W tym roku zwiedziłem sporo bocznych dróg.
Zaraz po przyjeździe zachorowałem na zapalenie ucha wewnętrznego obydwu uszu.
Nie mogłem pływać, opalać się, pić alkocholu; itp. Jakoś te dwa tygodnie musiałem się zagospodarować.
Pierwsze dwa dni spałem, potem wziąłem rower i ruszyłem w teren.
Objechałem tego trochę... Cunski, Artatore, Mali Losinj; ale nie drogi główne, tylko wszystkie możliwe ścieżki i dróżki wokół tych miejscowości. Spora część z nich i tak prowadziła do morz
Zobaczyłem inny świat.... to był środek sezonu a turystów w tych miejscach nie było. (może w tym roku tak mało było ludzi w Chorwacji?).
Zobaczyłem, jak żyją ludzie, którzy nie czerpią dochodów z turystyki, poznałem kilka rodzin, które mają domy w takiej dziczy, że samo przejście pozostawia zadrapania na ciele. Przyroda... przyroda sama w sobie i ten zapach lasu, ziół i "pieron" wie czego jeszcze był dla mnie jak narkotyk.
Śpiew ptaków zapraszał coraz głębiej do lasu; nawet coś mnie straszyło idąc w moim kierunku, jednak; nie pokazało się, znalazłem kilka naprawdę fajnych miejsc.
Takie zwiedzanie Chorwacji planuję za kilka lat, jak córka dorośnie i będę mógł ją wysłać "na wakacje" .
Może w tym roku nie popływałem w Adriatyku, nie napiłem się rakiji, nie oplałem się na plaży. Zwiedziłem Chorwację "inaczej" i gdyby nie ten ból uszu - to byłbym zadowolony jak nigdy dotąd.
Za rok muszę połączyć dotychczasowe "plażowanie i zwiedzanie" z takim dzikim wypadem w teren na 2-3 dni.
P.S zapomniałbym. Teraz część tak dzikich miejsc jest prywatna (najczęściej właścicielami są włości), dobrze oznaczają swoje "terytorium" i tutaj nie warto wchodzić.
Moim zdaniem jest bezpiecznie.