Cześć Aldonka! Cieszę się, że zajrzałaś
My też mieliśmy trochę problemów z kajakowaniem w dalszej części wakacji, zawsze wracaliśmy pod wiatr
Ponton jeszcze wykorzystacie
Fajnie, że się przeprosiliście z Vladimirem
Czekam teraz na Twoją relację
10 lipca (niedziela) - Delfin!
Dzisiejszy odcinek będzie krótki, ale jakże emocjonujący! Nie jest już tajemnicą, że to jest właśnie TEN moment, kiedy widzieliśmy DELFINA
Idziemy sobie, jakby nigdy nic, brzegiem morza, żeby spędzić ostatni wieczór creskiej części wakacji w Osorze.
Zachodzące słońce "zapaliło" konary drzew na naszym campingu:
Hał romantik!
Focimy zachód słońca:
i ruiny klasztoru św. Marii, które w tym świetle prezentują się jeszcze piękniej:
Przed miasteczkiem pasą się owieczki. Portret owcy
:
Wchodzimy w wąskie uliczki:
Docieramy na nabrzeże i... mój małżonek, do niedawna zajęty foceniem, nagle krzyczy: delfin! delfin! Zwariował, czy co
"Zobaczył samochód z narysowanym delfinem i tak się podnieca" - myślę spokojnie.
Ale widzę, że biegnie w stronę morza...
Oboje mamy aparaty w rękach, ale stajemy jak zaczarowani i wgapiamy się w wielkiego, srebrnego ssaka, który wyskakuje do góry, tuż przy brzegu, niedaleko miasteczka. Widzimy go wyraźnie i z bardzo bliska, ale palce i aparat są zbyt wolne - nie udaje się uchwycić jego skoku...
Stoimy jak zaczarowani i chichramy się do siebie. Tyle razy w Chorwacji i dopiero teraz widzimy go... ale za to jak blisko!
No to teraz przejdźmy do zdjęć, które, po ustaniu pierwszego szoku, udało nam się zrobić.
Tutaj widać (:lol:), jak delfin chowa się do wody:
A tutaj (już zdążył trochę odpłynąć) widać jego płetwę
:
I co, ładne zdjęcia?
Musicie mi uwierzyć na słowo, że widziałam delfina, że był śliczny i że skoczył, specjalnie dla nas
Szczęśliwi po takich przeżyciach idziemy w stronę pizzerii Orfej. Nasze szczęście burzy nieco fakt, że nie zdążyliśmy zrobić (dobrego) zdjęcia. Ale nie było to takie proste... Delfin w pełnej okazałości pokazał się tylko raz, a potem było tylko chwilami widać jego płetwę.
Po intensywnych wrażeniach i posileniu się pizzą idziemy na ostatnią w Osorze sesję fotograficzną.
A oto część jej efektów:
Smutek na ostatnim zdjęciu to oczywiście z powodu jutrzejszego wyjazdu. Ale coś się kończy, coś się zaczyna... Jutro będziemy na innej wyspie.
Na camping wracamy po cichutku, bo jest po 23:00.
Następnego dnia płyniemy na Pag.