cd
Dodam jeszcze, że cena biletów to 2 euro od osoby dorosłej, dzieci nie wiem, pewnie 1.
Decyzja zapada, my wchodzimy, a Nata wraca do kotów pod fontannę, kupujemy bilety i drepczemy w górę. Dziwna to droga, ktoś wylewa wodę przez okno, ktoś wiesza pranie... schodki koślawe, wyślizgane. Gdy wychodzimy z cienia budynków zaczyna być nie ciekawie. Widoki co prawda coraz lepsze, jednak po chwili całe ubranie przywiera ściśle do skóry, a ta broni się potokami potu.
Przystaję, opieram się o mur, a on gorący, w jego cieniu też nie lepiej. Przerw nie ma więc sensu robić, przystaję na chwilę i myślę jak daleko dam radę wejść.
Mąż wspiera mnie jak może, ja jednak szybko się poddaję. Wchodzę kawałek, tak, że mam dachy pod sobą, jednak dalsza droga wydaje mi się lekko nierozsądnym krokiem.
Mąż jednak chce podejść wyżej, daję mu aparat a sama podziwiam widok z mojego miejsca i wsłuchuję się w beczenie jakiejś kozy, bo to chyba koza była, tylko gdzie się schowała?
Czekam na męża i myślę, co robić, znając jego upór, mogę stać tu jeszcze i godzinę, a Nata na dole sama, a jak zabłądziła? Piękny ten Kotor, góry piękne, tylko ten upał, nawet usiąść nie ma gdzie, wszystko gorące....
Tak sobie stoję i myślę i w końcu doczekuję się męża. Daleko i on nie zaszedł. Oto widok z jego miejsca:
I jeszcze mury:
Musi wystarczyć. Ledwo schodzę w dół, mam ochotę zdjąć buty, ale kamienie gorące... ech... nareszcie na dole, przy dziewczynie z biletami spotykamy parę młodych Włochów. Patrząc na nasze miny uśmiechają się i pytają po angielsku , czy jest sens iść. Odpowiadam, że jakiś jest, ale że jest za gorąco. Oni już kupili bilety, mury i ich zaprosiły
Dochodzimy do Natalii, która napoiła już wszystkie koty woda z fontanny oblewając przy tym pół placu.
Woda zimna i smaczna, dziecko z radością polewa nam stopy. Dumna z siebie nie jestem, ale cieszę się, że chociaż ten kawałek udało się podjeść.
Plac z fontanną znajduje się przy Bramie Północnej, tzw. Rzecznej, na bosaka wychodzę za mury zobaczyć rzekę Skudrę i raz jeszcze zerknąć w górę:
Wracamy w kierunku Bramy Morskiej podziwiając kolejne uliczki. Przed Bramą jeszcze zdjęcie pod palmami i wsiadamy do auta.
Zostawiamy za sobą cudny Kotor udając się w stronę Lepetani, skąd promem przepływamy do Kamenari i wracamy na drogę, którą przybyliśmy nad Zatokę Kotorską. Przeprawa kosztuje 4 euro, za samochód, pasażerowie gratis.
Jeszcze jeden widoczek z auta:
Na granicy cisza, pan w budce siedzi tyłem zajęty rozmową, zwalniamy prawie do zera, nic sie nie zmienia, mąż rusza a w tym momencie ja kątem oka widzę, że z okienka wystawia się ręka, a po niej i cała głowa.
Wsteczny i podjeżdżamy "zanim zaczną strzelać" , facet w budce śmieje się, my też
. Zagląda w paszporty chyba tylko dla formalności po czym macha z uśmiechem ręką.
Gdy dojeżdżamy do Slano robi się ciemno.