markiz17 napisał(a):Według takiej logiki bandera to kawałek materiału, inne symbole to kawałek żelastwa, więc człowiek to kawałek mięska - smacznego.
Ano tak to już jest. Czy smaczne - nie wiem. Wolałbym nie próbować. Choć gdybym był w Leningradzie zimą w czterdziestych latach, albo w Andach w 1972, to nie wiem...
A co do materiału i żelastwa, to myślcie sobie co chcecie, ale tak to widzę.
A zanim odpowiem na pytanie "od kiedy", to w kwestii jasności terminologii:
szmatka = kawałek materiału. Koniec mojej definicji.
Żadnych pejoratywnych skojarzeń typu "szmata".
(często słychać w blokowiskach - zapewne
tradycyjnie wychowane małżeństwo ustala, kto dziś myje podłogi)
@baunty,
Od kiedy?
Odkąd udało mi się wyjść z tresury.Od urodzenia, przez 22 lata byłem
tresowany na katolika i patriotę.
(sposobu, w jaki się to odbywało i wciąż odbywa [na innych], nie mogę niestety nazwać wychowaniem)
Na szczęście dotarło do mnie o co w tym wszystkim chodzi i nie jestem ani jednym ani drugim.
Trochę trwało i "bolało" (trudno walczyć z "instynktem" - bo to, co wpajano od dziecka dzień w dzień, zamienia się niejako w instynkt).
Tak, te banderki i flagi powiewające sobie na wietrze mają dla mnie wartość materiału, z którego są zrobione plus funkcja informacyjna.
Jak tablice rejestracyjne samochodu.
OK, jest jeszcze jedna zaleta: niektóre po prostu są ładne.
I tak jak tablicą rejestracyjną mogę załatać płot czy dziurę w stodole, tak i kolorowym kawałkiem materiału nie zawaham się wypolerować knagi czy pokrywy silnika, jeśli nie będę mieć niczego innego pod ręką, a czynność polerowania będzie akurat konieczna.
Czasem trzeba napisać więcej, bo niektórzy czytają to, co nie zostało napisane:
nie chodzę z wyszczerzonymi kłami i wytrzeszczonymi gałami w poszukiwaniu banderek aby je dorwać i "zbeszcześcić",
nie mam objawów odwyku i głodu, jeśli przez jakiś czas czegoś banderką nie wypoleruję,
po zakończonym rejsiku nie poleruję knagi i pokrywy silnikaNie,
banderki wieszam, bo ładnie wygląda (bo że nie muszę, to wiem),
niezniszczoną wcisnę do kieszeni plecaka albo zwinę z bimini, albo do kieszeni kanistra i wyciągnę przy następnym urlopie,
zużytą potraktuję jak zużytą
rzecz (w tym przypadku kawałek materiału, szmatkę),
Bez patosu i zadumy, że to coś szczególnego.Następnego dnia kupię nową.