Pierwszym z miejsc, które odwiedziliśmy (oczywiście nie licząc Zadaru, ale to miasto zasługuje na specjalny opis) był Nin. We wtorkowe, upalne popołudnie (zażywszy wcześniej nieco sjesty) stwierdziliśmy, że zamiast na plaże wolelibyśmy gdzieś pojechać. Na krótki wypad świetnie nadawał się właśnie Nin, gdzie ma swój pomnik święty ze spełniającym życzenia palcem u nogi, którego należy dotknąć (i jak widać, jest już od tego dotykania nieźle wytarty
)
Jednak chyba właśnie upał spowodował, iż niewielki Nin wydawał nam się jeszcze bardziej mały, senny i pustawy
(chociaż młody człowiek wypatrzył sobie "kotka", który go bardzo zainteresował)
Aby poprawić nieco nastrój, wybraliśmy się do konoby popróbować lgnije na żaru. Niestety z poprawy nic nie wyszło, bo albo nie przepadamy za owocami morza, albo kucharz też był senny
W drodze powrotnej obeszliśmy jeszcze kościółek i było po wszystkim
Nie zraziło mnie to jednak i namówiłem wszystkich na kolejną popołudniową wycieczkę, tym razem do Biogradu na Moru. Pretekstem miała być wizyta w banku (rodzinka taktownie przemilczała fakt mnogości różnych banków w Zadarze
). Pod bank trafiliśmy bezbłędnie, sprzedałem trochę naszych złotówek
(dorastałem w starym, jedynie słusznym ustroju i ciągle mnie to pozytywnie dziwi
) i już mieliśmy ruszyć w miasto, gdy któreś dziecię bystrze zauważyło, że w tym miejscu można parkować do 19, bo potem to tylko na lawecie (gdyż wieczorem uliczka stawała się deptakiem).
Wynikiem tego było odkrycie kolejnej "chorwackiej anomalii": prywatny, strzeżony parking na ogrodzonym placu przy porcie był tańszy od miejskiego (wzdłuż ulicy, ale za to z inkasentem
).
Następnie ruszyliśmy podziwiać biogradzką marinę
Poniżej symbol przystąpienia Biogradu do Światowej Organizacji "Burmistrzowie dla Pokoju"
(tekst pod żurawiem głosi: na krilima ljubavi donesi mir - na skrzydłach miłości wprowadzają pokój)
Tutaj natomiast tablica przypominająca o wojnie domowej w byłej Jugosławii
której ślady są chyba jeszcze widoczne na tym budynku w tle.
Mam oczywiście świadomość, iż były to tylko takie swoiste "rozpoznania" i sporo nam umknęło.
Być może jeszcze tam kiedyś zawitamy...
cdn