Niejaki "MRK" napisał był: "...Pracuję w branży finansowej...".
I już wiadomo skąd ta heroiczna "obrona Częstochowy". W końcu trzeba bronić swojego źródełka. Potwierdza się bowiem stara zasada "każdy żyd swój towar chwali".
Ponadto, w ustosunkowaniu się do kolejnej, poruszonej przez Szanownego Pana, kwestii "...Bank musi zarobić, a wypomina Mu się 14% wzrostu rentowności?....".
Po raz kolejny czytanie ze zrozumieniem się kłania. Napisałem bowiem nie 14% wzrostu rentowności lecz "...wzrost rentowności o 14% w stosunku do roku ubiegłego...".
Wyjaśnię więc Szanownemu Panu, jako "pracownikowi branży finansowej": nie chodzi o 14% wzrostu rentowności ogółem lecz o wzrost rentowności o 14%, w stosunku do roku ubiegłego.
To dosyć zasadnicza różnica, która mówi że w roku 2014 zysk wyniósł 114% zysku, uzyskanego w roku 2013. A nie jak Szanowny Pan usiłuje wmówić że wzrost wynosi 14%.
Np. w przypadku zysku z roku 2013, wynoszącego tak dla przykładu, równe 100 milionów złotych, zysk za rok 2014 wynosi, nie 14 milionów, jak szanowny Pan uważa lecz "skromne" 114 milionów.
Zmienia to co nieco postać rzecz, czyż nie tak?
To taka dygresja dla uświadomienia, jak widać troszeczkę nie uświadomionego, "pracownika branży finansowej".
Np. tak zachwalane przez Szanownego Pana stwierdzenie, że "... banki się prześcigają w promocjach z oprocentowaniem rzędu 3,5-4%..." jest faktycznie zgodne z prawdą. Lecz proszę również zauważyć, że zazwyczaj, drobnym druczkiem, gdzieś z boczku, widnieje, sprowadzający co bardziej dociekliwych klientów na "ziemię", dopisek, przeważnie bardzo małymi literkami, o mniej więcej takiej treści: "przez pierwsze 3 lub 4 miesiące, a po tym okresie oprocentowanie zgodne z TOiP". Czyli maksymalnie 1,5 do 2 %.
Nikt jednak bankom nie liczy ich zysku. W końcu po to są aby zarabiać. Lecz zapytam się, tak przy okazji, dlaczego, w ślad za stale rosnącą rentownością, nie rośnie adekwatnie oprocentowanie lokat dla klientów , chociażby o skromną 1/20 lub nawet o 1/30 wzrostu rentowności, czyli o marne 0,7 lub niecałe 0,5% rocznie, lecz "twardo" stoi jak przysłowiowy "wół u karety"?
Z kolei co do "obecnej sytuacji" na rynku bankowym jak, to Szanowny Pan łaskawie określił.
Nie ma lepszych i gorszych banków gdyż wszystkie, jeżeli by je kompleksowo porównać, przedstawiają w gruncie rzeczy bardzo podobne i zbliżone do siebie oferty.
A różnice pomiędzy nimi są, w gruncie rzeczy, tylko kosmetyczne i sprowadzają się do łupienia klientów, na różne sposoby, inne w każdym z banków. Tak dla zmylenia przeciwnika.
W tym to celu każdy z banków zmienia kilka razy do roku regulamin oraz Tabele Opłat i Prowizji, tasując ich zapisami jak talią kart oraz wprowadzając coraz to nowe i wycofując dotychczasowo oferowane produkty lub usługi.
A wszelkie zmiany, z reguły zwykle sprowadzają się jedynie do wzrostu, ponoszonych przez klientów opłat.
Natomiast co do zgromadzonych przez mnie środków oraz kosztów prowadzenia rachunku.
Widzę, iż Szanowny Pan ma raczej niewielkie, jak na "pracownika branży finansowej", rozeznanie w tym zagadnieniu.
W przeciwnym wypadku wiedział by Szanowny Pan wówczas, iż w gruncie rzeczy, posiadanie statusu tzw. "Klienta VIP", sprowadza się do znacznego podniesienia ponoszonych kosztów np. opłat za złotą kartę, prowadzenia konta typu prestiż itp. inne duperele, mające za zadanie zaspokoić próżność co poniektórych, łasych na takie "przywileje", zasobnych klientów.
Z kompetencją osobistych doradców zaś, tak naprawdę to bywa bardzo różnie.
Również i te, tak wypominane przez Szanownego Pana, "negocjacje w których można coś urwać lub zmienić", to żadna łaska tylko normalny interes, gdyż w końcu, bank jest po to aby obracać powierzonymi pieniędzmi klientów tak aby przynosiły one, obydwu zainteresowanym stronom, dochód.
Tyle tylko, iż tzw. "prawdziwe pieniądze" zarabia jedynie bank, wielkopańsko rzucając klientom skromne ochłapy, w stosunku zagarnianej przez siebie lwiej części zarobku z tego tytułu.
Reasumując. To nie "generalizowanie" jak był Szanowny Pan to łaskaw określić lecz suche fakty, które dla Szanownego Pana, jako "pracownika branży finansowej", z wiadomych powodów, są dosyć trudne do przełknięcia.
Rozumiem je po części. Wszak każdy broni swojego źródełka.
Chociaż właściwszym było by użycie słowa "koryta", nie uważa Szanowny Pan?
Zwłaszcza, w nawiązaniu do retoryki użytej przez Szanownego Pana, w jednym z poprzednich wpisów, w postaci "świńskiego siodła".