Zbliżając się w okolice Breli padło pytanie czy zjeżdżamy na A1 teraz czyli Sestanovac czy jedziemy dalej i dopiero w rejonie Splitu wjedziemy. Zapadła cisza każdy wiedział że zjeżdażając teraz pożegnamy te widoki i Jadran który jest na wyciągnięcie ręki. W końcu Agnieszka mówi żebyśmy nie przedłużali tej agoni i zapada decyzja zjazdu.
Zatrzymujemy się w dobrze znanym miejscu i robimy pożegnalne fotki.
Nie możemy oderwać oczu, bardzo trudno jest się rozstać...
w końcu nie pozostaje nic innego jak otrzeć łzę i jechać dalej.
Jadąc już autostradą pocieszamy się że jak przyjedziemy do Plitvic do okąpiemy się w Koranie i w takim przekonaniu jechaliśmy dalej.
Czas upływał a Velebit był coraz bliżej i nieuchronnie zbliżaliśmy się do tunelu Sveti Rok.
Przed tunelem zatrzymujemy się jeszcze na stacji benzynowej, robiąc krótki postój.
Po odpoczynku jedziemy dalej i wjeżdżamy do tunelu
Wyjeżdżamy z tunelu temperatura oczywiście tradycyjnie spadła tym razem z 33 do 23 stopni, zbliżając się do Plitvic jeszcze spadała co sprawiało że zaczęliśmy wątpić w naszą kąpiel w Koranie... w grę zaczynał wchodzić tylko prysznic. Widoczki choć dalej ładne ale to już nie to...
Dojeżdżamy do Plitvic o kąpieli nie ma mowy temperarura wynosi 15 stopni... szok
, co prawda słońce świeci ale czuć taką wilgoć w powietrzu brrrrr.
Podjeżdżamy pod sklep a tu zamknięte... no jasne przecież jest niedziela i sklep albo był krócej otwarty albo wogóle zamknięty już nie pamiętam. Zatrzymujemy się w barze przy drodze, jest nam zimno wchodzimy do środka wszyscy ubrani w długie spodnie koszule z długim rękawem bądź lekkie kurtki, a my na letniaka.
Coś tam wypijamy i jedziemy na naszą kwaterę. Wieczorem siedzimy w pokoju i aż trudno nam uwierzyć że prawie dwa tygodnie temu będąc tutaj kąpaliśmy się w rzece mniej więcej o tej samej porze i wieczorem siedzieliśmy na tarasie grając w remika popijając piwko. Niestety teraz jest to niemożliwe przez co daje dodatkowo się odczuć, że to już praktycznie koniec wakacji.
Idziemy spać.
Rano budzimy się i słyszymy jakiś nieznany nam do tej pory dźwięk a mianowicie coś takiego... cup cup cup o parapet, no niestety jest to deszcz i w dodatku jest zimno. Biegnę do samochodu i dokopuję się do długich spodni, zakładamy bluzy.
Po śniadaniu mówimy do widzenia naszym gospodarzom mówimy że zimno i wogóle, oni na to znacząco kiwają głowami i mówią że tu inny klimat niż nad Jadranem, no niestety tak jest. Jedziemy jeszcze do sklepu kupujemy coś słodkiego i coś tam jeszcze do picia, termometr wskazuje 12 stopni pora wracać do domu... opuszczamy Plitvice.
Droga powrotna wiedzie tak samo jak do Chorwacji, jedyna różnica jest taka że z Mureck od razu kierujemy się na autostradę nie jedziemy na Ilz, tak naprawdę nie ma czego podziwiać ani czym się rozkoszować bo jest szaro i ponuro, deszcz towarzyszy nam przez cały czas a przejeżdżając przez Słowenię jest oberwanie chmury całe szczęście że nie trwa długo.
Austrię pokonujemy spokojnie bez korków, wiatraki leniwie kręcą swymi ramionami na do zobaczenia...
przez Bratysławę też bez opóźnień. Jak jechaliśmy w tamtą stronę to ten pas był zakorkowany.
Jedziemy ruchu zbyt dużego nie ma i deszcz już nie pada zbliżamy się do Żyliny, pojawiają się już dobrze nam znane tereny, potem granica z Czechami drogę przed Trzyńcem pokonujemy dość wolno bo są remonty. Kierujemy się na przejscie w Lesznej Górnej, a chwilę później jesteśmy w Cisownicy. Wiem że za chwilę zobaczymy Ustroń widok którego bardzo nie lubię gdy wracam z wakacji, nie wiem ale pewnie dlatego że zwiastuje taki definitywny koniec wakacyjnej przygody. Lubię podróżować lubię samą jazdę i dla mnie wakacje rozpoczynają się już w momencie gdy wyjeżdżam spod domu, a kończą w momencie wyłączenia silnika przed domem.
Zatrzymujemy się jeszcze w Tesco Agnieszka z chłopakami idą coś kupić ja dzwonię do Chorwacji do Zdenki i Braco powiedzieć że już jesteśmy, że za chwilę będziemy w domu. Przejeżdżamy przez Ustroń dochodzi 21 jest bardzo zimno, zatrzymujemy się przed domem, chwilę siedzimy w milczeniu patrzę na licznik który wskazuje coś ponad 3000km, wyłączam silnik... nasza wakacyjna przygoda się zakończyła.
Dziękuję wszystkim czytającym relację za zainteresowanie i poświęcony czas. Przepraszam za błędy choć starałem się z nimi walczyć
. Cieszę się że zdecydowałem się ją napisać bo niejako na nowo pisząc ją przypominałem sobie wszystkie wspaniałe chwile i wracałem do wszystkich tych przeżyc i mogłem się nimi z Wami podzielić.
Do zobaczenia