Po Krka odpoczywaliśmy długo, całe ... trzy dni. Czwartego dnia - mówię "dość". Jedziemy poplażować gdzie
indziej! Ponieważ była to niedziela, jakaś poważniejsze zwiedzanie nie wchodziło w grę (no bo może być
tłoczno, a tego nie lubimy
) Rzut oka do przewodnika - może Pag ? Taka wyspa-niewyspa - zaproponowałem rodzince.
- Jak to wyspa-niewyspa ?
- Zasadniczo i pobieżnie to wyspa, ale da się tam dojechać autem (bez pomocy promu), czyli niewyspa
(najbardziej właśnie o ten Paški most mi chodziło, ale to tak miedzy nami)
Droga, początkowo góra-dół na zielono...
...im bliżej Pagu tym bardziej jałowo...
a nawet pustynnie
ale sam most - popatrzcie sami
poniżej mostu, na cyplu - ruiny, które sobie dokładnie obejrzeliśmy
Most miał jeszcze jedną, ciekawą właściwość. Potrafił sprawić, że byłem...
albo nie byłem (i to bez zadawania poważnych, egzystencjalnych pytań
)
Mimo dość wczesnej pory, robiło się coraz bardziej gorąco, pora więc było ruszać dalej.
W końcu trafiliśmy do miasta Pag na wyspie Pag co od razu rzucało się w oczy
Byliśmy tu...
...i ówdzie...
...po czym przyszła pora na obiecane plażowanie i kąpiel. Udało nam się znaleźć plażę miejską, lecz tam ruch, gwar,
blask dookoła - czyli coś, czego jeśli się tylko do - unikamy. Wracamy do auta, wyznaczam na AutoMapie
punkt, gdzie kończy sie droga (taka w miarę blisko morza) i ruszamy. Jak się okazało, pomysł wcale nie był zły.
Dzięki temu, po przejściu na przełaj niewiele ponad stu metrów...
...docieramy na prawie dziką plażę.
gdzie jedni z "duma" prezentowali swoje znaleziska
a "poważny" (oczywiscie w swoim mniemaniu
) czternastolatek zajmuje się budową...
miejsca do chłodzenia naszej wody mineralnej
Wycieczkę na Pag podsumowała (z każdym dniem coraz bardziej) piegowata Żoneczka:
- Przyjechać, obejrzeć, zjeść lody i już. Ale urlopować się - raczej nie, za mało zieleni i cienia
(wszystkich pagomaniaków z góry prosimy o wyrozumiałość
).
cdn