpowiednią ilość prętów, pozwalających na swobodne przejście
Wróćmy do naszej wyprawy, która, w zasadzie, już załadowana ...
Przybywa jeszcze tylko obywatelka ze szczotką na kiju oraz obywatel, który pragnie przewieźć na Pragie masywne, dwuskrzydłowe, artystycznie rzeźbione w dębie, suto okute brązem drzwi ... łącznie z futryną
Szczotkę to jakoś umieszczono, ale drzwi wywołały burzę protestów wśród stłoczonych na larach i penatach wędrowców.
- Panie, gdzie się pan tu pchasz ą bramą, jak pragnę zdrowia?
- Skądżeś pan te drzwi wyrwał, z kościoła czy jak?
— A pańskiej babci zamazany interes. Ja się pytam, czyj ten materac, co go pan wieziesz? Siedź pan, jak panu dobrze. Wygodniak, futrynka mu przeszkadza ...
Przy pomocy dziesięciu ochotników spośród przechodniów „futrynka” zostaje wreszcie ulokowana.
Samochód rusza. Na razie wszystko jest dobrze. Pasażerowie doszli do porozumienia. Zaczynają lekko sobie nawet podżartowywać z wojennych warunków komunikacyjnych i nagle czują, że grunt gwałtownie poczyna usuwać się im spod nóg.
Jeszcze chwila i zbite kłębowisko ludzi, mebli, waliz, tłumoków przechyla się w stronę budki szofera, by za moment runąć jak lawina do tyłu.
Nie wytrzymały tego naporu rzeźbione wrota, na końcu wozu. Rozwarły się szeroko, by przepuścić szturmującą publiczność. Naprzód wyskoczyła przez nie na jezdnię obywatelka ze szczotką na kiju, za nią jakiś młodzian z „Bitwą pod Grunwaldem” w złoconych ramach, pani z pieskiem i jeszcze koło piętnastu osób obojga płci.
Samochód przystanął, z budki wysiadł szofer i oświadczył, że właściwie nic się nie stało, tylko mu wóz troszkę „podrywa” przy zmianie biegów. Uważać naprawdę trzeba dopiero na zakrętach. „Przy lewym naddać się na prawo”.
Teoretycznie wydawało się to łatwe, a w praktyce nastręczało niejakie trudności.
Pozbawieni równowagi pasażerowie chwytali się kurczowo swych sąsiadów, co nie zawsze spotykało się z aprobatą.
- Panie, jak mnie pan jeszcze raz złapiesz za nos, wyjdę z fasonu i będzie krewa. Nie lubię tego - nerwowy jestem, rozumiesz pan?
Skarcony turysta szuka ostoi w sąsiadce z lewej strony, ale już pierwsza próba kończy się dlań tragicznie.
cdn.