napisał(a) Użytkownik usunięty » 09.02.2013 13:55
-Wiesz Kicia..-zaczelam -przypomnialy mi sie dzieciece czasy, jak tak patrzylam na twoje nogi..
-Kapusta?-zapytal malzonek.
-Kiszenie kapusty!.Obraz wciaz tkwi gleboko uspiony w pamieci..a ty swoimi bosymi stopami go ozywiles.
Widzac, ze maz z zainteresowaniem slucha, ciagne dalej:
-Kiedy bylam mala mama zawsze kisila kapuste w wielkiej drewnianej beczce.
Cala kuchnia zawalona wtedy byla kapusta, marchewka , cebula.
Kiszenie to byl wielki rytual zaczynajacy sie od ..moczenia przez pol dnia nog taty.
Tato jako ''glowny deptacz'' siedzial przez pare godzin z nogami w misce.Nogi musial szorowac ..plukac ..zas szorowac, dopoki mama nie stwierdzila, ze ''juz wystarczy''.
Strasznie go wtedy zalowalam bo tak jakos dziwnie wygladaly te jego biale nogi...odmoczone nienaturalnie..i wydawalo mi sie, ze musi strasznie cierpiec.
Ile moglam miec wtedy lat?!...moze osiem ...moze dziewiec,nie wiem!W kazdym razie bylam...mala.
Kiedy tato poddawal swoje konczyny gruntownej ''odnowie'', mama przygotowywala akcesoria typu: beczka deseczki..kamienie..lniane sciereczki .
Potem warstwami wsypywala poszatkowana wczesniej kapuste, marchew i cebule(posypujac kazda warstwe sola).
Drewniany drag pelnil role tluczka.
Ubiwszy kilka warstw ''paleczke'' przejmowal tatus.Wlazil do tej wielkiej beki i tancowal zawziecie.
To tancowanie chyba niezle mu wychodzilo bo mamy kapusta byla na prawde przepyszna.
Sasiadki sie zachwycaly i mama zawsze kisila wiecej niz potrzeba,zeby pol wsi obdarowac.
Kapusta puszczala soki ktora to wode wybieralysmy, z siostra, kubeczkiem.
Po ubiciu warstwy tato mial przerwe na papieroska a mama szykowala nastepna..
Cala kuchnia pachniala tym kiszeniem.Zapach cebuli unosil sie w powietrzu drazniac nasze dzieciece oczy...i nosy.
W kuchni nie szlo sie ruszyc ..a trwalo to niemal caly dzien.
Zazwyczaj mama wybierala sobote...jako ,ze w niedziele nie trzeba bylo w polu pracowac i mogli po tym kiszeniu troche odpoczac.
Tato zartowal z mamy..mama z taty...a ja lubilam patrzec kiedy byli tacy weseli .
pozniej....
Drewniana beczke zastapila mniejsza ..plastikowa.Tato juz nog nie mial potrzeby moczyc bo tluczek w zupelnosci wystarczal.
Najciekawsze bylo jednak to , ze mama, podczas tego kiszenia, opowiadala nam o swoim dziecinstwie(koszmarnym zreszta).
Jako dziecko czesc rzeczy nie moglam pojac...dopiero jak bylam starsza ''przyszla madrosc''.
Wydawalo mi sie wowczas ,ze mocno przesadzala...ze to nie mogla miec takiego strasznego dziecinstwa.
Ale sluchalam z zaciekawieniem tych..''bajek'' ,ktorych sens dotarl do mnie dopiero po ladnych paru latach.
Cos w tym..''deptaniu ''zapewne bylo bo ..i ja ze Sloncem jakos inaczej siebie odbieralismy.
Tanczac po recznikach cofnelismy sie ladnych kilkanascie lat w ...tyl..
Beztroskosc wyzwolila w nas i inne uczucia.
-Szepne ci cos na ..uszko...-zamruczal Slonce cichutko przytulajac sie do mnie delikatnie.
cd wkrotce ale pozniej:)