Aura za oknem sprzyja plaszczeniu tyłka przed telewizorem więc zamiast gapić się w ekran na bezwartościowe produkcje TV, zasiadłem do pisania relacji dopóki wspomnienia jeszcze całkiem nie wystygły. W sumie to nie mogłem się już doczekać żeby coś naskrobać bo przyznam, że mnie to wciągnęło Do rzeczy.
Cześć I
Powtórka z rozrywki czyli rzecz o męskich decyzjach
Mówią, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki ale wychodzi na to że niesłusznie. Po spędzeniu większości styczniowych i lutowych wieczorów na bezowocnym (głównie z powodu cen) poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na urlop w Cro, wreszcie się poddałem i podjąłem jedynie słuszną decyzję o powrocie w to samo miejsce co przed czterema laty czyli do małej miejscowości o nazwie Pirovac między Sibenikiem a Zadarem. Powody były czysto ekonomiczne - ta sama cena co 4 lata temu oraz praktyczne - miejsce sprawdzone i odpowiadające nam pod każdym względem. Wprawdzie zarzekałem się wcześniej, że w to samo miejsce nie chcę bo przecież tyle jest w Chorwacji do zobaczenia ale co zrobić, tak bywa. Wyboru absolutnie nie żałuję i postaram się to uzasadnić w tej relacji.
Jakby kto miał ochotę najpierw poczytać poprzednią relację to podaję linka:
pirovac-2008-t35298.html
A pirovac z góry wygląda tak:
Teraz już przyspieszę, żeby nie zanudzać. Po zabukowaniu dokładnie tego samego apartamentu co poprzednio oraz bliźniaczego dla znajomych, ani się obejrzałem a tu sierpień i auto już zapakowane
A zapakowane auto wygląda tak:
Po poprzednich doświadczeniach absolutnie nie chciałem jechać na noc więc ambitny plan - wyjazd 3:00. Zawsze to kilka godzin snu nocnego i jazda w świetle dziennym też męczy znacznie mniej. Obawy były bo auto niestety bez klimy i tym razem jedziemy w składzie rozszerzonym bo z nami niespełna 2-letni syn Wojtek Okazało się, że obawy były niepotrzebne bo Wojtek zuch chłopak dał radę bez większych problemów.
Trasa jak poprzednio:
Jedziemy na dwa auta więc zawsze to raźniej, walkie-talkie przygotowane, w drogę.
Pierwszy postój gdzieś w Czechach.
Dalej właściwie nuda, aż się wszyscy pospali
Towarzystwo niech mnie drzwi, z nikim nawet pogadać
Kolejny postój w Austrii...
... ze śniadaniem:
A że parkingi w Austrii niczego sobie to się jeszcze raz zatrzymamy, a co
Zmiennik:
I pilot:
Ale nie ma się co smarkać, jedziemy bo kawał drogi przed nami:
I tak by ta sielanka trwała i trwała gdyby nie... Słowenia
I jak tu mieć dobre wspomnienia z tego małego kraju? Drogie winiety, autostrad jak na lekarstwo i korki, korki, korki. W sumie na trasie o długości 1020 km tylko w Słowenii zatrzymały nas korki i w sumie kosztowało nas to 2 godziny. Co się dziwić skoro np. jeden pas autostrady nagle kończy się w szczerym polu bez żadnego ostrzeżenia . Korek murowany. Ale nie ma się co użalać. W porównaniu z tym co przeszliśmy 4 lata temu teraz to było małe miki Szczegóły w poprzedniej relacji pirovac-2008-t35298.html .
W końcu droga czysta i jedziemy:
Upał nie odpuszcza
I w końcu jesteśmy! Do celu jeszcze daleko ale już jesteśmy "u siebie" więc teraz to już jakoś zleci
cdn