No ale zaczynam :
Dzień wyjazdu 05.06.2009 ( piątek )
Wyjazd zaplanowaliśmy na późne popołudnie, mimo to obudziliśmy się wcześnie rano - nasz syn przydreptał w nocy do naszego łóżka skarżąc się na koszmary - stwierdziliśmy że pewnie jest podekscytowany wyjazdem i nie może spać. A że wiercił się niemiłosiernie i chrapał o dłuższym spaniu nie było mowy. Ale co tam - postanowiłam że nic nie zepsuje mi humoru i nie zmąci przygotowań do podróży. O ile na długo przed wyjazdem czułam już przedwakacyjne podniecenie to w dniu wyjazdu zupełnie nie czułam, że przed nami podróż i tak wyczekiwany urlop - ale byłam wyjątkowo wyluzowana - zapomniałam się do tego stopnia że rano prawie wyszłam ze sklepu samoobsługowego z pięknym plastikowym koszykiem zakupów w ręku ( oczywiście za zakupy zapłaciłam)
Po śniadaniu zjedzonym w miłym nastroju zaprowadziłam syna do przedszkola i powoli zajęłam się pakowaniem rzeczy .
Delektowałam się właśnie małą czarną nie zważając na bałagan w kuchni i stosy rzeczy czekających na poukładanie w torbach kiedy zadzwonił telefon - wychowawczyni z przedszkola zawiadomiła mnie że Paweł źle się czuje że boli go głowa i jest mu niedobrze , a że wiedziała że dziś wyjeżdżamy wolała nas uprzedzić. Rzuciłam wszystko i pobiegłam do przedszkola - po drodze uzmysłowiłam sobie że wyjęłam wszystkie dokumenty z torebki i nie mam nawet dyskietki do lekarza. Małemu na mój widok jakoś się poprawiło ale postanowiłam profilaktycznie wstąpić z nim do przychodni ( przecież to prawie po drodze ) i dobrze że zajrzeliśmy bo pani doktor nas przyjęła i stwierdziła ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu anginę
Możemy w ogóle jechać ? ! ? - tak ale przez kilka dni zakaz kąpieli w morzu i antybiotyk . No ładnie ! - Paweł niepocieszony, że nie od razu będzie mógł wskoczyć do morza a ja zmartwiona tym jak będzie przebiegać podróż. No ale ważne że możemy jechać !
Z powodu wizyty w przychodni trzeba było nieco przyspieszyć tempa ale wszystko udało się przygotować na czas . Bagaże, dokumenty, pieniądze, naklejka na szybie - wszystko jest na swoim miejscu - możemy ruszać. Wyjeżdżamy po 18-ej .
Pogoda dość słoneczna ale nie jest już upalnie jak przed południem. Początek trasy znamy już dość dobrze z naszych poprzednich wyjazdów na południe Europy : Cieszyn, Bratysława, Wiedeń, Graz, Maribor a potem już nieznane...
Pierwszy krótki postój na przejściu w Cieszynie mój małżonek udaje się po winietki, starszyzna na papieroska, ja wyciągam aparat i pstrykam pierwsze fotki, junior nawet nie chce wypiąć się z pasów . 15 minut i jedziemy dalej. Muszę dodać że mój małżonek należy do kierowców, którzy jak wsiądą do samochodu to chcą jak najszybciej dojechać- nie mam raczej mowy o włączeniu się wakacyjnego szwędacza, długich postojach itp. , ale ponieważ jedziemy na noc nie ma to znaczenia - planujemy dojazd na miejsce bez noclegu gdzieś na 8-9 rano.
Pierwsze kilka godzin podróży upływa nam dość szybko- co godzinkę zerkam na licznik robimy średnio 90/ h Młody czuje się dobrze, gra w gry, słucha MP3, wreszcie zasypia - nic mu nie dolega UFF !
Próbuję pstryknąć kilka fotek