No to startujemy. Winietki kupiliśmy wcześniej przez neta więc auta już oklejone. Ruszamy z za Torunia 10.07 - Planowo miało być o 9.00, ale bunt na pokładzie pierwszego auta - jedziemy na 2, spowodował że ruszyliśmy ok. południa. Przewodnikiem jest mój teść- nawigator, który prawie co roku nawiedza Chorwację, więc ja spokojnie z żoną i dwójką dzieci zamykam "peleton". Trasa obrana - Czechy, Austria, Słowenia i Chorwacja. Łącznie mamy 1600km. Padła decyzja o łyknięciu na raz z dłuższym postojem za Wiedniem. Poza opóźnieniem startu dalej szło znośnie. W Czechach za to Armagedon. Trafiliśmy w środek burzy i ulewy. Przyznam, że czegoś takiego za kierownicą nie przeżyłem jeszcze - czarno i ściana deszczu. Jechało się tylko za światłami samochodów. Teść ze swoją bandą uciekł na stację a ja postanowiłem brnąć daje - póki jadę to jadę. Szybko wyjechałem z burzy,ale moja nawigacja zaczęła totalnie głupieć a nawigator gdzieś się "zapodział: . Później już spokojnie za Wiedeń i należna przesypka - tylu rodaków za granicą to nigdy nie widziałem. Dzieci wyspały się wcześniej i stwarzały pozory grzecznych. Jak tylko otworzyłem oko pytały się "tata - śpiiisz?" Przez cały pobyt w Cro czułem skręcenie karku. W końcu ruszyliśmy - na granicy pusto i wjechaliśmy do Chorwacji. Widoki - co Wam będę opisywał. Znacie je . Autostrada w miarę pusta więc można się było rozkoszować nimi i licytować, który tunel dłuższy.
Jakieś 150km do celu mój samochód dopomniał się przerwy - czerwone światło na blacie i komunikat o oleju podniosło i ciśnienie krwi. Parking był jak na zawołanie. Szybko się okazało że z autem ok - wystarczyło dolać odrobinę oleju ale za to było to prawdziwie pierwsze zetknięcie z Chorwacją - ogłuszające cykady i widok:
Lecimy dalej ale już wiem, że będę chciał tu wracać.