Witam ponownie...
Wojtek. Biorąc pod uwagę mój minimalny pociąg do alkoholu...
Więc wracamy na górny dziedziniec.
Ciekawe sklepienie z otoczaków
W pełnym składzie. Taaa... Pani "Austyjaczce" tłumaczyliśmy żeby było widać Otok... no to widać...
To już wnętrza i ekspozycje. Nie jest dużo ale treściwie.
... i jakże swojsko! Urządzenia do suszenia siana mają tutaj może i całkiem inne, ale transport rozwiązany bardzo podobnie.
Hmmm...
A tutaj taka (modne słowo ) interaktywna mapa Alp Julijskich. Wraz z opowieścią zmieniały się kolory i podświetlano inne elementy tego modelu.
A to "wygódka". Dla zobrazowania proporcji - dwa zdjęcia...
Wanna Króla?
Wiatr się rusza na dole...
Widok z flanki muru obronnego.
Piwniczka z winami. Polskich kibiców szczególnie ekscytuje tutaj wino o nazwie "Adam"
Jeszcze jedno spojrzenie przed siebie.
Jedno w dół i kończymy zwiedzanie.
Dzisiejsza obfita kolacja zakończyła się ciut wcześniej niż ostatnio. Koledzy nabrali po niej "innych" smaków i zostali w sali restauracyjnej.
Postanowiłem wskoczyć w cieplejsze ubranie i pieszo udałem się w stronę Bledu. Robiło się już szaro. Księżyc nisko nad Ribenską Gorą przebijał się przez zamglone niebo. Nie był jednak otoczony świetlnym pierścieniem. Nie wiem jak tutaj, u nas oznacza to dobrą pogodę następnego dnia...
C.D.N.