stratos napisał(a):Już wróciłem i nadrabiam zaległości
Witaj, Stratos
Cześć Aniu. Fajnie, że podładowałaś akumulatory
kulka53 napisał(a):Ufff, w końcu i ja nadrobiłem i teraz będę na bieżąco (przez jakiś czas
) , nie ukrywam że pomogła mi w tym przerwa w pisaniu spowodowana jak widzę Esztergomem
Witaj, Pawle. Cieszę się, że tu dotarłeś. Tak jak pisałam, mieliście swój udział w naszych tegorocznych wakacjach - w planach i w ich realizacji
Jeśli chodzi o kajak, to faktycznie, żeby targanie go miało sens, trzeba poświęcić kilka dni (a przynajmniej po pół z tych dni) na kajakowanie, czyli zwiedzanie z wody. Ale to dość specyficzne "zwiedzanie", tak naprawdę mało nowych rzeczy się ogląda
, a bardziej odpoczywa i pławi w Jadranie
Ale Wy przecież lubicie jedno i drugie
Może się jeszcze nad tym zastanowicie
Jedyny problem to należałoby mieć kwaterę blisko morza, żeby ten kajak trzymać w wygodnym miejscu.
Ależ mnie poganiacie
Nawet się jeszcze nie rozpakowałam, ale co tam...
13 lipca (środa) - Pyszna rybka, dylematy kulinarne i długie snurkowanie
Z Bošany jedziemy do miasta Pag, do upatrzonej dzień wcześniej konoby "Ankora", która mieści się dokładnie naprzeciw pomnika koronczarki:
Plan jest taki, żeby skorzystać z promocji. Do 18:00 rybka 30% tańsza. Koniec końców okazuje się, że ta oferta nie dotyczy "białej ryby", a właśnie na taką mamy ochotę. Wybieramy oradę, która aż tak droga nie jest, więc nasz wakacyjny budżet jakoś to wytrzyma
Konoba o tej porze (jest koło 16:00) dosyć pusta:
I może nie wygląda jakoś pięknie, ale jest tu bardzo cicho, czyli podoba się nam
Zaszyliśmy się w jednej z uliczek i, przynajmniej tutaj, nie widać tłumów, które odstraszyły nas przy wieczornej wizycie w miasteczku.
Dzisiejszy dzień to dzień największego upału. To właśnie dziś temperatura osiągnęła 37,5 st. w cieniu
Trzeba się więc schłodzić, również od wewnątrz
:
Rybka wjeżdża na stół
:
Jest przepyszna! Chociaż jak dla mnie mogłoby nie być tych dodatków
Ziemniaki są dosyć chłodne (zauważyłam, że Chorwaci często traktują je bardziej jak sałatkę, co dla nas jest dziwne), a za blitvą nie przepadam - wiem, że zdrowa, ale jak dla mnie, bez smaku.
Jeśli chodzi o dodatki, to najbardziej lubię zwyczajną kapustę pekińską doprawioną octem winnym plus pyszne, chorwackie pomidorki. To mi zawsze najbardziej pasuje do ryby! Proste i smaczne
(Wiem, wiem, mogłam dodatkowo zamówić, ale wystarczyła mi taka porcja. Nie jadam zbyt dużo
)
Ale jak już powiedziałam, orada pyszna! Kelner dodatkowo przynosi nam jeszcze buteleczkę z oliwą, w której "pływa" gałązka rozmarynu:
Nie wiedziałam, że oliwa może być taka smaczna!
A już ryba polana taką oliwą zwłaszcza
Miło siedzi się w cieniu i niespecjalnie śpieszy nam się do wyjścia na ten skwar. Dochodzimy też do wniosku, że mimo iż wieczorem je się przyjemniej (ze względu na temperaturę i "okoliczności przyrody"), to popołudniowe posiłki mają swój urok. Kelnerzy rozluźnieni, żartują, są sympatyczniejsi, starają się, żeby ich dobrze wspominać i wrócić do lokalu. Podczas gdy wieczorem mamy do czynienia z "masówką" - bieganina i nerwowe rzucanie okiem na turystów, żeby już zwalniali stolik, bo idą następni...
To tyle rozważań kulinarno-restauracyjnych
Kryjąc się w cieniu uliczek, idziemy w stronę Trgu Kralja Petra Krešimira i kościoła Wniebowzięcia Marii:
Tym razem jest otwarty, więc wchodzimy do środka:
Całkiem ładnie
Pag o tej porze dnia podoba nam się. Uliczki są puste, bo ludzie jeszcze smażą się na plaży
Chodzimy trochę zacienionymi zaułkami, myśląc, że jednak to ładne miasteczko, ale wtedy, gdy nie ma tu zbyt wielu turystów...
Potem musimy załatwić kilka prozaicznych spraw - odwiedzić mjenjačnicę, zrobić zakupy i zajrzeć do kafejki internetowej (to już nie takie prozaiczne
)
Wracamy na camping i ponieważ, mimo późnej pory, ciągle jest nam gorąco, idziemy na plażę. Wybieramy tę drugą, oddaloną od campu o 200 metrów. Nie ma tu już nikogo. Za to pod wodą wyjątkowo dużo ryb się kręci. Jak na złość podwodny Kodak zaparował, w związku z czym snurkujemy bez uwieczniania wszystkich podwodnych cudów. A trafiły się duże ławice sporych ryb, tzw. głowacze
i długie, wijące się zielone "nitki" - też ryby oczywiście
Wychodzimy z wody, a nasz aparat teraz właśnie jest gotowy do focenia. Mimo że trzęsę się z zimna, wracam do wody (i pod wodę), żeby coś "upolować". Ryby, jak na złość, gdzieś się schowały
Jednak ja zawzięta jestem! Czekam na nie
W końcu się pojawiają, ale jest już na tyle ciemno (słońce właśnie zaszło), że zdjęcia są bardzo słabe, tak słabe, że wstyd je tu pokazywać.
No i efekt jest taki, że nie sfociłam tego fajnego życia podwodnego, natomiast chyba po raz pierwszy w Cro, po wyjściu z wody było mi tak zimno.
Mój upór tym razem okazał się dla mnie zgubny. Sądzę, że ból gardła i przeziębienie, które zaczęło mnie męczyć od następnego dnia było efektem tego właśnie snurkowania
Jednak po zachodzie słońca nie powinno się zbyt długo przebywać w wodzie, nawet po tak gorącym dniu jak dzisiaj. Zwłaszcza, że woda niezbyt ciepła, zimne jakieś prądy czy cóś.
Ale póki co, jeszcze o tym nie wiem. Idę pod ciepły (na szczęście jest ciepła woda o tej porze!) prysznic (czyli ledwo cieknącą wodę) i przestaję się trząść z zimna.
Dzień kończymy grą w Scrabble