longtom napisał(a):maslinka napisał(a): ale im dłużej będziemy jechać tą drogą, tym ładniej będzie...
sprawdzimy
No to pora sprawdzić!
nomad napisał(a):A co
Należało Ci się.
Skoro tak, to dzięki
Myślę, że jednak mało mi się należało
, bo my zdecydowanie więcej zwiedzamy i łazikujemy po okolicy niż leżymy
Elizasz napisał(a):Kurcze, ja już zapomniałam, że na wakacjach byłam, praca własna i szkoła synka tak wciągnęły, a tu relacja dalej się rozwija!
Dużooooooooooooo do nadrobienia mam........
Gdybym nie pisała relacji, pewnie też bym już zapomniała, że jakieś wakacje były...
Wrzesień jest dla mnie w tym roku wyjątkowo intensywny.
Ale przynajmniej mogę sobie powspominać
Zapraszam na... przedostatni odcinek
22 lipca (piątek) - Ciąg dalszy Cetina Tour i ostatni chorwacki wieczór
Obiecałam, że będzie jeszcze ładniej, no to proszę
:
Nie możemy się nie zatrzymać. Zostawiamy Fabiaka i biegniemy w stronę punktu widokowego:
Trzeba uważać, bo droga kręta, pobocze wąskie lub w ogóle go nie ma, a niektóre auta pędzą jak szalone. Pewnie te widoki to dla mijających nas kierowców nic nowego. My jesteśmy zachwyceni, bo piknie jest! Zresztą zobaczcie sami. Ujście Cetiny i jej odnoga:
Zbliżenie:
Okazuje się, że nie jesteśmy tu sami - pewna pani wpatruje się morze tak wytrwale, że aż skamieniała
:
Mam zdjęcie z koronczarką w Pagu, mam i nad Cetiną
:
(Bo to podobno koronczarka jest
Tak głosi tabliczka obok pomnika.)
Można by tu siedzieć i siedzieć, ale mamy jeszcze trochę planów na dzisiejszy dzień. Zostawiamy wpatrzoną w morze panią:
i zmierzamy w stronę Fabiaka. A potem "przebijamy się" na drugą stronę gór:
i zjeżdżamy do Omiša.
Kusi nas, żeby zobaczyć camping Lisičina. Mieliśmy pomysł, żeby tu przyjechać na 2 - 3 noce, żeby spędzić kilka wieczorów w miasteczku (zwłaszcza, że akurat trwa festiwal dalmatyńskich klap), ale ostatecznie nie chciało nam się ruszać z Bobana.
Jak się okazuje słusznie. Bo camping, chociaż bardzo ładnie położony:
jest całkowicie obsadzony, a wręcz zatłoczony. Dziwimy się trochę, bo sądziliśmy, że mało kto będzie chciał być na campingu oddalonym od plaży. Dla nas nie jest to duży problem, jeśli camp ma inne zalety. Jak widać, takich jak my jest więcej
Może następnym razem, jeśli znajdą się miejsca, bo camping jest kameralny i wygląda sympatycznie.
Kolejny przystanek to zakupy w dużym Studenacu (czy raczej Studencu
). Trzeba kupić trochę souvenirów dla rodziny i przyjaciół przed jutrzejszym...
Koło 18:30 wracamy na camping i idziemy się pożegnać z Jadranem. To nasza ostatnia kąpiel tego lata, chociaż w tym momencie jeszcze tego nie wiemy. Sądzimy, że jutro rano pójdziemy popływać, co niestety nie będzie możliwe... Ale nie uprzedzam faktów. To nasz ostatni wieczór w Chorwacji, trzeba godnie go spędzić
Postanawiamy pójść na spacer do Živogošće Blato i zjeść coś pysznego.
Siadamy w konobie Freddy (tej samej, co poprzednio), ale tym razem nie zamawiamy pizzy. O nie, to ostatni wieczór, więc wymaga odpowiedniej oprawy. Po raz drugi w życiu (debiut był w ubiegłym roku, w Trpanju) zamawiam kalmary, czyli lignje na žaru
I żałuję, że nie robiłam tego częściej. Są przepyszne!
Tym razem zjadam również chrupiące łapki
(Odważyłam się!) Pychotka!
:
Mój mąż - konserwatysta decyduje się oczywiście na rybę. Oto jego orada:
Muszę przyznać, że też wygląda smakowicie i ponoć jest pyszna. Nie próbuję, żeby sobie nie psuć smaku
Wieczór jest bardzo miły, ale i trochę smutny... Znacie dobrze ten smutek, kiedy wiadomo, że następnego dnia trzeba się pakować i wracać do domu
Chwila zadumy nad kufelkiem Karlovačka
:
Wracamy na camping i rozgrywamy ostatnią na tych wakacjach partyjkę Scrabbli...