Magda O. napisał(a):Czyżby chodziło o temperaturę wody?
bo kiedy ja tam się kąpałam, temperatura była...hmmm...trochę szokująca...
Nie, woda akurat była ciepła, porównywalna z innymi miejscami.
longtom napisał(a):Ja też bym chętnie tam został
pzdr
Ale niestety zabieram Was na Zlatni Rat
18 lipca (poniedziałek) - Zlatni Rat, czyli plażowanie w stylu bałtyckim oraz rejs powrotny
Raz kozie śmierć
Wchodzimy na plażę:
Bezpośrednio nad morzem bardzo gęsto:
Ale wystarczy pójść kawałek dalej (w stronę czubka) i jest dużo luźniej:
Złoty Róg nie jest akurat wyraźnie przechylony w którąś ze stron, raczej prosto jak strzała wskazuje bardzo ciekawy kierunek, czyli Hvar
Nad plażą wznosi się Vidova Góra:
Rozkładamy się blisko morza i idziemy się wreszcie schłodzić:
Woda jest dosyć ciepła, ale fale jak nad Bałtykiem. Tłum ludzi również przywodzi na myśl plażowanie nad polskim morzem:
Nie pasuje natomiast widok na Vidovą Górę, przejrzystość wody, no i co najważniejsze - pogoda
Jestem ciekawa, jak wygląda sam koniuszek plaży. Idę więc na spacer w tamtą stronę. Ta-dam:
Jakoś niespecjalnie różni się od innych części plaży
Na Zlatnim Racie spędzamy jakieś 1,5 godziny. Pora wracać na naszą łajbę, żeby się tym razem nie spóźnić. Mielibyśmy problem, gdyby odpłynęli bez nas
Do centrum Bolu, w okolice nabrzeża, gdzie cumuje nasz statek, docieramy pół godziny przed czasem. Postanawiamy jeszcze kupić coś do picia w Konzumie, ale kolejka skutecznie nas odstrasza. Jednak pić nam się chce i to bardzo... Co robić? Siadamy w knajpce niedaleko naszej łajby, żeby mieć na nią oko i w razie czego gonić statek
Zamawiamy po małym piwku i obserwujemy, co się dzieje.
Po chwili widać, że nasza Vogica zapełnia się w jakiś tajemniczy sposób. Nie jest przycumowana bezpośrednio przy nabrzeżu, stoi za swoim statkiem-matką, czyli Vogą, a jednak ludzie jakoś się tam dostają. Zagadka zostaje rozwiązana, kiedy udaje nam się dojrzeć, że wszyscy przechodzą przez pokład Vogi i następnie wskakują do Vogicy
Dziwne, mamy jeszcze 20 minut do odpłynięcia, a stateczek jest prawie pełny. Wygląda na to, że znowu brakuje tylko nas
Szybko dopijamy piwo i zmierzamy w tamtą stronę. Przeskakujemy z Vogi na Vogicę i okazuje się, że na pokładzie podają już obiad. Ledwo wsiedliśmy, odbijamy od brzegu. Czyli rzeczywiście czekali tylko na nas
Ale o co chodzi? Przecież i tak przyszliśmy 5 minut przed czasem
Będziemy jeść i płynąć jednocześnie. Mam nadzieję, że nikt ze współpasażerów nie ma choroby morskiej
My wiemy, że nie mamy problemów z obiadem podczas rejsu, bo już to przetestowaliśmy 3 lata temu.
Na stołach wino, woda mineralna i surówka z kapusty pekińskiej i octu winnego. (Właściwie trudno to nazwać surówką, to po prostu kapusta pekińska, ale uwielbiam ją w połączenie z rybką. To jest właśnie smak Chorwacji
Na nasze talerze wjeżdżają makrele, które, muszę przyznać, są wyjątkowo pyszne. Dużo smaczniejsze niż biela riba w Konobie Decima
Tak pyszna, że nawet nie zdążyłam zrobić zdjęć, bo od razu się na nią rzuciłam
Rybka znika szybko, winko nie aż tak szybko, ale za to prędko działa. Jak to chorwackie wino, jest mocne
I również bardzo pyszne
Siedzimy przy stole z chorwacką rodzinką - pani w ciąży, małe dziecko i pan. Wychodzi na to, że butelkę wina wypijam razem z tym Chorwatem
, bo jego rodzina nie pije z wiadomych względów, a i mój mąż nie może, bo niedługo będzie prowadził.
Po zjedzeniu i wypiciu większość wycieczki udaje się na dziób, który w drodze do Bolu my zajmowaliśmy. No dobra, sprawiedliwość musi być, chwilowo muszą mi wystarczyć burty
:
Zadowolona Maslinka na statku
:
Coraz bliżej Makarska i Biokovo:
Ten ktoś u góry musi mieć niezły widok:
Ale my również nie narzekamy. Góry "schodzące do morza" cudnie się prezentują.
Siadam i ja na dziobie i nie mogę oderwać wzroku od Biokova. Hipnotyzuje mnie...
Makarska bliżej i bliżej:
Jest koło 18:00. Nasza wycieczka dobiega końca. Niestety czas opuścić Vogę i ponownie stać się szczurem lądowym
:
To był wspaniały dzień i piękna przygoda! Jesteśmy bardzo zadowoleni z fishpicniku do Bolu. To druga w naszej chorwackiej karierze wycieczka statkiem i druga bardzo udana
Nie zawiodłam się na rejsach z rybką, więc nadal je polecam, z tym, że trzeba dobrze wybrać łódkę
Makarskim Jadranem na pewno nie chciałabym płynąć. (Chociaż wiem, że na forum są osoby, które tego próbowały i były zadowolone. I ok, każdy robi to, co lubi.) Mnie ten statek ostatecznie zraził do siebie, kiedy usłyszeliśmy, jak z głośników na jego pokładzie, tuż po przybiciu do brzegu, rozległa się piosenka "Czarne oczy" niejakiego zespołu Ivan i Delifin.
Widać obsługa chciała się przypodobać polskim turystom
W Chorwacji, zwłaszcza na takim rejsie, lubię słuchać chorwackiej muzyki. Ale o gustach się ponoć nie dyskutuje... Uczestnicy rejsu wyglądali na zadowolonych i nagrodzili kapitana brawami. Rakija i winko zrobiły swoje
Ale przecież o to chodzi, żeby się dobrze bawić. A każdy bawi się tak jak lubi
Po zejściu z naszej łajby zmierzamy w stronę targowiska, żeby tym razem kupić trochę suvenirów dla rodziny i przyjaciół. Po drodze mijamy kolejny pomnik turysty:
O tej porze park przy targowisku, jak i samo targowisko, na szczęście są dosyć puste:
Szybko robimy zakupy i zmęczeni całym intensywnym dniem wracamy do Živogošće. To był bardzo udany dzień!