
Wczoraj rano nasze szóste wakacje w Chorwacji przeszły do historii. Ale dzięki cro.pli będę mogła tę historię odświeżyć i pogrzać się w promieniach chorwackiego słońca

A słońca nam w tym roku nie zabrakło, temperatury bywały "zabójcze" (najwyższa odnotowana to 37,5 stopnia około godziny 17:00 na wyspie Pag). Podczas 18 dni spędzonych w Chorwacji deszcz padał tylko raz, pokropiło trochę rano. Załamanie pogody, które teraz martwi wielu forumowiczów, szczęśliwie nas ominęło. "Dzień wielkiego ochłodzenia i deszczu" był dniem, w którym wyjeżdżaliśmy z Cro.
Pogadałam sobie o pogodzie, ale ponieważ nie mam nic wspólnego z Brytyjczykami, zbyt długo tak nie potrafię


W tym roku byliśmy na zaskakująco małej, jak dla nas, liczbie campingów, bo tylko na trzech. Szkoda nam było czasu na pakowanie i przemieszczanie się.
Szkic (bardzo ogólny, żeby nie zdradzać za dużo

6.07 - 11.07: wyspy Cres i Lošinj
11.07 - 16.07: wyspa Pag
16.07 - 23.07: Makarska Riviera
Tytułowa przygoda czy raczej przygody, to była, mam wrażenie, siła napędowa tego wyjazdu




(Makarska Riviera niestety nie zmieściła się w tytule, a raczej nie zrymowała się

Zapraszam więc wszystkich do wspólnego z nami wiosłowania, "szutrowania", snurkowania, zwiedzania i "przygodowania"


Wyjechaliśmy z Gliwic we wtorek 5 lipca o godzinie 21:18 (skrupulatność wynika nie z mojego charakteru, ale z zapisów w Cro-nice


Pakowanie szło, tradycyjnie, gorzej niż w tamtym roku. Za każdym razem jest nam trudniej zmieścić się do samochodu. Biedny Fabiak aż sobie "usiadł", jak załadowaliśmy bagażnik i cały tył aż po dach. (Niestety w tym roku nie mam zdjęcia.)
Trasa przez Czechy, Austrię i... Słowenię. Ponieważ postanowiliśmy zacząć wakacje od wyspy Cres, przejechaliśmy "całą" Słowenię, tak jak to robią jadący na Istrię. Winieta słoweńska tym samym nie była dla nas "złodziejsko droga", bo skorzystaliśmy z wieeelu kilometrów autostrady. Po zjeździe z autostrady w Postojnej jechaliśmy na Rijekę, po czym odbiliśmy na Opatiję.
Droga przez Słowenię jest z pewnością piękna krajobrazowo, my jednak widzieliśmy głównie takie obrazki:

Szkoda, ale nasz przejazd wypadł wcześniej rano, więc trudno się dziwić.
Po 8:00 rano po raz pierwszy w tym roku zobaczyliśmy Jadran


Zatrzymaliśmy się na wzgórzu przed Opatiją, żeby trochę pofocić. Pierwszy raz byliśmy w tych stronach.
Riviera Opatijska to kilka kurortów (to określenie chyba najlepiej pasuje do eleganckich willi i hoteli budowanych w stylu habsburskim) położonych na wschodnim wybrzeżu Istrii. Sama Opatija jest zwana nadmorskim Wiedniem i chociaż tylko przejechaliśmy przez nią (i pobliskie miejscowości) dało się zauważyć elegancki charakter miasteczek.
Zatrzymaliśmy się na małe zakupy, lody i spacer w Medveji, miejscowości, w której, według przewodnika, znajduje się piękna, szeroka plaża. Plaża faktycznie jest, ale nie nazwalibyśmy ją piękną, bo niestety "zagracono" ją leżakami:

Ale widać taki urok tych okolic. Riviera Opatijska nie dla nas. Jedziemy dalej, na Cres!

Do wyboru tej wyspy przekonało nas wiele relacji (nie sposób wymienić wszystkich), ale przede wszystkim piękne, szczegółowe opisy Małgosi i Pawła (Kulek) - dzięki

Dojeżdżamy do Brestovej i ustawiamy się w kolejce. Zbieram ze stojaka foldery o wyspie (głównie interesują nas te o campingach) i spokojnie czekam na prom:

który niebawem przypływa:

Jest bardzo duży, odpływa (oczywiście z nami na pokładzie


Ahoj, Przygodo! Płyniemy na Cres

Za nami wschodnie wybrzeże Istrii:

Przed nami bardzo zielona wyspa, która na razie jest dla nas zagadką. Ale już pierwsze kilometry pokonane drogą Porozina - Cres (ten fragment jest najbardziej wąski i widokowy) dają nam jakieś wyobrażenie:

Od razu widać, że wyspa jest zielona, po części dzika, ma niesamowite, wysokie wybrzeże i pięknie wijące się drogi. Krajobrazowa bajka!
Zatrzymujemy się tam, gdzie niemal wszyscy, którzy zjechali z promu, czyli na punkcie widokowym, w miejscu, gdzie droga odbija na Beli. Focimy zapierające dech widoki w jedną:

i w drugą stronę:

Cudna plaża:

Informacje, o tym, co znajduje się w Beli:

Fabiak odpoczywa:

a my zaczynamy interesować się czymś, co szybuje nad naszymi głowami. Okazuje się, że mamy szczęście. Tuż po wjeździe na wyspę widzimy słynnego creskiego sępa płowego:

Budzi on niemałe zainteresowanie wśród turystów.
Spędzamy jeszcze kilka chwil na podziwianiu ptaka w locie i cieszeniu się nowymi krajobrazami, po czym wsiadamy w Fabiaka i ruszamy w stronę Osoru, które to miasteczko wybraliśmy sobie na bazę wypadową wycieczek po wyspach Cres i Lošinj.
Ale o tym w następnym odcinku. Zapraszam

