20 lipca 2019
Jedziemy do Kalavryty ...i ta jazda bardzo mi się podoba, bo oczywiście nie muszę prowadzić, tylko mogę sobie oglądać widoczki.
Najpierw - zupełnie nie pamiętam dlaczego
- chciałam pojechać wzdłuż wybrzeża, ale ostatecznie wybraliśmy trasę najkrótszą i ogromnie malowniczą. O, mniej więcej tę niebieską:
Choć droga miejscami mocno kręta, nie była wcale zła...
Może tylko w niektórych wioskach trochę się zwężała...
Czasami musieliśmy też pokonywać przeszkody...
Ale widoczki były piękne.
Zwłaszcza w najwyższym punkcie trasy, w
jedną i
drugą stronę.
To zostawiliśmy za sobą:
a przed nami
Aroania:
Jest cudnie - trochę wietrznie, rześko, świeżo i pięknie. Bardzo przyjemnie po olimpijskich upałach.
Robi się jednak późno, więc ruszamy dalej - właściwie nie do samej Kalavryty, tylko kilka kilometrów za nią, gdzie zatrzymamy się w wąwozie Wuraikos w
Michel Studios.
Miejsce bardzo spokojne i fajne, a gospodarze niezwykle życzliwi, mogę szczerze polecić. Mają tylko studia, ale jedno z nich dwupoziomowe i to właśnie wynajęliśmy (latem 60E ze śniadaniem w postaci produktów dostarczonych do kwatery do samodzielnego przyrządzenia posiłku, studia jednopokojowe po 55E ze śniadaniem; zimą w szczycie sezonu narciarskiego cena wzrasta nawet dwu-/trzykrotnie). Kwatery ładnie urządzone, ale najbardziej podobało mi się położenie: praktycznie już w wąwozie (na początku albo końcu, zależy jak patrzeć
), przy rzece i otaczającym ją platanowym lesie oraz trasie
pociągu Odontotos, z widokami na góry i niesamowite skałki.
Nasz balkon:
z widokiem na skały wąwozu:
Miejsce do relaksu nad rzeką:
I sama rzeka wśród powyginanych bajkowo platanów:
I tory, którymi jeździ przez wąwóz słynny pociąg:
Nawet sąsiadów mamy ciekawych:
Zdecydowanie da się tu spędzić resztę wakacji.