Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Pisać czy nie pisać ? II Hiszpania 2010

Nazwa kraju Hiszpania wywodzi się od słowa Ispania, które oznacza Ziemię Królików. Język hiszpański wymieniany jest w pierwszej piątce najczęściej używanych języków na świecie. Najdłuższą rzeką Hiszpanii jest rzeka Ebro, licząca sobie 930 kilometrów. Hiszpanie to naród uwielbiający grę na loterii. Zdrapki można kupić na rogu każdej ulicy.
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 13.03.2010 22:00

Witaj masmedia.

Miałem coś napisać w Twojej poprzedniej relacji, a tam miałaś na początku wahania dotyczące wyboru-pisać nie pisać ? i komentarz mój, co prawda na końcu miał dostarczyć Ci kolejnego głosu na...? to za chwilkę :wink:.

W poprzedniej relacji dostrzegłem podwójny talent, który uratowałaś decyzją o napisaniu relacji.
Masz rękę do pisania, a ten drugi :?: - to opowiadałaś zdjęciami i fajnie to potrafisz oddać.
Mógłbym ją przeczytać bez słów ze zdjęć -a to jest coś :D.

Po tej pierwszej, nie potrafię zrozumieć w drugiej pytania w tytule: (oczywiście ja :wink: ) " Pisać czy nie pisać?..."

No oczywiście, że pisać :D.
A najważniejsze :!:
Nick zobowiązuje media dla mas wielbicieli :).

Pozdrawiam.
Piotr.
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 15:24

Dziękuję nomad !!!
Przeczytałam Twój post i moja reakcja była mniej więcej taka : 8O :?: 8O :!: 8O :o
Czy on pisze do mnie (o mnie), ???
Myślę, że grubo przesadziłeś z tym talentem, natomiast tych "mas wielbicieli" w ogóle już nie skomentuję :lol:
W każdym razie miło mi, że ktoś czyta moje relacje, a jeśli do tego komuś się podobają, okażą się przydatne bądź natchną kogoś do podróży to już jestem szczęśliwa.

W każdym razie dziękuję serdecznie i pozdrawiam! Mam nadzieję że ta relacja będzie Ci się podobała, choć będzie chyba nieco inna .

Mój dylemat zawarty w tytule tym razem jest bardziej związany z tym, że mam mało wolnego czasu i nie wiem jak pójdzie mi pisanie a nie chciałabym przeciągać pisania w nieskończoność lub przerywać lub co gorsza nie skończyć. Stąd dylemat czy w ogóle zaczynać. No ale skoro się podjęłam i obiecałam kilku osobom więc postaram się dotrwać .
Więc do dzieła:
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 15:40

Jak już zasugerowałam w poprzednim poście na jakieś 2 tygodnie przed wyjazdem mój nastrój się zdecydowanie popsuł. W pracy przesilenie, Bożena z Hiszpanii zrezygnowanym tonem donosiła o pogorszeniu się pogody ( całe dnie lało albo było pochmurno i zimno) nie wiedziałam w końcu jakie ciuchy pakować do tych walizek, w dodatku okazało się, że z naszej "wiochy " ( 100 tys. mieszkańców) nie ma normalnego połączenia do Wrocławia.

Któregoś dnia (o co bym się w ogóle nie podejrzewała) naszły mnie nawet jakieś czarne myśli dotyczące lotu samolotem :
- A co będzie jak podczas lotu złapie nas jakaś burza, wichura czy śnieżyca ?!?
- A co jak lotniska będą sparaliżowane, loty odwołane albo opóźnione ???
- A co jak się okaże że przed startem, że się boję latać i wpadnę w panikę albo coś ... ?
Ja twardzielka :wink: pytałam męża co mogą podawać pasażerom, którzy dostają świra na pokładzie z powodu strachu. :lol:

Dadzą Ci jakiś zastrzyk, jakiegoś "głupiego Jasia" i tyle - odpowiadał ze stoickim spokojem mój mąż :lol:
Bo nastrój mojego ślubnego z dnia na dzień zmieniał się odwrotnie proporcjonalnie do mojego - gdy ja byłam co raz bardziej przybita on co raz bardziej nakręcał się i ekscytował na myśl o wyjeździe, kuszony barwnymi opowieściami kolegów z pracy, którzy już w Hiszpanii byli, samolotem lecieli i Barcelonę zwiedzili . :lol:

Koleżanki i znajomi pocieszali mnie, że na pewno wszystko będzie dobrze i że mam się nie martwić tylko nastawić się pozytywnie i cieszyć z wyjazdu. Wszyscy prześcigali się w komentarzach jak to my się mamy dobrze i jak nam zazdroszczą i deklarowali, że chętnie się ze mną zamienią .

Jednak najgorsze przyszło w ostatnim tygodniu przed wyjazdem...
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 16:04

Staje się to powoli regułą, że nasze dziecko musi się pochorować przed każdą większą imprezą czy wyjazdem . Tak było przed dwoma ostatnimi weselami które się odbywały gdzieś w Polsce , tak było przed ubiegłorocznym wyjazdem do Chorwacji więc dlaczego miało by tak nie być teraz ???:evil:

Zaczęło się od bólu głowy - Paweł od lat cierpi okresowo na straszne bóle głowy- do dziś nie wiemy co jest przyczyną mimo dziesiątek badań, testów i konsultacji lekarskich w różnych miejscach w Polsce i nie tylko.
Bóle głowy to nie wszystko - zwiastują one kłopoty - jeżeli trwają zbyt długo dochodzi do porażenia nerwu III okoruchowego - dla wyjaśnienia dodam, bo mało kto się pewnie orientuje, że objawia się to zezem rozbieżnym i opadnięciem powieki lewego oka, które po jakimś czasie same się cofają.
Na szczęście kilka pobytów w szpitalu i wszelkie dostępne badania wykluczyły wszystkie najgorsze podejrzenia ale też nie pomogły w ustaleniu ewentualnej przyczyny i to dlaczego tak się dzieje pozostaje dla nas i dla wielu lekarzy wielką zagadką .
W każdym razie ból głowy nie zwiastuje nic dobrego i zawsze włącza u nas alarm i najwyższy stopień gotowości.

No i któregoś dnia mama zadzwoniła do mnie do pracy z informacją że Paweł wrócił z podwórka z bólem głowy (Jak tylko zobaczyłam na wyświetlaczu komórki że dzwoni już wiedziałam, że nie zwiastuje to nic dobrego :?)
Wizyta u lekarza niczego nie wyjaśniła - znowu nie wiadomo co się dzieje .

To już mnie przygnębiło do reszty - lot samolotem to nie jazda własnym samochodem gdzie można łatwo podróż przełożyć, przesunąć, czy się zatrzymać w każdej chwili. Na pokład nie można zabrać leków w butelkach, więc syrop przeciwbólowy odpada a czopek? Nie wiem czy będę w stanie w razie potrzeby zaaplikować czopek przeciwbólowy w ciasnej ( tak mi się zdaje) kabinie toalety kila tysięcy metrów nad ziemią ?
Poza tym co będzie na miejscu jeżeli mu się nie daj Boże pogorszy ? - gdzie nie ma naszego lekarza, gdzie istnieje mimo wszystko bariera językowa .
I co to za wypoczynek dla nas wszystkich ? :?

Ch.....oroba ! - wszystko się sprzysięgło przeciwko nam ??? :?
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 16:20

W każdym razie ostatnie dni przed wyjazdem były niezbyt ciekawe - zastanawiałam się czy w ogóle lecieć, nie miałam "weny" ani do pakowania ani do planowania i z niepokojem obserwowałam co się dzieje z naszym dzieckiem .
No ale dziecku na szczęście się nie pogarszało - lekarka nas uspokoiła, przepisała nam na wszelki wypadek leki włącznie z antybiotykiem, poinstruowała co i jak i pozwoliła lecieć.
Wyklarowała się wreszcie sprawa odwozu na lotnisko, w końcu zebrałam się w sobie, spakowałam nasze rzeczy, zrobiliśmy zakupy ( trochę polskich smaków dla naszych gospodarzy i jedzenie dla naszego dziecka ( strasznego niejadka ), które oznajmiło że nie będzie jadło innej wędliny niż ta z naszego sklepu a na pytanie co w takim razie będzie jadł przez 10 dni odrzekł że jajecznicę)
Wreszcie nadszedł nadszedł dzień wylotu.
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 16:49

Niedziela 21 lutego
Wstajemy dość wcześnie, jemy śniadanie ( nie wiem czemu przychodzi mi do głowy kretyńska myśl, że to może być nasz ostatni posiłek ), pakujemy resztę rzeczy : kosmetyki , dokumenty itp. Paweł na razie w porządku, moje kochanie w miarę dobrym nastroju- próbuję wybadać czy boi się lecieć :) ale niczego nie daje po sobie poznać .
Jesteśmy umówieni z moim tatą dużo dużo za wcześnie ale to z tego powodu że jest on klasycznym przykładem niedzielnego kierowcy, który jeździ rzadko i wypuszcza się tylko tam gdzie zna drogę na pamięć. Podejrzewam że gdyby nie problem z dojazdem i choroba Pawła nie zdecydowałby się na tak karkołomny wyczyn. :)
Uzgodniliśmy między sobą , że lepiej będzie żeby wracał do domu jeszcze za dnia ( a to gdzieś ok 200 km w jedną stronę ) a my sobie spokojnie poczekamy na lotnisku - inaczej czekałby mnie podwójny stres i nie wiem o kogo bałabym się bardziej czy o nas w samolocie czy o niego w trasie.
Znając go podejrzewałam że przyjedzie jeszcze co najmniej z pół godziny przed czasem ale jest punktualnie (z mamą dla dodania sobie otuchy)
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 17:02

Wysiada z samochodu , pomaga nam zapakować bagaże, po czym otwiera drzwi od strony kierowcy i zaprasza mojego męża za kierownicę :)
No cóż ... no to się odwieziemy :)
Podróż upływa wyjątkowo szybko i w miarę sprawnie - większość trasy pokonujemy autostradą więc nie ma problemów. Jedyny problem ma mój ojczulek, który głowi się jak w drodze powrotnej trafi na właściwy zjazd. :D Nie pomagają zapewnienia, że przed zjazdem będzie z pięć drogowskazów (mijaliśmy je po drodze). W końcu mama doprowadza go do pionu i przestaje ( przynajmniej głośno) wyrażać swoje wątpliwości. Ja pozostaję w nadziei że będzie dobrze .
Sam dojazd do lotniska nieciekawy - dziura na dziurze, przebudowy i słabe oznakowanie. Raz źle skręcamy (po skręcie pod wiadukt zero oznakowania) ale szybko trafiamy na właściwą drogę. W końcu dojeżdżamy.
Lotnisko z zewnątrz ( jak dla mnie ) prezentuje się nieszczególnie No ale co ja tam wiem przecież nigdy na lotnisku nie byłam - no ale kilka widziałam ( z zewnątrz ) i kilka na na zdjęciach i filmach :D :wink:

Wyjmujemy bagaże, wchodzimy wszyscy na lotnisko , tata szybko się żegna i już nerwowo pogania mamę żeby się zbierała do powrotu :) Odjeżdżają . Zostajemy na prawie opustoszałym lotnisku.
Ostatnio edytowano 14.03.2010 21:38 przez masmedia, łącznie edytowano 1 raz
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 17:49

Nie będę Wam pisała o ile za wcześnie byliśmy bo byście pospadali z krzeseł ze śmiechu :lol:
Najważniejsze, że po rozmowach telefonicznych z rodzicami przynajmniej o nich byłam spokojna. Tata poczuł się na tyle pewnie, że rozwinął na autostradzie zawrotną prędkość 140 km/h :)
Że lotnisko niewielkie to przeszliśmy je wzdłuż w szerz i w poprzek. Zajrzeliśmy chyba do wszystkich dostępnych pomieszczeń, zaznajomiliśmy się kompleksowo z ofertą kiosków spożywczych, sklepików z pamiątkami, kawiarni itp. Zapaliłam nawet świeczkę w kaplicy w intencji szczęśliwej podróży :)

Paweł przed makietą nowego terminalu, który ma być oddany w 2011 roku,
Obrazek

Moi panowie w kawiarni - w oczekiwaniu na kolejna kawę
Obrazek

W końcu nadszedł czas odprawy. Wszystko odbywało się zgodnie z opowieściami znajomych - szybko i sprawnie.
Jedno ciekawe zdarzenie miało miejsce podczas odprawy i kontroli bagażu podręcznego : przede mną któryś z pasażerów ( jak sie potem okazało starszy pan ) położył na taśmie torbę i odszedł . Obsługa lotniska spytała czy to moja walizka - odpowiedziałam, że nie ale widząc ich podejrzliwe miny zaczęłam się niepokoić. :
Cholera Co też może być w tej walizce ?!?
Na szczęście właściciel się znalazł i pomyślnie przeszedł odprawę , po czym znowu odszedł zostawiając walizkę z drugiej strony tego "czegoś" co prześwietla bagaż :)
Dopiero celniczka znalazła go w kawiarni zamawiającego spokojnie kawę. Nie wiem czy też leciał pierwszy raz ??? Dodam że był w towarzystwie małego chłopca - mam nadzieję że jego nie zgubił gdzieś po drodze.

Pozostało jeszcze trochę czasu do odlotu i oczekiwania po "drugiej stronie". Byłam wyjątkowo spokojna - mój mąż też nie wykazywał żadnych oznak stresu przed pierwszym lotem .
Znajomi instruowali nas żebyśmy w razie czego strzelili sobie coś na odwagę ale póki co nie było to nam potrzebne i dobrze bo mogłoby się to skończyć jak w przypadku pewnej pani, którą wywoływano chyba ze trzy razy do stawienia się na pokładzie samolotu i wyciągano prawie siłą ze sklepu Baltony w którym obsługa zastała ją kupującą miniaturki przeróżnych alkoholi ( zapewne w celu znieczulenia) z tym, że do całkowitego "odlotu" jeszcze przed wejściem na pokład samolotu już niewiele jej brakowało. Współczuję tego kaca :wink:
Ostatnio edytowano 14.03.2010 21:40 przez masmedia, łącznie edytowano 1 raz
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 14.03.2010 19:15

Witaj masmedia.

Dzięki za podziękowania i cieszę się, że będą nowości, to zawsze przyciąga.
Tym bardziej, że nigdy nie byłem w Hiszpanii kontynentalnej (fakt była Teneryfa, ale to były wyspiarskie klimaty).
Fajnie, że pojawią się nowe elementy, zawsze jest miło pooglądać i posłuchać nowych przygód.
Pozdrawiam również.

Piotr.
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 19:48

Witam ponownie :)
Chciałam już dziś przynajmniej odlecieć :) ale obowiązki rodzinne ...
No postaram się bo pewnie zanudziłam na śmierć moją epopeją o przygotowaniach do podróży
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 20:53

Wreszcie przyszła i nasza kolej. Zaczyna się sprawdzanie dokumentów. W jednej chwili tworzy się spora kolejka ale wszystko idzie sprawnie i wkrótce pierwszy autobus odjeżdża w stronę samolotu.
My wsiadamy do drugiego. Paweł podekscytowany wypatruje samolotu a ja szczęśliwa że wreszcie lecimy (choć po głowie przemyka mi myśl " teraz już nie ma odwrotu") Mój mąż natomiast dziwnie lustruje wzrokiem współpasażerów w autobusie - niczym John Mc Claine ze Szklanej Pułapki, który nawet w kilkutysięcznym tłumie jest w stanie wyłowić wzrokiem terrorystę czyhającego na nasze bezpieczeństwo :D
Do samolotu wsiadamy jako jedni z ostatnich. Większość osób albo już siedzi albo pakuje bagaże, my jednak musimy się przemieścić do środka samolotu w poszukiwaniu wolnych miejsc dla naszej trójki.
Ciasno i tłoczno. W końcu udaje nam się znaleźć wolne miejsca ale z widokiem na skrzydło samolotu - no trudno, nie ma czasu - stewardesy delikatnie poganiają wszystkich i za chwilkę już siedzimy zapięci w pasy.
Start !
Nie będę się rozpisywać na temat lotu bo zbytnio nie ma o czym . Przeżyliśmy start bez większego stresu, lot nie trwał długo - jedyne co mnie przeraziło na początku to moje problemy ze zrozumieniem języka.
Uczyłam się angielskiego przez trzy lata i miałam nadzieję, że nie wszystko zapomniałam. Jednak obsługa przekazywała informacje w takim tempie, że musiałam się dobrze wsłuchiwać żeby cokolwiek zrozumieć. (Po jakimś czasie zaczęłam " trybić" i na pocieszenie dodam, że w drodze powrotnej stewardessy mówiły po polsku ale też tak szybko, że nie wszystko zrozumieliśmy :) )
Dwie godzinki, za oknem głównie ciemności i już jesteśmy nad Hiszpanią . Widać światła miast, zniżamy się - jeszcze tylko lądowanie...
Zetknięcie z ziemią następuje szybciej niż się tego spodziewaliśmy stąd nie było czasu na czarne myśli :) Na koniec po udanym lądowaniu włącza się muzyczka jakby grana przez wiejską kapelę meksykańską z epoki Zorro :D Paweł uśmiecha się na pożegnanie do miłych pań, od których dostał do zamówionego przez siebie osobiście ( po angielsku) batonika drugiego gratis :) Fajne były te panie - mówi :)
Jesteśmy !!! :D
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 21:06

Z samolotu idziemy na lotnisko pieszo :?: Wyprzedzają nas nasze walizki i jesteśmy świadkami " delikatnego " obchodzenia się z bagażami na lotnisku.
Odbieramy torby i wychodzimy. W tłumie szybko odnajdujemy Bożenę - jest z koleżanką . Powitania, uściski ... Idziemy szybko w stronę parkingu pakujemy się do auta i zmęczeni ale szczęśliwi wsiadamy.
W drodze rozmowa toczy się w trzech językach : polskim , hiszpańskim i trochę angielskim. Okazuje się, że znajoma Bożeny to Węgierka i że mieszkała kiedyś w Polsce w Gdańsku i bardzo się jej tam podobało- nawet bardziej niż na Costa Brava 8O :?:
Marek głośno myśląc zadaje pytanie : ciekawe jakich pierwszych słów Kristina nauczyła się będąc w Polsce ? Jak myślicie jakich ? :wink: :?:
masmedia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 580
Dołączył(a): 11.01.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) masmedia » 14.03.2010 21:17

Po jakiejś godzince jazdy, około północy jesteśmy już na miejscu. Niewiele zdążyliśmy zobaczyć po drodze ale zapowiada się ciekawie, nie pada i wcale nie jest tak zimno :)
Oczywiście rozmowy nocą trwały gdzieś do trzeciej nad ranem i wreszcie wykończeni padamy do łóżek.
Rano wita nas taki widok z balkonu :

Obrazek


C.D.N
Muliness
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2653
Dołączył(a): 12.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Muliness » 14.03.2010 22:44

:D :D :D
Super jesteście dzielni ;) Ciesze sie , ze już dolecieliscie Czekam na CD;)
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 14.03.2010 22:56

Siedziałem kiedyś z masmedią przy jednym stoliku :D
więc poczytam o feriach w Hiszpanii, zasiadając w kąciku :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Hiszpania - España



cron
Pisać czy nie pisać ? II Hiszpania 2010 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone