Nastał dzień powrotu. Wstajemy rano , śniadanie, pakujemy auto. Pożegnanie z sympatyczna właścicielka , ostatni rzut oka na okolice i jedziemy. Plan pierwotny zakładał tez trasę trzy dniową , ale inna drogą przez Słowenię , nocleg w Grazu , zwiedzanie Wiednia i dojazd do Cieszyna, nocleg w Cieszynie . Auto zapakowane , ruszamy każde dotknięcie sprzęgła to pisk , żona stwierdza może trzeba było robić . No trudno za późno klamka zapadła ruszamy . Powoli pokonujemy uliczki Ciovo aby jeszcze nacieszyć miejscowym klimatem. Po drodze mijamy dwa samochody z gdańską rejestracją wymieniamy uśmiechy . Udaję się w kierunku autostrady ( jak dobrze że są autostrady ).
Do Zagrzebia bez problemu zero korków przejeżdżam odcinki po 100 kilometrów nie dotykając sprzęgła. Przed Zagrzebiem słyszę że korek do bramek na godzinę stania , myślę że moje auto nie wytrzyma podjeżdżania. Jak dobrze że mam CB , od jadących od strony bramek dostaję radę aby wjeżdżać na pas dla płacących kartą idzie prawie na bieżąco. Jadąc widzę w tym korku samochody które wyprzedziły mnie wiele kilometrów wcześniej
Mijamy Zagrzeb udajemy się w kierunku granicy ze Słowenią , dziękując niebiosom za każdy przejechany kilometr. Tu niestety nie było już tak różowo korek i musimy swoje odstać część drogi jest z górki, więc jest mi to na rękę . Pisk jest tak słyszalny , że stojący obok patrzą na mnie jak na zjawisko. Celnik ze Słowenii oddając paszporty aż się skrzywił co się dzieje. Mijamy granicę. Miałem przygotowane szczegóły objazdu ale w zaistniałej sytuacji kupujemy winietę i jedziemy autostradą. Po południu dojeżdżamy do Hotelu w Gratzu Polecam Oekotel milutko,czyściutko i gratisowy internet a ceny całkiem przystępne.
Pierwszy etap zaliczony .
Wstała niedziela , jedziemy do Wiednia. nie zmieniamy planów , przecież nie będę zwiedzał z samochodu postawię go w jednym miejscu. Jest niedziela więc korków chyba nie będzie. Po wjeździe do Wiednia zaczynam mieć problemy z jedynką . Zostawiamy na pierwszym lepszym parkinu i ruszamy na zwiedzanie , szczęśliwi że pokonaliśmy już taki odcinek.
Kilka fotek z Wiednia
Pogoda w Wiedniu daleka od Chorwackiej, zimno i zaczyna padać .
Zwiedzamy katerę Sw Szczepana. Elewacja jest w remoncie , ale na rusztowaniu jest naciągnięta osłona na której odwzorowany jest jej wygląd
Późnym popołudniem opuszczamy Wiedeń , z biegami już walczę . podczas ruszania zaczyna szarpać autem oznaka że docisk też już się kończy.
W sumie nie wiele mi zostało do Polski , ale czuję że auto się kończy , dojeżdżamy do Mikulova
.
W Brnie zamotałem się na remontach ale moja Wojciechowska , wyprowadziła mnie na właściwą drogę. Dalej jedziemy w ulewie, wrzucenie jedynki graniczy z cudem , przy hamowaniu wciskam sprzęgło już nie wysprzęgla do końca. Modlę się o cud . Odliczamy kilometry do polskiej granicy. Koło godziny 21 docieramy do Cieszyna , cieszymy się jak dzieci . JESTEŚMY W POLSCE !!!!. Nocujemy.
Nie mam pomysłu jak przejechać przez Polskę , jakby tu była autostrada ale nie ma. Rano niestety pod hotelem coś gruchnęło no i THE END stoimy. zero sprzęgła.
Ruszam na poszukiwanie warsztatu. Oczywiście wszędzie kolejki i nie mas szans na naprawę W końcu trafiam do Bosch Service Martynek. Pan mimo tłoku obiecuje mi pomóc. Wkładam dwójkę i ruszam na rozruszniku.
Auto na podnośnik mechanik spojrzał na winiety na szybie i się śmieje. Pytam co go tak rozbawiło , a on mówi że od zeszłego tygodnia miał cztery samochody z turystami do Chorwacji . Trzy an powrocie do kraju a jednego który wyjeżdżał , ten miał największego pecha bo na odcinku 500 km od domu do granicy zatarł silnik. Auto zostawił , w Cieszynie wypożyczył drugie przepakował się i pojechał dalej.Po wyciągnięciu skrzyni ukazuje się obraz zniszczeń łożyska praktycznie nie ma , słoneczko połamane, łapa sprzęgła wytarta . Zamawiają części , po godzinie 16 wyjeżdżam z warsztatu , autko jak nowe . Zapłaciłem 1000 zł no cóż doliczyliśmy do wycieczki .
Można powiedzieć że mieliśmy nieziemskie szczęście że tak się skończyło.
Rodzina po północy zasnęła , jadę z radiem , do domu docieramy o 3 nad ranem.