odc 14
Po powrocie z "szybkiej" Makarskiej równie "szybki" i lekki obiadek no .. i miał być spacer ... ale skończyło się na Pisaku co mi szczerze odpowiadało.
No i się zaczęło ... wodowanie wszystkiego co tylko pływa:
Materace - jeszcze suche ... Rafał w tle już szuka swojej Atlantydy
Trochę za blisko brzegu
Tu Ja ( z prawej) i Albert ... w tle Rafał i Ania na pływadłach
Fotki są z tej bardziej miejskiej plaży na którą przeszliśmy, bo ... podobno lepsze słońce było
:)
Fakt jest jednak taki, że nim spostrzegliśmy słonko było już za górami ... dziewczyny poszły "na górę", my zaś z Rafim postanowiliśmy rozpocząć " akcję Brač":
tutaj okazało się, że wziąłem wiosła nie od kompletu i nie da się ich złączyć:)
dwoma krótkimi "pagajami" daliśmy jakoś radę:
Brač nie został osiągnięty (poprawiam pisownie ze względy na Marshalla, który wykazał się sporą wiedzą z tego zakresu , tylko strasznie ciężko szukać liter z alfabetu łacińskiego ;/)
ale widoki z pontonu i tak były oszałamiające. Dopiero teraz widać było jak wysoko szosa jest nad Pisakiem, co tłumaczyło wszechobecną ciszę. Dla mnie rzecz szczególna jako, że mój dom jest oddalony od ruchliwej drogi o jakieś ... 10 metrów
.
W każdym bądź razie realnie oceniając byliśmy jakieś 300 metrów od brzegu, oczywiście PI x OKO hehe
Tak czy siak takie osiągnięcie trzeba było uczcić więc do pseudo zamrażarki i po piwku
Tego dnia zażyliśmy tego co było każdemu potrzebne ... błogiego lenistwa i beztroski:)
Na tarasowych rozmowach znów zeszło nam do wieczora (ten czas w Pisaku to chyba jednak tylko pozornie płynie wolniej).
Plan na kolejny dzień: Plażowanie + odłożona Brela i Baska
cdn...