Do Republiki Czeskiej mam kilkadziesiąt kilometrów, więc siłą rzeczy bywam tam często Mam zamiar właśnie tutaj wrzucać co ciekawsze wyjazdy
Na początek - czerwcówka w Boże Ciało
Na celownik wziąłem Morawy, a konkretnie dwa regiony etnograficzne - Hanę i Slovácko.
Dojazd dłuży się mocno, bo Czesi z zapałem remontują swoje drogi - co prawda w wielu miejscach stan prac wygląda identycznie jak w grudniu, ale do powstania zatorów w zupełności wystarczy.
Pierwsze zdjęcie robię w Jezernicach (Seefeld), gdzie znajdują się imponujące wiadukty kolejowe. Widziałem je już w grudniu jadąc na jarmark bożonarodzeniowy, fotografowałem je także z tego samego miejsca.
Naszym celem w okolicy jest zamek Helfštýn (Helfenstein), jedne z największych ruin Republiki Czeskiej. Jego mury, liczące 1,5 kilometra, uznawane są za najdłuższe w całym państwie.
Auto zostawiam na pustawym parkingu - w Czechach jest normalny dzień roboczy, w weekend zapewne nadciągną tu tłumy.
Wchodzimy przez potężną bramę, przy której stoi dziwna rzeźba.
Pani w kasie informuje, że musimy poczekać do pełnej godziny na przewodnika. Psia kość, wolałbym tego uniknąć.
- A to samemu nie można zwiedzać?
- Można, lecz nie wejdziecie na wystawy stałe - pada odpowiedź.
No dobrze, poczekamy. Niecałe pół godziny wykorzystujemy na degustację czosnkowej w zamkowej restauracji. Kilka dni wcześniej na Radhošťie narzekałem, że w ogóle w niej nie czuć czosnku. Teraz mamy sytuację odwrotną - jest go tak dużo i tak ostry, że zupy nie dało się do końca zjeść, a wypalony język i usta czuliśmy jeszcze długo potem .
Punktualnie w południe zjawia się przewodnik oderwany od piwa. Chętni na zwiedzanie jesteśmy tylko my - kręciła się wycieczka szkolna, ale oni właśnie kończą. Facet z pękiem kluczy myśli: teoretycznie powinno być co najmniej pięć osób na obchód. Zamiast nam opowiadać historię zamku dostajemy kartkę z opisem, natomiast na ekspozycje otwiera drzwi. Okazuje się, iż zupełnie niepotrzebnie na niego czekaliśmy, bo te, delikatnie mówiąc, dudy nie urywają: na pierwszej pokazano rysunki Helfštýnu sprzed lat i fragmenty rzeźb, w drugiej mennicę ze współczesnymi kopiami urządzeń do wybijania monet, zaś w trzeciej metalowe konstrukcje wytwarzane przez artystów (od 1982 roku na zamku odbywają się coroczne imprezy kowalstwa artystycznego).
Potem mamy Helfštýn tylko dla siebie. Zamek od XVII wieku jest ruiną. Od bitwy pod Białą Górą do początku XX wieku należał do rodu Dietrichsteinów, potem rozpoczęto prace archeologiczne i rekonstrukcyjne. Właściwie wszystko poza ścianami i murami to dzieło konserwatorów.
Na zdjęciu widać dziedziniec dawnego pałacu, jeden z pięciu, do którego prowadzi pięć bram.
Największą atrakcją jest tzw. husycka wieża, na którą wiedzie kilkadziesiąt drewnianych schodów. Można z niej podziwiać ruiny...
...jak i okolicę: położony pod zamkiem Týn nad Bečvou (niem. Thein an der Betschwa), oddalony o kilka kilometrów Lipník nad Bečvou (Leipnik an der Betschwa), który zwiedzałem w grudniu, a na horyzoncie końcówka Gór Odrzańskich (Oderské vrchy), czasem uznawanych za część Niskiego Jesionika.
Zrekonstruowana wieża widoczna z drugiego (największego) dziedzińca.
Wracamy do samochodu. Upał staje się nieznośny, tym bardziej, że niedawno padła mi klimatyzacja w aucie... Ale zbytnio nie narzekamy, bo wiemy, że to ma być najładniejszy dzień przedłużonego weekendu. W ogóle planowałem na czwartek nieco inną marszrutę zwiedzania, jednak wobec takich informacji pogodowych postanowiłem wykorzystać dniówkę w inny, maksymalny sposób.
O tym, że jutro pogodę ma szlag trafić, nie potrafimy zapomnieć dzięki radiu. Zazwyczaj w Republice Czeskiej słucham stacji Frekvence 1. Tym razem chyba się wściekli - średnio co dziesięć, maksymalnie piętnaście minut nadają prognozę pogody, każda oczywiście brzmi tak samo. Czasem, gdy są inne wiadomości, dodają jeszcze krótki komunikat pogodowy na początku, z rozbudowaną prognozą na koniec. Czy ich słuchaczami są głównie ludzie z alzheimerem, którzy po kwadransie nie pamiętają już niczego? Czy może uważają, że ludzie uwielbiają w ciągu dnia pięćdziesiąt razy usłyszeć, że w piątek przyjdą burze??
Nie wytrzymałem, zmieniłem częstotliwość. W innych radiach było już znacznie bardziej normalnie.
W Týnie znajduje się niewielkie muzeum Bedřicha Smetany, ale mnie bardziej interesuje pomnik poległych na skrzyżowaniu.
Nieco skromniejszy, ale z płaczącą rodziną zamiast anioła, postawiono w sąsiedniej wiosce Lhota.
Gdzieś na drugorzędnej drodze zatrzymuję się, aby uwiecznić miejscowy krajobraz - Góry Hostyńsko-Wsetyńskie (Hostýnsko-vsetínská hornatina), na które patrzyliśmy także w niedzielę podczas wizyty w Beskidzie Śląsko-Morawskim, oraz zabudowę Soběchlebóv z barokowym kościołem.