NIE BYŁEM W CHORWACJI w tym roku... przerwa... szok... Dałem się namówić na wyjazd gdzie indziej... szok żony, że przekonała... A bo chciała samolotem... A bo znajomi chcieli all'a... a bo to, a bo tamto, a bo siamto... Nie była samolotem, znajomi za to byli na all'u. Nie wszyscy znajomi, ale Ci co chcieli nie popuścili i spędzili wakacje bez nas. Ich strata... tyle, że przez nich, nasz urlop rozpoczął się 21 września. Plus taki, że większość już po urlopach, a My byliśmy przed hehehe. Szuje z nas....
Tak więc... będzie tutaj mała relacyja z tegoż wypadu. Częściej okraszona zdjęciami (standardowo krzywymi i brzydkimi), niż słowem, bo co tu pisać, jak wypad odbył się w towarzystwie dwóch małych ludków, co to jeszcze na nocnik mówią mama, a i jeden, to do tego nocnika jeszcze nie trafia... Relacyja owa, aby tradycji stało się zadosć, zapewne nie będzie skończona, jak i moje wcześniejsze... taka tradycja... choć może tym razem będzie inaczej, skoro nie będę się rozpisywał o tysiącach kilometrów przejechanych, legendach "pagowskich", czy też autostradach w USA i Kanadzie...
Towarzyszyć będzie Pijany Pinokio... Napiszę, dlaczego nienawidzę każdej możliwej fontanny... co mogą robić krowy na moście oraz trzeba się wreszcie zastanowić, kto rozpylił sztuczną mgłę???!!!!
No!:)