Tomek, teraz już nie będziemy podążać Waszymi śladami (ani Wy naszymi
), bo zaraz wyjeżdżamy z Pagu...
16 lipca (sobota) - Na południe!
Przyznam, że ten kierunek zawsze obieram najchętniej
A jak już jestem w Chorwacji (czytaj: na południu
), to lubię skierować się w tę właśnie stronę. Nie da się ukryć, jestem z tej frakcji na forum, która przedkłada uroki Dalmacji nad walory innych rejonów w Cro
Pag to "podzielona wyspa" (Wojtku, pozwoliłam sobie Cię zacytować
) - cześć należy do Kvarneru, część do Dalmacji. Tej ostatniej jeszcze w pełni na tym wyjeździe nie zakosztowaliśmy. No to jedziemy!
Z campingu udaje nam się wyjechać bardzo wcześnie (dla nas!), czyli koło 10:00. I całe szczęście, bo przed nami długa droga, dłuższa niż planowaliśmy...
Wiem, że na forum jest grupa entuzjastów zdjęć "z drogi" czy "przez szybę samochodu"
W dzisiejszym odcinku będzie takich trochę.
Mijamy miasto Pag, przejeżdżamy obok salin:
Pozostałości starego miasta Pag, które zwiedzaliśmy 3 lata temu:
I tutaj widzę zmiany - odnowili starogradzki kościół.
Dojeżdżamy do paškiego mostu:
Zatrzymujemy się na sesję zdjęciową
Za mną słynne ruiny zamku:
I zbliżenie:
Oraz kapliczka i Velebit:
Velebit raz jeszcze:
Pięknie tu! Sama już nie wiem, który "wjazd" na wyspę, robi większe wrażenie - od strony mostu czy przeprawy promowej. Widok z Žigljen jest chyba bardziej przerażający
, księżycowy. Natomiast miejsce, w którym teraz stoimy, jest jakby zdominowane przez Velebit, nie potrafimy od niego oderwać wzroku
Pora jednak definitywnie opuścić wyspę.
Krótkie podsumowanie tych 5 dni spędzonych na Pagu może się zawierać w słowach: nie ma drugiej takiej wyspy w Cro!
Pozornie pustynnej i jałowej, a jednak skrywającej wiele niespodzianek, z zielenią tysiącletniego gaju oliwnego i z zatoczkami zapierającymi dech w piersiach.
Na pewno jeszcze tu wrócimy! I odkryjemy to, czego nie udało się tym razem.
A teraz trzeba jechać dalej. Na węźle Posedarje wjeżdżamy na autostradę. Mój ulubiony widok - rzeka Krka, koło Skradinu:
W okolicach Trogiru widzimy niepokojący dym:
Na pobliskim parkingu kilka wozów strażackich - pełna mobilizacja, na pewno sobie poradzą.
Na węźle Dugopolje zjeżdżamy z autostrady i kierujemy się na Split. Mijamy twierdzę Klis na wzgórzu (kiedyś musimy tu wreszcie wstąpić!):
Przejeżdżamy przez Split i wkrótce wjeżdżamy do Omiša:
Tutaj robimy szybkie zakupy w dużym Studenacu i w dalszą drogę. Jeszcze widoczki z Omiša, który bardzo lubię (podoba mi się położenie miasta w miejscu ujścia Cetiny do morza):
Sądzimy, że do celu podróży zostało nam tylko jakieś 10 kilometrów. Chcemy się zatrzymać na campingu Sirena w Lokvie Rogoźnicy. Przed tunelem skręcamy w prawo, zgodnie z oznaczeniami:
Parkujemy samochód i idziemy do recepcji. Niestety pani rozwiewa nasze nadzieje - nie ma miejsc! No chyba, że byśmy chcieli się rozbić powyżej budyneczku recepcji, na niby polu biwakowym tylko dla namiotów. Miejsce jest fatalne, bo po pierwsze całkowicie nasłonecznione (istna patelnia!), po drugie: samochody stoją z dala od namiotów, a po trzecie: jest baaardzo daleko do morza.
Upieramy się jednak, że chcemy sami zobaczyć i przekonać się na własne oczy, że "normalnych miejsc" rzeczywiście nie ma. Pani wzrusza ramionami i mówi bez przekonania, że jak coś znajdziemy, to będzie nasze
Chodzimy, patrzymy, zależy nam na tym campingu (ale nie aż tak, żeby być rozbitym w fatalnym miejscu "na patelni"), już 2 lata temu robiliśmy "podchody" do niego, wtedy też nie było miejsc. Niestety i tym razem jesteśmy zmuszeni zrezygnować.
Focimy tylko plażę z góry:
i ze spuszczonymi głowami wracamy do Fabiaka:
I co teraz? Trzeba będzie szukać dalej.
Pewnie znowu wylądujemy na Male Čiste - śmiejemy się
Wolałabym jednak nie... Byliśmy na tym campie już 4 razy, przydałaby się odmiana
W planach mamy jeszcze camping Lisičina położony w zasadzie w centrum Omiša, na którym chcemy się zatrzymać na jakieś 3 noce (po to, żeby wieczory spędzać na starówce i mieć blisko na rafting
), ale najpierw chcemy jeszcze trochę nacieszyć się bliskością Jadranu (Lisičina nie jest położony nad morzem, tylko nad Cetiną).
Zapada więc decyzja - jedziemy w stronę Żivogošće, ale mamy nadzieję, że camp znajdziemy, zanim tam dojedziemy
Wjazd na Makarską Rivierę jest bardzo spektakularny. Widoczek często pojawiający się w relacjach, czyli pierwszy widok Jadranu z drogi prowadzącej od węzła Sestanovac:
Pamiętam, że Mariusz-Interseal pisał w swojej relacji o campingu w okolicach... no właśnie, to była albo Promajna, albo Krvavica, albo Bratuš
Pierwsza jest Promajna. Przy wjeździe do miejscowości co prawda brak jakiejkolwiek tablicy informującej o istniejącym tam campingu, ale próbujemy. Zjeżdżamy do samego centrum i nic! Poza nieprzyjemnym ruchem, strasznie tu tłoczno - mnóstwo kręcących się ludzi i samochodów. Promajna nie należy raczej do spokojnych miejsc. Trzeba zawracać. Ale manewry nie są tu prostą sprawą. Zwłaszcza, że samochód przed nami zaczyna cofać i wygląda, jakby nas kompletnie nie widział. Jedzie wprost na nas, odbijamy szybko w lewo, coby się z nim nie zderzyć. Efekt jest taki, że uderzamy przodem samochodu o jakąś dużą kulę (taka ozdoba chyba
) i odpada nam zaślepka światła przeciwmgielnego. Gość przed nami zaczyna patrzeć we wsteczne lusterko, nareszcie!
Mój mąż wyskakuje z auta, żeby zobaczyć, co się stało. Na szczęście wszystko ok!
A ja w tym czasie robię zdjęcie plaży w Promajnie
:
Bardzo zatłoczona! Nie nasze klimaty. Zresztą i tak nie ma tu campingu. Więc może jednak chodziło o Krvavicę?
Spróbujemy tam! Okazuje się, że to dobry trop. Już przy wjeździe do miejscowości są drogowskazy na camping Krvavica. Jedziemy i jedziemy, i jedziemy
Wreszcie jest, ale...
No właśnie: znowu jest jakieś "ale". Do tej pory, na tym wyjeździe, na campy trafialiśmy bez pudła i bez planu B. Byłoby jednak zbyt pięknie, gdybyśmy chociaż raz nie musieli dłużej poszukać campingu. Tradycji musi się przecież stać zadość!
To teraz o tym "ale". Camping Krvavica znajduje się w zasadzie na parkingu. Jest bardzo malutki i nie jest położony nad morzem (:!:) I to ostatnie go, w naszych oczach, dyskwalifikuje. Jak już przejechaliśmy taki szmat drogi, to równie dobrze możemy pojechać jeszcze kawałek dalej, choćby i do Živogošće
Mijamy Makarską. Tu też jest camping, ale w Makarskiej to my jednak mieszkać nie chcemy...
No i koniec końców dojeżdżamy do... Živogošće:
Tego się obawiałam
Nie myślcie sobie, że mi się tam nie podoba. Przeciwnie - "góry schodzące do morza" to jest to, co Maslinki lubią najbardziej
Ale chciałoby się dokładniej poznać jakiś inny rejon. Dlatego tak chcieliśmy eksplorować Omišką Rivierę. Zamiast niej będzie jednak ponownie Makarska Riviera i... Živogošće Blato
Bo znajdujemy ostatecznie miejsce na
campingu Boban. Trochę to dziwne, bo zawsze, jak tu byliśmy, mieszkaliśmy na Male Čiste. Tym razem zdradzamy "nasz" camping z Bobanem
Ale Boban ma pewne niezaprzeczalne atuty, których brak Male Čiste, a jest to przede wszystkim bliskość miasteczka Živogošće Blato - wystarczy przejść przez teren sąsiedniego campingu Dole. Poza tym na campie znajduje się konoba Bili Kuk, której walory w pełni docenimy
Jak byliśmy w Cro po raz pierwszy (w 2006 roku), zajechaliśmy na Bobana, ale wówczas nie było miejsca. I tak znaleźliśmy Male Čiste. Tym razem, o dziwo, na Bobanie miejsc było sporo. (Wydaje mi się, że powiększyli teren campu.) Wybraliśmy sobie całkiem sporą parcelę z widokiem na morze:
Jest pięknie! Nareszcie mamy, gdzie mieszkać
Droga była długa i męcząca, ale znaleźliśmy "nasz kawałek podłogi" na, jak się okazało, aż 7 nocy.
Można już otwierać piwo i zacząć rozbijać namiot