Campingowe bajdurzenia bez daty
Dzisiaj odcinek specjalny, specjalnie dla tych, których interesuje camping Dražica na Pagu, czy campingi w ogóle.
Dla tych, których to niespecjalnie interesuje, mam niespodziankę
Ale to na końcu odcinka
Camping Dražica -
tutaj strona internetowa, ma sporo zalet, ale jakieś wady też ma.
Do zalet campu należy na pewno położenie bezpośrednio nad morzem i dwie ładne plaże. Ta bliżej campingu wygląda tak:
Jest dosyć mała i w najbardziej strategicznych godzinach bywa zatłoczona. Ale można się jeszcze rozłożyć po jej prawej stronie, na betonie:
Jednak najlepsza opcja to powędrować 200 metrów w lewo, ścieżką pomiędzy skałkami i wychodzimy na taką piękną plażę:
na której popołudniami było już zupełnie pusto.
Kolejną zaletą campu jest położenie jego górnej części w oliwkowym gaju. Wygląda to bardzo ładnie, a drzewka dają trochę cienia. Chociaż nie jest to tak absolutny cień, jaki mieliśmy na Bijarze w Osorze. Tutaj skończyło się spanie do 10:00, upał wyganiał nas z namiotu zwykle przed 8:00. Nasze miejsce już pokazałam w poprzednim odcinku. A to "widok ogólny" na górną część campu:
Jest ona przeznaczona głównie dla namiotów (ze względu na trudność w podjeździe, jest trochę pod górkę i szuter sypie się spod kół
), chociaż ktoś na forum pisał, że stał tam również z przyczepą.
Dolna część campu (ta, gdzie stoją campery i przyczepy) wygląda tak:
Po prawej stronie tej drogi (która jest również drogą do kibelka dla wszystkich gości campu) są właśnie miejsca dla przyczep.
No to teraz wspomniane kibelki. I tutaj jest mały problem...
Polityką campingu jest skrajna oszczędność wody. Rozumiem ekologiczne pobudki, ale momentami przesadzają. Wszystkie słuchawki od prysznica są celowo zepsute tak, aby woda ciekła tylko z boków, dzięki czemu mamy tylko kilka cieknących strużek zamiast prawdziwego prysznica.
To było chyba najbardziej denerwujące.
Ciepła woda jest dopiero po 17:00, a kończy się, jak się skończy w bojlerach...
Łazienki są często sprzątane, ale mają jakiś problem z kanalizacją (czy szambem), bo zapachy są odpychające. Kibelki (w damskiej toalecie) - dwa normalne, jeden - dziura, w męskiej części na odwrót - aż dwie dziury.
Toalety wyglądają tak. Prysznice:
Są dokładnie 3 (w damskiej części), środkowy przymocowany na stałe, jak widać, dwa pozostałe można wziąć do ręki
Umywalki:
Samych kibelków nie fociłam, bo to mało przyjemny obiekt do fotografowania
No i niestety trzeba mieć swój papier toaletowy i mydło. Na Bijarze nie musiałam się o to martwić, zawsze było, a tutaj trzeba było o tym pamiętać.
Kolejna kwestia to wyprawy do kibelka z górnej części campu, czyli tej dla namiotowców. Najpierw dosyć stromo w dół, a potem jeszcze po schodkach, co oznaczało, że powrót odbywał się po schodkach, a potem jeszcze stromo pod górę
Miałam na to swój sposób - po każdej wizycie w toalecie szłam pod zimny (i tak zazwyczaj nie było innej wody!) prysznic
(było to możliwe, bo przecież na campie w stroju kąpielowym chodzi się od rana do wieczora
). Od razu lepiej się szło pod górę. Ale nasz pobyt na Pagu był wyjątkowy, bo przypadł na największe upały - codziennie było maksymalnie 37 stopni
Do plusów campingu należy też ciekawa linia brzegowa. To było świetne miejsce do pływania kajakiem. Więc jak macie jakieś pływadło, będziecie zachwyceni zatoczkami, zwłaszcza tymi w stronę Lun.
No i ostatni plus campu - bardzo miły (i przystojny
) właściciel
, a właściwie syn właścicielki. Dobrze mówi po angielsku i jest bardzo pomocny, w razie jak nie ma się wystarczająco długiego kabla do przyłącza prądu (wtyczki nie są zbyt gęsto rozmieszczone), przyniesie swój. Pytaliśmy go również o fishpicniki, oferował, że zadzwoni i wypyta jakiegoś znajomego w Tovarnele (alternatywa dla droższych wycieczek z Novalji). W końcu nie skorzystaliśmy, ale można było m.in. popłynąć na nocne zwiedzanie Rabu (wycieczka od 20:00 do 1:00 w nocy!) za 70 kun od osoby. Wszystkiego można się dowiedzieć od tego pana
Poza tym w "recepcji", czyli w domku gospodarzy, można codziennie zamówić chleb i mleko, a owoce przyjeżdżają na camp chyba 3 razy w tygodniu (koło kibelków jest rozkład jazdy owoców
)
Sama właścicielka mówi dobrze po niemiecku i nie wiem, czy jest sympatyczna, bo jedyny kontakt, jaki z nią miałam, był przy płaceniu za pobyt. Camping za dobę kosztował nas 162 kuny (2 osoby + namiot + samochód + prąd), co jest dosyć niską ceną, chociaż zważywszy na warunki, raczej adekwatną.
Jeśli chodzi o nas, to od razu planowaliśmy tam jechać, bo wolimy małe campingi, więc nie chcieliśmy się ładować ani na Šimuni, ani na Straško.
Wybraliśmy Dražicę, świadomi jej niedoskonałości. Dlatego opisuję faktyczne warunki, żeby ktoś nie był zaskoczony
AniuJ, mam nadzieję, że napisałam o wszystkim, co Cię interesuje. Jak masz jeszcze jakieś pytania, to śmiało
Na koniec suplement dla wszystkich znudzonych dzisiejszym odcinkiem
Żółw!
To żółw campingowy - niby dziki, ale właściwie oswojony, bo nie tylko nie boi się ludzi, ale wręcz do nich lgnie
Wydaje nam się, że to ten sam żółw, którego tu spotkaliśmy 3 lata temu, ale kto go tam wie
Żółwia karmiliśmy winogronami i jadł dosyć żarłocznie
:
Na tych zdjęciach widać, że to krewniak dinozaurów
Potem żółwia "przywłaszczyła sobie" słoweńska dziewczynka, nasza sąsiadka. Przenosiła go i bawiła się z nim, a on to dzielnie znosił. Kiedy ona się znudziła, pozazdrościłam dziecku i też postanowiłam pobawić się z żółwiem
:
Efekt był taki, że żółw zrobił kupę
:
Nie wiem, czy ze strachu, czy raczej z przejedzenia winogronami
To tyle, jeśli chodzi o campingowy odcinek bez daty (zdjęcia oczywiście pochodzą z różnych dni i z różnych aparatów, również z podwodnego Kodaka). Następnym razem,obiecuję, będzie więcej akcji!