Rysio, nic nie widać na podlinkowanym zdjęciu. Chyba, że to celowo
13 lipca (środa) - Trochę szutrów, biedny Fabiak, owce i Girenica
Streszczenie odcinka już jest - w tytule
Teraz trochę to rozwinę...
Dosyć wcześnie rano (jak na nas
) wyruszamy z campingu. Dzisiaj w planach objazd zatoczek. Chcemy zacząć od dosyć popularnej na forum Girenicy leżącej niedaleko Mandre, którą to zatokę i plażę znamy z opisów Helen i Nero
Gdzieś za miejscowością Kolan. Charakterystyczne paškie poletka i murki:
Jak to dobrze, że wydrukowałam sobie relacje
Inaczej pewnie nigdy nie znaleźlibyśmy skrętu w szutrową drogę prowadzącą do zatoki. A tak to czytam, że skręt jest naprzeciwko lustra, a z mapki wynika, że musi być trochę przed samą miejscowością.
Oczywiście już wcześniej zdążyliśmy wjechać do Mandre i trochę tam pobłądzić, ale to się wytnie
Wjeżdżamy w szutrową drogę:
Początkowo idzie nieźle, ale z każdą kolejną minutą szuter jest bardziej gruboziarnisty i na środku drogi (raczej ścieżki) tworzy się górka, która nie jest niczym dobrym dla naszego nisko zawieszonego Fabiaka
Mój mąż zaczyna syczeć, gdy kamienie obijają się o podwozie. Nagle zahaczamy o coś większego. Małżonek zły, wyskakuje z samochodu i wskakuje pod niego (oczywiście na tyle, na ile to możliwe), zobaczyć, czy się coś nie urwało...
(Mam nadzieję, że Girenica jest warta takiego poświęcenia naszego autka.)
Chyba wszystko ok, chociaż Fabiak ma jakąś wiszącą część (nie mam pojęcia, co to
), ale mój mąż twierdzi, że tak już chyba było. Hmmm...
(Mam wrażenie, że hvarskie szutry były bardziej przyjazne dla naszego autka
)
Robimy przerwę, żeby ochłonąć. A że w pobliżu pasą się owce, czas na małą sesję zdjęciową:
Są bardzo płochliwe. I w pełni widać sens określenia "owczy pęd" - gdy jedna się zerwie i gdzieś pobiegnie, inne kuśtykają za nią. (Kuśtykają, bo mają związane nogi - przednią z tylną, chociaż nie wszystkie, może tylko "czarne owce" w stadzie
)
Z duszą na ramieniu ruszamy w dalszą drogę. Na szczęście okazuje się, że najgorsze mamy już za sobą. Koniec drogi to asfalt, który prowadzi nas prosto nad zatokę:
Nad morzem jest kilka domów z apartmani. (Jak te wszystkie auta tu zjeżdżają
) W jednym z nich znajduje się bar. W cieniu można się napić piwa. My jednak (wyjątkowo
) będziemy tu tylko plażować
Zatoka Girenica widziana sprzed knajpki:
Idziemy w prawo, na główną plażę:
(Można było też pójść w lewo, na skałki.)
Plaża, na której spędzamy około godziny:
Obok rozłożyła się duża grupka wesołych Litwinów (tak wnioskujemy z ich mowy i rejestracji samochodu pod jednym z domów). Krzyczą, śmieją się, piją piwo i wrzucają się do wody
Widok w lewo:
I w prawo (Velebit jeszcze dosyć zamglony):
Piękny kolor Jadranu! Odpoczywamy nad wodą i na wodzie
:
Niestety pod wodą niezbyt ciekawie. Wejście jest kamieniste, ale potem podłoże zmienia się w piasek, więc widoki nie zachwycają. Chociaż mogą zdziwić, jak się trafi, tak jak ja trafiłam, na zatopiony plażowy parasol
Jest tu bardzo ładnie, chociaż, powiem szczerze, szału nie ma
Ale odpoczywamy i relaksujemy się po nerwowym przejeździe szutrem. Humory psuje nam tylko odrobinę myśl, że musimy tę drogę przemierzyć raz jeszcze...
Okazuje się, że w drugą stronę albo jest łatwiej, albo mniej się przejmujemy odgłosem kamieni odbijających się od podwozia
Jedziemy w stronę miasta Pag i tuż przed samą miejscowością odbijamy w lewo, na Bošanę. Chcemy zobaczyć słynne plaże w tych okolicach. Nie będziemy żałować...
Ale o tym w następnym odcinku