Kiedy nadarzyła sie okazja powiedziałam do Pati i Marty;
-Dziewczyny ...musimy pogadać..
-O czym?!-wpadła mi w słówko córka.
-... a chociażby o tym, że Marta płacze..-odpowiedziałam wpatrując sie uważnie w twarz Patrycji.
Ta popatrzyła na mnie złowrogo i syknęła:
-..o Boże..! sie zaczyna...!
Wywrociła oczami, zrobiła odpowiednia minkę i dodała:
-Weź mamo przestań, dobra?!
Straciłam na moment pewność siebie, bo jak sie można było spodziewać, moje dziecko, zareagowało w typowy dla niej sposób..
Cos co było dla niej niewygodne zbywała lekka pogardą.
Nie powiedziała nic wiecej, ale jej mina ''mówiła'' za nią.
Widać było, że rozdrażniłam ją lekko.
Ja jednak, przygotowana niejako na takową reakcję, ciągnęłam bezlitośnie:
-Czy tego chcesz czy nie Pati ..wysłuchasz co mam do powiedzenia, bo ja już nie mogę patrzeć jak Marta chodzi ''osowiała'' i ''markotna''.!
- A to może moja wina????-podniosła glos Patrycja ''ciskając błyskawice'' w strone Martusi, która milczała, uciekłwszy wzrokiem gdzies w bok.
-Oczywiście, że Twoja.. młoda damo! Zajęłaś się chłopakiem i zapomniałaś, że wzięłas koleżankę na wakacje!
Mój glos zabrzmiał troszkę ostrzej niż może powinien, ponieważ z lekka zaczełam się już irytowac.
Patrycja nie widziała problemu czy też nie chciała zauważyć..?!
Problem przecież jednak...był! (I to przez duże ''P'').
-Nie przesadzaj.. dobrze?!-odpowiedziała Patrycja i odwróciła sie, szykując się do odejścia.
-Pati...ja nie skończyłam!-rzekłam zdecydowanym tonem.
-Daj mi spokój mamo...nie moja wina, ze Marta tylko fochy strzela i się dąsa jak małe dziecko.Czy ja jej zabraniam z nami chodzić?!
Nic jej się nie podoba i obraża się o byle co!
Marta wstając od stołu, powiedziała tylko:
-To nie ma sensu!- i popedziła do pokoju.
Zostałam w kuchni sama z moim najstarszym dzieckiem .
Poczułam wielkie przygnębienie.Bezradność skradała się na paluszkach i czułam za soba jej oddech..
Ta rozmowa to nie był nawet ''szach-mat''.To była iście patowa sytuacja.
Pozbawiona możliwości wykonania żadnego ruchu, westchnęłam i popatrzyłam w egoistyczne oczy mojego dziecka.
Nie dostrzegłam w nich żadnej oznaki chęci zrozumienia problemu.
.. ja...
''Zaszachowana'' przez postawe corki i Marty...nie mam żadnego pola manewru.
Marta ''zamknęła się'' w sobie a moja Pati...ani mysli słuchać kogokolwiek...i czegokolwiek..
Próbuje jeszcze ''dotrzeć'' do mojej córki , mówiac:
-Patrycja...zaprosiłas kolezankę na wakacje...postępuj zatem odpowiedzialnie i ..zajmuj się nią należycie!
Córka zniecierpliwiona zapytała:
-To co ...ja mam być jej niańką???-dodając po chwili rozeźlonym tonem:
- Zlituj się mamo!..Ona nie ma pięciu lat!
..już żałuję, że mi ten pomysł wpadł do głowy, bo nie myślałam ,że ona taka będzie..!
-A ja mam nadzięję, że dotrze do ciebie znaczenie słowa: ''odpowiedzialność''...bo zachowujesz sie jak smarkula!
-..dzięki mamo!-moje dziecko rzuca sarkastycznie, ''dotknięta do żywego''..i robi ''w tył zwrot''.
''To sobie pogadalam..''-gadam sama ze sobą.
Niesmak z calej tej... źle przeprowadzonej rozmowy ''zalega na duszy''.
Dyskomfort narasta.
To dopiero poczatek holideju a co będzie ...później..kiedy już ''na starcie'' jest ..niewesoło..
Nie chcę sobie nawet wyobrażać!
Problem..niczym drzewo.. zaowocuje kwaśnym i cierpkim owocem.. za kilka dni.
A próbował ktoś ''dzikie jabłuszka ''?!(..sa strasznie...''fujskie''!)