Witam serdecznie, to moja pierwsza relacja także mam nadzieję, że nie będzie nudno.
Naszą podróż zaczęliśmy planować w grudniu 2016, na szczęście dość szybko minęło i mogliśmy się nacieszyć tym pięknem na które tak czekaliśmy Obawiałam się trochę pogody, bo śledziłam wątki z poprzedniego roku i zdarzał się deszcz, ale my
mieliśmy cudowną pogodę, codziennie ponad 30 stopni:)
Nasza podróż dla niektórych jest hardcorowa bo wybraliśmy się na nią motocyklem. Sama się na początku martwiłam, gdzie ja to wszystko zmieszczę ?! Ale wszystko co chciałam to zmieściłam:) Trochę nam tyłki dawały o sobie znać podczas podróży, ale wtedy przystanek, rozprostowanie nóg i dalej w drogę.
Wyruszyliśmy 4 czerwca o 8.40 z Białegostoku. Naszym miejscem pierwszym docelowym w Chorwacji były Jeziora Plitwickie i
1370 km do pokonania. Nie rezerwowaliśmy żadnego noclegu po drodze, bo słysześliśmy od znajomych że bez problemu coś
znajdziemy .. ale my mieliśmy tego pecha, że wcale tak łatwo nie było. Do 16 jechało nam się super, pogoda piękna,
słoneczko. Ok 16 przed Gliwicami zrobiliśmy ostatni planowany przystanek w Polsce, odpoczywaliśmy sobie z 20 minut aż nagle chmury zaczęły robić się coraz brzydsze i ciemniejsze, uznaliśmy że chyba zacznie sie jakas ulewa, czas się zbierać,
nałozyć na wszelki wypadek warstwy przeciwdeszczowe i w drogę. Jak tylko dotarliśmy do Gliwic to się zaczęło, lało
strasznie, ściemniło się, ochłodziło, no "cudowna" podróż do pięknego kraju. Nie dawaliśmy za wygraną, chcieliśmy jak
najdalej dojechać, żeby w Plitwicach następnego dnia być o odpowiedniej godzinie i móc pozwiedzać na spokojnie. W okolicach 18 już było mi tak zimno, że chciałam się zatrzymać w Czechach na nocleg, nic po drodze nie znaleźliśmy, uznaliśmy że znajdziemy może w Słowacji, w Bratysławie zatrzymaliśmy się na stacji wyszukiwaliśmy na booking noclegi ale same od 300 zł w górę uznaliśmy że tyle płacić nie będziemy za kilka godzin snu, no to dalej w drogę aż dotarliśmy do Węgier i zaraz za przekroczeniem granicy znaleźliśmy restaurację w której chłopak wbił nam w gps dokłady adres hotelu w którym moglibyśmy się zatrzymać, cena - 50 euro ze śniadaniem. Niewiele mniej niz w Bratysławie,ale już było nam wszystko jedno, chcieliśmy odpocząć i się ogrzać.
Rano przywitała nas już piękna pogoda,o 6 było śniadanie, także zjedliśmy i kierunek - Jeziora Plitwickie.
Do noclegu W Seliste Dreznecko trafiliśmy w okolicy 12.30, mieliśmy 4 km do pierwszego wejścia na jeziora, także bliziutko. Właścicielka u której nocowalismy wytłumaczyła nam którą trasą najlepiej pójść, co warto zobaczyć, wyjaśniła że statek i kolejka są w cenie biletu, że przewidywany czas zwiedzania jest od 4 godzin nawet do 10. Nam zajęło to 3,5 godziny, wszystko zobaczyliśmy i uważamy że ten czas jest wystarczający. Mieliśmy też to szczęście że podchodząc do miejsca z którego statek odpływał zaraz wsiadaliśmy na niego i tak samo było z kolejką że tylko dotarliśmy na przystanek mogliśmy wsiadać do kolejki. Także to, że nie musieliśmy czekać skróciło nam czas obejścia wszystkiego. W sezonie lipiec/sierpień przejście tego w tyle czasu to pewnie mało prawdopodobne, w czerwcu było dużo ludzi a to co się dzieje w lipcu/sierpniu to pewnie kilka razy więcej ..
Bilet dla osoby dorosłej to koszt - 110 kun. Warto tam pojechać, bo jest na prawdę przepięknie.