Część V
Home sweet home czyli Pirovac - odsłona drugaJak już pisałem nasze pierwsze spotkanie z Pirovacem miało miejsce 4 lata temu. Nie miałem obaw przed powrotem ponieważ byliśmy baaardzo zadowolenie z pobytu a dodatkowo teraz jechaliśmy nie sami a ze znajomymi więc wszystko wskazywało na to że urlop będzie udany. Pirovac nie jest wstrząsająco piękny, trzeba to sobie otwarcie powiedzieć. W porównaniu z takimi perełkami jak Trogir czy Split i mnóstwo innych wypada blado. Czy polecił bym Pirovac jako dobre miejsce na urlop? Oczywiście TAK
Jeżeli ktoś szuka głośnej "rozrywkowej" miejscowości z dyskotekami, tłumem na plaży i mnóstwem straganowych budek to zapraszam do Vodic (10 km dalej) albo do Makarskiej jeżeli Vodice były by za małe. Natomiast jeżeli masz dzieci, lubisz spokój, małą ilość miejsc do wydawania kasy i chcesz mieć wszędzie blisko - jedź do Pirovaca. żeby nie zanudzać najpierw kilka fotek a później jeszcze trochę hymnów pochwalnych na cześć
Ostatnie zdanie. Mógłbym tak dobrać fotki, że szanowni czytelnicy powiedzieli by: "co się czepia, przecież miejscowość pierwsza klasa" ale że brzydzę się obłudą a ta relacja to nie folder z biura podróży więc pokaże całą prawdę jak w Dzienniku Telewizyjnym
Wieczorem robi się pięknie:
W związku z tym, że nasz syn ma niespełna dwa lata i lubi się chłopak za dnia zdrzemnąć, dlatego ustaliliśmy z małżonką że karnie będziemy z nim chodzić na spacerki z wózkiem na zmianę co drugi dzień. Taaaaa, no to chodziliśmy. Żona była słownie jeden raz. "Nigdny nie wierz kobiecie, ... tra la la la la la la". Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
Ponieważ, jak już wcześniej pisałem, mój kolega Krzysztof jest "umiarkowanym plażowiczem", więc chętnie mi w tych spacerkach towarzyszył
A że mój syn zazwyczaj zasypaił w wózku na drugim skrzyżowaniu licząc od plaży więc my zaraz myk, i na Karlovacko
Nawet sobie upatrzyliśmy taką sympatyczną kawiarnię z klimą i z darmowym wi-fi
Sielanka - Wojtuś śpi, żona się smaży gdzieś tam nad wodą, zimne Karlovacko leniwie rozlewa się po układzie trawiennym... się rozmażyłem
A spacerki wyglądały tak:
A to nasza kafejka z klimą:
Bywało i tak, że najpierw kawa
Zasadniczo Pirovac po pierwszym razie na tyle podniósł poprzeczkę (w naszych kryteriach oczywiście), że znalezienie odpowiedniego miejsca na kolejny urlop było mocno utrudnione. Apartament bez zarzutów, z klimą i dużym balkonem (cudowne śniadanka na świeżym powietrzu nad samym morzem), 100 merów do centrum, największy sklep w mieście w tym samym budynku na dole, do plaży (żwirowej - uwielbiam) 300 metrów, co najmniej kilkanaście restauracji godnych uwagi, imprezy w mieście prawie co drugi dzień, nie za wiele budek z chińskimi zabawkami, atrakcje dla dzieci (dmuchane zjeżdżalnie, małe wesołe miasteczko), bardzo długa płycizna na plaży (idealnie dla dzieci). Jak dla mnie brakowało tylko internetu w apartamencie ale za to był w każdej restauracji w centrum. Wystarczy tej wazeliny. Czas na zdjęcia.
Na plaży - restauracja. Karlovacka, sladoledy, kawka, pyszne tortelini, pizza, cevapi i co tam kto lubi:
A to ja i kawałek plaży
Nasze apartamenty. Odnośnie widocznego na pierwszym planie "wózeczka" rozpiszę się później
Biuro turystyczne po drugiej stronie ulicy:
I pozostałe ujęcia naszych apartamentów. Apartamenty na górze budynku a na dole studentac, bank, bankomat, turist office, jakiś butik:
No i jak tu nie lubić Pirovaca. My tu sobie spokojnie gadu-gadu w restauracji w oczekiwaniu na oradu na żaru a tu nagle orkiestra dęta:
I wspomniane wcześniej rozrywki dla nieletnich:
A to już jakiś meczyk. Boisko służyło zazwyczaj do gry w bule ale na czas rozgrywek (bo trwały kilka dni a widownia była imponując) zostawało przekształcane w boisko do piłki nożnej. Ewentualnie adoptowano fragment parkingu na ten cel:
Jak pisałem wieczorem często "się działo". Poniższe zdjęcie nie przedstawia pożaru a spontaniczny pokaz sztucznych ogni na dachu jednej z restauracji (pyszne cevapi mieli tak na marginesie):
A to zdjęcie zrobiłem już z balkonu podczas jednego z "bankietów"
Nie wiem o co chodziło ale bodajże o północy spora ilość łódek wypłynęła na zatokę i wszyscy w tym samym czasie odpalili race. Widok niesamowity. Zaraz po tej ceremonii gdzieś na wyspie Murtor po drugiej stronie zatoki był pokaz sztucznych ogni.
Przeglądam te zdjęcia i przeglądam i okazuje się, że tyle różnych tematów do poruszenia związanych z samym Pirovacem przychodzi mi do głowy, że starczy co najmniej na jeszcze jedną część. W związku z tym na dzisiaj już zakończę i wrócę do tematu późnej. Na zakończenie wspomniane przy okazji Sibenika Pirovackie sladoledy
cdn...