Ten .. pomysl Ani z deptaniem byl genialny.Zamiast zdzierac sobie dlonie wystraczylo troszke ''tancow'' i pranie mozna bylo rozwieszac.
Dalo nam tez i troszke ..zabawy.
Basiulinek jak zobaczyl ile tego zrobilismy zalamala rece i stwierdzila, ze nastepnym razem wyprobujemy pralke (ktos tylko bedzie musial stac na strazy i pilnowac maszyny).
Swoja droga to nie wiem jakim cudem ale zawsze (nie wazne czy w domu czy na wakacjach) tego prania mam..''tony''.
Szybciutko jakos nam ten czas minal i nadeszla pora by pojsc cos zjesc.
''Straszyzna dzieciowa'' poplynela na Korcule a my w doskonalych nastrojach poszlismy do Peljeski Dvori.
Usiedlismy przy stoliku rozgladajac sie ciekawie dookola.
Ja w szczegolnosci zainteresowana bylam ta...muzyka na zywo oraz parkietem.
To drugie wydawalo mi sie takie male i choc okragle to ...niewystarczajace dla wszystkich gosci.
Zalozylam z gory , ze kazdy bedzie tanczyl i ze bedzie scisk i tlok (nic bardziej mylnego bo tylko czasami zdarzaly sie ''tlocznosci'').
Niektorzy wcale nie wykazywali zainteresowania tancem.
Garstka tanczyla ..reszta spokojnie siedziala przy stolikach ''posilkujac sie''.
Nie wiem co sobie zamowilismy ale wiem, ze smaczne to bylo a ceny przystepne.
Musze tutaj oddac czesc kelnerowi Iwankowi.Ten chlopak przechodzil samego siebie.
Lawirowal miedzy stolikami dwojac sie i trojac aby szybko obsluzyc gosci.
Niewymuszony usmiech na twarzy, wesole spojrzenie.
Chcialoby sie go usciskac za takie wlasnie podejscie do klientow.
Ja wiem , ze to tez zasluga napiwkow(czasem wcale nie takich znowu malych) ale..pieniadze pieniedzmi...
On po prostu mial w sobie taka serdecznosc..zyczliwosc wypisana na twarzy, ze ujal mnie tym od pierwszej chwili.
Od tamtej pory dla mnie ta restauracja zmienila nazwe na: ''u Iwanka''.
Chwilke przed wyjazdem do Orebica dolaczylam do forumowej Rodzinki sluchajacej cro muzyczki i wprost nie moglam doczekac sie czy wylapie cos z Radyjka.
Kiedy Zespol muzyczny zaczal grac okazalo sie, ze nikt tak strasznie na parkiet sie nie kwapi...nikt sie nie zrywa i nie pedzi...
A juz wyobrazalam sobie, ze na dzwiek pierwszych akordow ludzie tlumnie ''powstana''..
Zbilo mnie to z tropu.No i co???
Na parkiecie tylko jedna para a ja mam ze Sloncem isc sie bawic..hmm...
Zamyslilam sie ..
Z jednej strony nogi az sie rwaly z drugiej deprymowal mnie brak tanczacych ludzi.
Znowu niesmialosc sie we mnie odezwala.
Niepewnie rozgladnelam sie za Iwankiem...bo winko nam sie skonczylo.
Zamowiwszy druga karafke Slonce zapytal:
-Idziemy sie zabawic?!
-Nie jestem pewna...-odpowiedzialam z wachaniem.
-Chodz!-rzekl maz a ja zrobilam tylko jakas glupia mine.
Tak calkiem na trzezwo nigdy nie potrafilam sie bawic..
-Zaczekaj..skoncze moje winko i ...pojdziemy-obiecalam.
Saczylam je powolutku z nadzieja, ze towarzystwo sie ''rozrusza''..ale nie zanosilo sie na to.
Na parkiecie dwojka maluchow szalala z radoscia i wspomniana para.
Zaczelam sie bac, ze chyba przyrosne do tego siedzenia bo jakos nie mialam odwagi by ot tak wlezc na parkiet i sie bawic.
-Idziesz wreszcie?!-zniecierpliwiony malzonek zrobil gniewna mine.
-..no ide..-odrzeklam dalej siedzac.
-???-Slonce wpatrywal sie we mnie wyczekujaco.
-Poczekaj zapale sobie tylko ...-co powiedziawszy siegnelam po ''przyjaciela''.
Zawsze to kilka minut do zyskania.
Kiedy jednak niedopalek wyladowal w popielniczce malzonek wzial mnie za reke i delikatnie pociagnal.
Podnioslam pupe i pomaszerowalam z mina skazanca na parkiet.
Po godzince troszke wiecej ludzi ruszylo w nasze slady i juz parkiet nie swiecil pustkami...ale to juz nie mialo znaczenia bo ...ja juz zapomnialam , ze ludzie sa dookola ..i ze moze badawczo mierza nas wzrokiem...niesmialosc zniknela z chwila kiedy zaczelam sie bawic.
Tamtego wieczoru to byly tylko srednio umiarkowane tance..takie..''przedbiegi'' bo za kilka dni okazalo sie, ze Iwankowe winko wcale takie slabiutkie nie bylo i troszke mi w glowie...''zaszumialo'':)
i mozna by smialo rzec''oj szlala szalala...
Agapi za woda..''
Teren zostal rozeznany!
...z kazda nastepna wizyta u Iwanka bylo tylko..lepiej...