W takim razie i moje pobieżne 3 grosze...
Pag to bez wątpienia piękna wyspa. Co prawda spędziliśmy na niej zaledwie 3 wiosenne, wielkanocne dni i nie mieliśmy okazji odkryć wyspy tak, jak byśmy sobie tego życzyli (zarówno mąż jak i ja jesteśmy z gatunku turysta -" najrzydziura"), ale i to co udało się zobaczyć dało nam jej w miarę wyraźny obraz. Kiedy znajdziemy choć 2, 3 dni wiosną lub jesienią lubimy spędzić je w tych zakątkach Hr, w których jeszcze nie byliśmy (lub byliśmy tylko "przelotem"), by nacieszyć oko odmiennym krajobrazem niż ten, który otacza nas na co dzień.
I rzeczywiście Pag to zupełnie inna bajka niż "nasza wyspa"; białe, nagie skały cudownie wynurzają się z lazuru Jadranu na tle dumnego Velebitu i, czy to skąpane w słońcu, czy otulone chmurami, wyglądają wspaniale, wręcz majestatycznie. Natura zdumiewa... Ale nie jest prawdą, że całą wyspa to goły kamień; wręcz przeciwnie.. mówić w ten sposób mogą tylko Ci, którzy na wyspie nie byli... Tak naprawdę tylko pewne fragmenty są całkowicie skaliste (np. tuż za mostem paškim Lubačka vrata i okolica, cały cypel - rt od miejscowości Zubovići do Metajny po rt Krištofer oraz rt sv.Nikola czyli okolice Paških vrata, prawie cała północna strona od lądu i Velebitu). Pag to wyspa przyrodniczych kontrastów. Nieprawdopodobne aż, jak całe połacie "gołego kamienia" łączą się z zielonością łąk....Są i moczary, bagniska (2 rezerwaty ptaków błotnych) i równiny pól uprawnych (piękne w okolicach Starej Novalji i Koljana), saliny i przede wszystkim owce (co najdziwniejsze im mniej trawy, tym więcej owiec); bardzo malowniczo; bajeczne krajobrazy...
Samo miasteczko Pag pięknie położone; starówka wprawdzie stosunkowo młoda, ale coś w sobie ma. Mnie najbardziej przypadła do gustu pięknie "złamana" riva, Trg Petra Krešimira, Zborna Crkva Marijinog Uznesenja z, jak przystało na Pag, przepiękna koronkową rozetą i dobrze prezentującym się wnętrzem (co, wbrew pozorom, wcale nie jest takie częste) oraz wspaniała potrójna dzwonnica (preslica) kościoła przy klasztorze sióstr Benedyktynek (sv.Margarita) detalami nie będę zawracać Wam głowy. Zdziwiły dachy z eternitu nawet w ścisłej starówce... Bardzo zaciekawił nas też stary Pag, szkoda że niewiele z niego zostało i że próby rekonstrukcji klasztoru o. franciszkanów takie masakrycznie betonowe.
Miło wspominam przejażdżkę polną drogą wzdłuż wybrzeża Paškog zaljeva i przystanki na plażach od Sv.Duha (okolice Bošany) do samego m.Pag.
Poza tym dużą frajdę sprawiły nam poszukiwania kościółka sv. Martina (povljansko polje), bo nie łatwo było go znaleźć (tj. dojrzeć przez szuwary), a przy okazji trafiliśmy na cudną łąkę gęsto usianą polnymi narcyzami....Piękny i starochrześcijański sv. Nikola z niewielkim starym cmentarzem w Povljanie (malowniczo położony na trawiastej połaci blisko brzegu, ale niestety "obbudowany" nowym osiedlem willowym).
Spodobała mi się część wyspy "w stronę Lunu" czyli najwęższy półwysep wyspy; tylko tam nie widać tego paškiego turystycznego kombinatu.. widok lunskich gai oliwnych imponujący, ale i przygnębiający zarazem; że pozostawiono je tak i pozwolono, by zdziczały (tak symboliczne w rejonie Mediteranu drzewa); że nikt nie troszczy się o nie i nie dba o to, by rodziły owoce...; dobre wrażenie zrobiły na nas i Tovarnele - najdalej wysunięta i ostatnia osada na tym krańcu wyspy.
Można by tak pisać i pisać, a chciałam tylko w kilku słowach...
Podsumowując: Jechaliśmy na Pag ze świadomością iż jest to turystyczny kombinat przeznaczony dla zupełnie innego typu turysty niż wyspa, na której mieszkamy; ale chcieliśmy zobaczyć naturalne piękno Pagu. Stopień "turystycznego uprzemysłowienia" jednak nas zaskoczył i zasmucił troszkę. Przyznam, nie spodziewałam się, że to wszystko aż tak... Wiem, że Pag w sezonie (gdybyśmy byli turystami) raczej nie dla nas (choć naturalnie w sezonie siedzimy w domu). Jak na nasz gust zbyt wiele ogromnych apartamentowców (żeby nie powiedzieć "jeden na drugim" i wszystkie wedle szablonu, jakby budowane przez tego samego developera); gdzie nie spojrzał, nowa zabudowa...a my lubimy "skorupy", "starocie" tradycyjny a nie turystyczny klimat, ciszę i spokój... ale natura przynajmniej częściowo wynagradza to, człowiek zepsuł.
Novalja i Zrće to temat sam w sobie...(w moim pojęciu absolutne i przerażające zero uroku) abstrahując od tamtejszej "imprezowi" nie jesteśmy miłośnikami kolektywnego plażowania (jak to się robi w Pl czy na Makarskiej rivijerze; dla nas jeśli w promieniu 100 m. i w zasięgu wzroku jest ktoś poza nami, to już tłok...;preferujemy skały, półki skalne; ani piach, ani żwir, ani tym bardziej kamienie wielkości pięści nie wchodzą w grę; poza tym stopień przejrzystości wody nawet na plażach kamienistych i nawet poza zalewem paškim nie powala; zaskoczyło nas to na minus). Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu to, co dla nas jest wadą, stanowić będzie zaletę. W końcu my mamy trochę inną optykę, i szukamy czego innego niż ci, którzy przyjeżdżają do Hr na wakacje (morskich kąpieli zażywać możemy "w domu"). Komuś o podobnych naszym gustach Pag polecam wiosną i jesienią (zanim turystów "przywieje" lub kiedy ich już "wywieje", żeby w spokoju móc eksplorować wyspę, zaglądać do jej ukrytych zakątków i podziwiać jej naturę, bo jest co! ); w sezonie trzeba się dobrze zaszyć z daaaaaaaaaaaaleka od turystycznego kombinatu (najlepiej w jakiś zatokach w stronę Lunu i Tovarneli, w "duuuuuuuuuuużej i bezpiecznej" odległości od m. Pagu i Novalji).
Szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu...
A Tu nasze "pstryki" z wiosennego Pagu.
Pozdrawiam serdecznie