Wstałam...
podkowianka napisał(a):Dzień dobry.
Dzięki za fantastycznie drobiazgowy meldunek.
Wypatruję pagowej części relacji. Wyjazd w piątek
Witaj, Podkowianko!
Do piątku to o Pagu niewiele zdążę napisać...
10 lipca (niedziela) - Kajakowanie, grill bar i Punta Križa
Dzisiaj nasz ostatni dzień na Cresie, jutro opuścimy camping Bijar. Myślimy, co by tu jeszcze zobaczyć na wyspie, bo to, że nie uda się wszystkiego, jest jasne.
Zanim jednak wyruszymy na wycieczkę Fabiakiem, wypływamy kajakiem
Płyniemy w tym samym kierunku, co poprzednio, bo zatoczki na wyspie Lošinj wydają się ciekawsze od tych na Cresie, które są w zasięgu naszego Challengera.
Tym razem nie odpływamy daleko. Wypatrujemy ładnych zatoczek i plaż i... jest!:
Całkiem ładne miejsce i co ważne, możemy się, tym razem, wygodnie położyć
:
Niestety "życie podwodne" średnio ciekawe, chociaż coś tam udaje się nam sfocić:
Podłoże, skałki przy wejściu do wody mają odrobinę czerwony kolor, pewnie ze względu na zawartość związków żelaza.
Tak więc plażujemy sobie w zatoczce u podnóża Televriny kilka godzin i jest nam bardzo przyjemnie
Po jakimś czasie odwrót. Wszystko pięknie, tylko mojemu małżonkowi udaje się złamać wiosło
Konkretnie plastikowy element przy wiośle. I to przy normalnym wiosłowaniu, uderzając o wodę. Spodziewaliśmy się raczej, że Challenger się przedziurawi o skały, a tu taka niespodzianka
Czyżby to już początek długiego łańcucha przygód, które czekają na nas w tym roku
Hmmm...
Dopływamy do brzegu w ten sposób, że ja dostaję zepsute wiosło i nie wiosłuję
Nie martwcie się, skleimy toto i jeszcze popływamy
Dobijamy do brzegu przy naszym campingu w okolicy grill baru, bo zdążyliśmy troszeczkę zgłodnieć. Poza tym mieszkamy tu już 4 dni, a jeszcze w tej knajpce nas nie było
Wyglądamy, jakbyśmy dopiero co wyszli z wody, bo tak też jest, więc odsuwamy wygodne poduchy, coby ich nie pomoczyć i zasiadamy w barze z pięknym widokiem na naszą zatoczkę:
Pytamy, co można zjeść, informując jednocześnie, że mamy tylko 100 kun i chcemy dwa piwa oraz coś drobnego. Jak się potem okazuje, niepotrzebnie pochwaliliśmy się zawartością portfela, czy raczej wodoszczelnej torebki, ale o tym za chwilę...
O tej porze (koło 14:00) wybór jest niewielki, ale jest ćevapcici, więc zamawiamy jedną porcję - bardzo głodni nie jesteśmy. Wygląda i smakuje bardzo dobrze. Do tego piwo, którego jeszcze nigdy nie piliśmy - Birter:
Przychodzi do płacenia rachunku i okazuje się, że wynosi on 99 kun, czyli w zasadzie dokładnie tyle, ile mamy. Wszystko byłoby ok, gdyby nie dodatkowa pozycja za 20 kun, czyli frytki, których na oczy nie widzieliśmy (zamiast nich mieliśmy chleb). Pani twierdzi, że to pomyłka i bardzo przeprasza. Ja jakoś średnio w to wierzę i czuję lekki niesmak.
Nigdy nie twierdziłam, że w Chorwacji oszukują, bo wszędzie można spotkać nieuczciwych ludzi i zdania oczywiście nie zmieniam. Ot, mieliśmy dzisiaj pecha i na takich akurat trafiliśmy... Napiwku oczywiście nie zostawiamy
Po południu postanawiamy zobaczyć najbardziej na południe wysunięty kraniec Cresu - patrz mapki, które wkleiłam na stronie 8. Chodzi o okolice wioski Punta Križa. Kulki pisały w swojej relacji, że zatoczki tam są mało dostępne i ogólnie nie byli zachwyceni tym rejonem wyspy, ale trzeba się o tym przekonać na własne oczy
Jedziemy wąską, asfaltową drogą z charakterystycznymi dla wyspy Cres dość wysokimi murkami po obu stronach:
Pięknych widoków na morze w tym miejscu niestety nie ma, a wyspa jest tutaj płaska, więc można pomarzyć o takich obrazkach jak np. z dojazdu do Valun. Ale jak ma się szczęście, można spotkać owcę:
albo kozę
:
Dojeżdżamy do zatoczki Baldarin, w której usytuowany jest camping o tej samej nazwie. Tutaj droga się kończy.
Zatoka i zabudowania przy campingu:
Plaża:
Cofamy. Camping to my mamy u siebie
Tutaj chcemy poszukać bardziej odludnej zatoczki, jeśli to w ogóle możliwe.
W miejscowości Punta Križa skręcamy na zatokę Ul. Jest tu dobry dojazd, a to oczywiście oznacza, że pusto raczej nie będzie.
Dojeżdżamy do rozległej i płytkiej zatoki:
Jest tu kilka domów, a więc są i ludzie:
Wybrzeże wybetonowane. Średnio nam się tu podoba, ale jakoś nie mamy już ochoty szukać dalej. Musimy przyznać rację Kulkom
- okolice Punta Križa mało ciekawe widokowo, a ładne zatoczki, o ile tu takie są, trudno dostępne lub zupełnie niedostępne z lądu. Są tutaj co prawda piesze trasy, ale jak na creskie możliwości, to stosunkowo niewiele ich.
Zostajemy więc chwilę poplażować na betonie (chcę tu skończyć czytać pierwszą książkę z czterech, które mam
) i wykąpać się w średnio przejrzystej wodzie...
A potem wracamy na camping, gdzie następuje krótkie łączenie ze światem i z Wami, czyli
Pozdrav iz Osora
Po czym szykujemy się na nasz ostatni wieczór w Osorze
Ale o tym następnym razem
P.S. Dzisiaj mijają 3 lata, odkąd jestem na cro.pli