Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Po obu stronach Pirenejów: spalona ziemia katarów

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 08.11.2010 17:04

Via ferrata du Fenouilledes... :) To jednak północne obrzeża Pirenejów.
W tej relacji będę tamtędy przejeżdżał. Oczywiście - nie po ferracie, tylko szosą w dole. :P

Pozdrawiam,
Wojtek
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 08.11.2010 17:13

Franz napisał(a):Oczywiście - nie po ferracie, :P

Pozdrawiam,
Wojtek


Mnie ... specjalnie by to nie zaskoczyło !

:wink: :)
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12187
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 08.11.2010 17:21

Franz napisał(a):Via ferrata du Fenouilledes... :) To jednak północne obrzeża Pirenejów.
W tej relacji będę tamtędy przejeżdżał. Oczywiście - nie po ferracie, tylko szosą w dole. :P

Pozdrawiam,
Wojtek


Taki skrót myślowy:Pireneje+ Morze Środziemne= Pireneje południowe
:wink: :wink: :wink:

LINK

W każdym razie między Saint Paul i Maury winogrona zrywali.

:wink:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.11.2010 15:15

mariusz-w napisał(a):Mnie ... specjalnie by to nie zaskoczyło !
:wink: :)

:)

longtom napisał(a):Taki skrót myślowy:Pireneje+ Morze Środziemne= Pireneje południowe
;) ;) ;)

Ja z kolei przez wiele lat mówiłem, że Hiszpania leży po zachodniej stronie Pirenejów, a Francja po wschodniej.
Jakoś mi ta Hiszpania na zachodzie się wydawała... ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 15.11.2010 20:56

Przechodzimy na drugą stronę płaskiego dna niecki i zaczynamy się wspinać na przełęcz. Najpierw po trawkach, potem pojawia się więcej głazów.

Obrazek

Obrazek

Po lewej coraz lepszy wgląd w górne piętra Doliny Ordesy.

Obrazek

Obrazek

Kończy się najprzyjemniejszy odcinek. Dalej poprzez stok zasłany luźnymi płytami skalnymi przebiega ścieżka ułatwiająca marsz. Bez niej byłoby znacznie trudniej, gdyż płyty są na tyle luźne, że łatwo się wysuwają pod ciężarem człowieka.

Obrazek

Obrazek

Osiągamy przełęcz.

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 15.11.2010 20:58

Otwierają się nowe, wspaniałe widoki w kierunku zachodnim.

Obrazek

Obrazek

Ale za to pojawia się pewien problem...
Ścieżka, którą weszliśmy na przełęcz, powinna - zgodnie z mapą - doprowadzić nas opadającym trawersem do drobnej przełączki La Forqueta del Gabieto. Tymczasem nie ma tu takiej możliwości.
Jedyny wydeptany ślad prowadzi stromo w dół i ginie gdzieś za progierm podwieszonego kociołka, za którym kilkaset (może nawet tysiąc) metrów niżej daje się dostrzec zielone dno dalekiej doliny. Co jest?!

Ponownie sprawdzam mapę, ale niczego nowego się nie dowiaduję. No, może powinniśmy kawałek pójść w górę grzbietem do najbliższej kulminacji i dopiero stamtąd ścieżka poprowadzi nas zboczem. Nie ma tu żadnego śladu na grzbiecie, ale... cóż innego nam zostaje.

Obrazek

Obrazek

Ruszamy więc grzbietem, chociaż nie jest to specjalnie wygodna trasa. Stajemy na drobnym wierzchołku, który wyrasta zaledwie 60m ponad przełęcz i co dalej?..
Nadal żadnej ścieżki. Teraz już wiem, że mamy duży problem. Nie ma innego wyjścia - musimy zacząć trawersować zbocze. Jesteśmy w punkcie naszej trasy, najbardziej oddalonym od samochodu, ale powrót przez Breche de Roland byłby znacznie dłuższy - to dwa boki trójkąta, podczas gdy marsz do przodu zamyka ten trójkąt.

Schodzimy z grzbietu i próbuję utrzymać kierunek zgodny ze ścieżką, istniejącą wyłącznie na mapie. Niestety, po kilkudziesięciu początkowych metrach, gdzie jeszcze trawki przebijają pomiędzy kamieniami, dalej mamy już tylko luźne płyty, wielkości od pół metra do półtora. Każdy krok powoduje wysuwanie się tych płyt. Jedne uruchamiają następne i zbocze przesuwa się czasami o kilka metrów w dół. Kamienie o grubości kilku do kilkunastu centymetrów nasuwają się przy tym jedne na drugie, a my staramy się utrzymać na powierzchni. Czuję jak pot zaczyna mi spływać na kark.

Raz po raz spoglądam z obawą za siebie, ale Bea dzielnie pokonuje kolejne ruszające w kurs płyty, pomagając sobie w miarę możliwości kijkami. Kijki trzeba szybko przestawiać, gdyż oparcie błyskawicznie potrafi odjechać.
Zatrzymujemy się kilka razy, żeby odetchnąć. Zbocze staje się coraz bardziej strome, kamienie zsuwają się coraz łatwiej i zwiększają zasięg.

Idziemy coraz wolniej, a czas mija nieubłaganie. Jest już po siódmej wieczorem i w żaden sposób nie uda się wrócić przed zmrokiem. Staram się odganiać rosnącą wątpliwość co do możliwości powrotu w ogóle...

Obrazek

W końcu dostrzegam poniżej nas skały i kierujemy się w ich stronę. Ufff... mamy za sobą to parszywe zbocze. Ale co dalej? Skała pod nami stromieje...

Obrazek

Im niżej, tym trudniej. Dostrzegam w dole wyraźną ścieżkę - musimy do niej jakoś dotrzeć.
Wyszukuję łatwiejsze przejścia między gładkimi ścianami skalnymi i powoli wytracamy wysokość. W końcu docieramy nad bliską pionu ścianę o wysokości kilkunastu metrów. Zostawiam plecak i ostrożnie schodzę, by sprawdzić, czy damy radę ją pokonać. Docieram gdzieś do jej połowy i widzę, że jest do przejścia. Dla mnie. Ale dla Beaty?..

Ha! Powalczymy. Wracam po plecak i zaczynamy regularną wspinaczkę z tym, że w dół. Zatrzymuję się co kawałek i pokazuję Beacie, gdzie ma stopę oprzeć, gdzie najlepiej skałę chwycić.

- Najpierw lewa noga w dół. Nie prawa! Lewa, mówię! Jeszcze trochę, lekko w lewo, tam masz stopieniek. Czujesz go?
- Co dalej?
- Lewa ręka na całą długość za ten wyprztyk, a prawą w tę szczelinę. Teraz się odchyl od skały.
- Nie mogę! Polecę...
- Musisz. Nie polecisz. Teraz prawa noga w dół...

Tak dochodzimy do kluczowego miejsca.
Schodzę ostrożnie trzy metry. Niżej na razie nie mogę. Wiem, że będę musiał przytrzymać stopę Beacie, bo tu brak stopni. Ja to robię na odchył i tarcie, ale Bea tak nie da rady.

Znajduję się w bardzo nieciekawym miejscu - nie ma tu żadnego porządnego chwytu. Moja asekuracja będzie iluzoryczna, ale musi wystarczyć. Opieram pełną dłoń o skałę - tarcie musi zastapić chwyt, którego tu brak. Drugą rękę wyciągam w górę.

- Schodź!
- Ale jak?!
- Pół metra niżej masz mały stopień na lewą stopę, a prawą opuścisz tak nisko, że ją tu złapię.

Wiem, że Bea się boi. Ja też. Ale jeśli to zrobimy, dalej będzie już coraz łatwiej.
Jej lewa stopa ląduje w niewielkim skalnym wyżłobieniu i już prawa powoli zsuwa się w moją stronę.
- Dalej już nie mogę!
- Jeszcze dwadzieścia centymetrów musisz. Tu Cię złapię.

Stopa drgnęła. Jeszcze trochę niżej.
- Jeszcze trochę niżej!

Mam! Teraz podtrzymuję jej stopę, mając nadzieję, że to wystarczy. Czuję, jak Bea przenosi ciężar ciała na prawą nogę, jak jej but coraz mocniej naciska moją dłoń.
Ręka mi drży, ale chyba Bea już stoi na mojej dłoni. Tylko czubek buta oparty na skale, reszta leży w moich rękach. W prawej, która trzyma jej stopę i w lewej, która udaje asekurację.
- Teraz lewa noga w dół! Jeszcze trochę!!

Dociskam ramieniem jej lewą stopę do skały, a Bea zwalnia ciężar do tej pory cisnący moją dłoń. Powoli, powoli, jej ciało obniża się w moim kierunku. Już mam jej plecak na głowie.
Staram się zwolnić odrobinę miejsca, by mogła się zmieścić obok mnie. Jest!
Zostało jeszcze kilka metrów tej ściany, ale najtrudniejsze za nami. Tylko trzeba ostrożnie...

W końcu się udaje - stajemy u stóp ścianki, a kilka metrów niżej biegnie upragniona ścieżka. Nie wiem za bardzo, dokąd ona prowadzi, ale teraz już jakakolwiek ścieżka jest lepsza od żadnej.
Zachodzące słońce zaczyna barwić skały na czerwono...

Obrazek

Obrazek
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 15.11.2010 21:31

Franz napisał(a):
Dociskam ramieniem jej lewą stopę do skały, a Bea zwalnia ciężar do tej pory cisnący moją dłoń. Powoli, powoli, jej ciało obniża się w moim kierunku. Już mam jej plecak na głowie.
Staram się zwolnić odrobinę miejsca, by mogła się zmieścić obok mnie. Jest!


Ufffff .... :roll:



...nic więcej nie powiem !
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 15.11.2010 22:01

Franz napisał(a):.....

No no 8O , jak u Hitchcocka :roll:
Mam nadzieję, że nie każesz nam teraz czekać zbyt długo na cd....

Widoki gór niezmiennie rewelacyjne :cool:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 15.11.2010 22:50

Góry. Po prostu. I aż ...
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 16.11.2010 09:56

zmieniam pampersa i dalej czytam :roll:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 16.11.2010 17:40

Chłopaki, zdradzę Wam tajemnicę - przeżyjemy! :P

Paweł, ta relacja dostała wyższy priorytet i będę ją popychał do przodu poza kolejnością. ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12187
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 16.11.2010 17:49

Franz napisał(a):Zatrzymuję się co kawałek i pokazuję Beacie, gdzie ma stopę oprzeć, gdzie najlepiej skałę chwycić.

- Najpierw lewa noga w dół. Nie prawa! Lewa, mówię!


Prawie jak w kanjonie Vrżenica. :wink:
Jakbym siebie słyszał. :wink:

Obrazek

Idźcie powoli, auto poczeka :!:


pzdr
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 17.11.2010 00:24

8O 8O 8O 8O 8O :roll:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 17.11.2010 12:02

longtom napisał(a):Prawie jak w kanjonie Vrżenica. :wink:

Zajrzałem sobie ponownie, bo mi się wtedy ta Vrżenica bardzo spodobała. :)

longtom napisał(a):Jakbym siebie słyszał. :wink:

Żałowałem, że nie było z nami kogoś, kto byłby w stanie zrobić zdjęcie, gdy my dokonywaliśmy tej ekwilibrystyki...

Fatamorgana napisał(a): 8O 8O 8O 8O 8O :roll:

Trochę groźnie było. Ale - jak pięknie... :)

Pozdrawiam,
Wojtek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 17.11.2010 12:07

Szczerze mówiąc, to o dramatyzmie sytuacji nie świadczy to co napisałeś, ale ile ... :D

Pozdrowienia dla Bei, chciałbym zobaczyć jej minę, jak w domu padnie słowo korona ... :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España

cron
Po obu stronach Pirenejów: spalona ziemia katarów - strona 9
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone