ines który? który to?
My Orebic jakoś tak niechcący pominęliśmy, myślałam, że staniemy, połazimy, a tu nagle dojechaliśmy do portu, pan pokazał karteczkę z narysowana pozycją do czekania na prom i jechać kazał. Jak już pojechaliśmy i stanęliśmy to czasu było ni w 5 ni w 10, za dużo, żeby w aucie siedzieć, za mało żeby gdzieś iść. A jak wracaliśmy to już mieliśmy lekko dość. Ale Orebić zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, to takie kolorowe, "eleganckie" miejsce. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
A Korcula? Korcula zaskoczyła mnie małą ilością turystów, gdyby nie ekskluzywny ślub jaki szykował się przy kościele to bym powiedziała, że wręcz pustawo było. A ślub brali jacyś anglojęzyczni prominenci, takiego nawału bajecznie pięknych sukni, cudnych kapeluszy i idealnych garniturów w życiu nie widziałam, a zapach jaki się za nimi unosił... jedno wielkie "wow". Chyba stałam z otwartymi ustami na widok tych pięknych pań, wystrojonych małych dziewczynek i odszykowanych mężczyzn. Zewsząd schodzili się goście, członkowie chóru i inni zaangażowani. Było ich tak dużo, że odpuściłam sobie robienie zdjęć w uliczkach, żeby im na drodze nie stać. Nie udało mi się namówić męża na zajrzenie do kościoła, ciekawa byłam wystroju, no i panny młodej. Nie doczekaliśmy się jednak. Zdjęć nie ośmieliłam się robić
. A może to wcale nie był ślub? Tylko co? Sama już nie wiem
Spędziliśmy tam sporo czasu spacerując, podziwiając i wzdychając.... bardzo, bardzo fajne miejsce.
Tędy szliśmy z parkingu (bezpłatnego)
Mewa pilnuje, coby się człowiek nie utopił?
Odpoczynek w drodze powrotnej do auta:
opuszczając Korculę
czułam podobny żal jak wyjeżdżając z Kotoru i nie wiem które miejsce bardziej mi się podobało
W drodze powrotnej obiecujemy dziecku wieczorną kąpiel na plaży przy campingu Prapratno. Tam też jemy pyszną kolację w restauracji u góry z widokiem na camping, kąpiel jednak kończy się na moczeniu nóg. Zanim zjedliśmy, zatokę pokrył głęboki cień, woda nabrała byle jakiego koloru, plaża wyglądała fatalnie bo burzy, na plaży rodacy skrzykiwali się na piwo, więc odpuściliśmy pobyt tam i wróciliśmy do domu "niewykąpani"