napisał(a) Użytkownik usunięty » 09.02.2013 12:18
Po plazowaniu przyszedl czas na ...pranie.
Troszke czasu do ''tancow'' jeszcze zostalo a reczniki az sie prosily aby je ''przekapac''.
Sol je ''lekko'' usztywnila i takie ''nakrochmalone'' zaczynaly byc z lekka nieprzyjemne.
Pozbieralam wiec wszystkie plazowe.
A skoro juz wzielam sie za pranie to dorzucilam i te lazienkowe i ...pare innych rzeczy.
Wywalilam kolo wanny i popatrzylam na to z lekkim przerazeniem.
Basia wspominala, ze pralka u nich w lazience jest ale jakas dziwna- bo niedosyc , ze sama chodzi(znaczy przemieszcza sie samoistnie) to jeszcze cos z nia nie tak.
(Chyba raz wode wylala na lazienke.)
Stwierdzilam, ze ja dziwnej pralki ''tykac'' nie bede .
Wlozylam korek do wanny,odkrecilam goraca wode, wsypalam proszku i wrzucilam najpierw biale reczniki.
Dopiero czesc rzeczy a juz mialam polowe wanny...
W sumie przyszlo mi do glowy, ze nie jest to wcale takie zle(to reczne pranie) bo mam darmowe cwiczenia na brzuch..i inne czesci ciala.
W lazieneczce male okienko slabo pelnilo funkcje wentylatora..zreszta na zewnatrz upal wiec nawet to , ze go uchylilam niewiele dalo.
Zrobilo sie jak w saunie.Duszno i goraco..i w efekcie zmuszona bylam pozbyc sie koszulki i spodenek a zalozylam stroj.
Para wodna sparwila, ze moje cialo wygladalo jakbym wlasnie z kapieli wyszla.
Przed oczami pojawil sie obraz z dawnych czasow.Nie moich , bo ja nie pamietam prania za pomoca tary...ale na filmach czesto ogladalam metalowe wielkie wanny i tarki....albo pranie w strumieniu.
Zalowalam, ze gospodyni takim tarkowym sprzetem nie dysponuje bo byloby jak znalazl.Usprawniloby mi to troszke prace.
Skoro jednak praprababcie dawaly rade to czemu ja (dyponujac cuudownymi proszkami ) mialabym nie dac???
Nie wzielam jednak pod uwage tego , ze zajmie mi to ''troszke'' czasu.
Kazdy wyprany recznik przerzucalam do brodzika gdzie czekal na plukanie.Uporalam sie wiec z''bialymi'' i przyszla kolej na ''kolory''- plazowe reczniki.
Tu juz nie bylo tak latwo..(wieksze i ciezsze).
Stwierdzilam, ze zostawie je aby sie namoczyly i zrobilam sobie ''brejk''.
-Prysznic bralas drugi raz???-zapytal maz ze zdziwieniem kiedy minelismy sie na korytarzu.
-Nie ...mam darmowa saune!-odparlam usmiechajac sie.
-Co?
-Nic...pranie robie...-odrzeklam otwierajac drzwi na balkon.
Skoro przerwa to musowo musialam zapalic.
Malzonek popatrzyl z dezaprobata i nie wiedzialam tylko czego ona dotyczy..prania czy tez palenia...a moze obydwu tych rzeczy.
-Zagon baby do roboty!-zasugerowal Slonce a ja popatrzylam na niego, skrzywiajac sie lekko.
Co jak co ale pranie to jest ostatnia rzecz jaka bym im powierzyla.
Nie wiem dlaczego ale nie lubie jak one wlaczaja pralke.
Nawet jak Slonce ''puszcza'' mi czasem pranie to ..jakos tak .. nie jestem zachwycona.
W mojej glowie ''ukichalo sie '', ze tylko ja ,osobiscie, zrobie to jak nalezy.
Domownicy moga sprzatac, gotowac, zmywac ale wylacznosc na pranie mam tylko ja.
Nie wiem skad mi sie to wzielo ...dlaczego tak mi sie w mozgu zakorzenilo ale stanowczo zakazalam im ruszac pralki.
Kiedys jak maz sie ''wylamal'' to tyle sie naburczalam i nagadalam, ze potemu juz ..dal za wygrana.
Moje baby(czyli corki i Marta) pieknily sie .
My mielismy isc do Peljeski Dvori..a one wraz z Marcinem i Kasia(corka Marianki) chcieli zobaczyc Korcule.
Moj ''zieciunio'' byl, niczym poradnik i przewodnik w jednym, dla bab...bo niemal kazdy zakatek znal na pamiec.
Nielatwe zadanie ...zwazywszy , ze on jeden ''rodzynek'' z czterema kobietkami(pozniej dolaczyla jeszcze Koni)..
Byl jeszcze moj Daniel i Dawid ...no ale ..oni mlodsi wiec ..nie pasowali do ''mlodziezy''.
Kiedy przerwa sie skonczyla udalam sie do ''sauny''.
Tak jakos siodme poty mnie oblaly, ze z ulga powitalam w lazience Slonce, ktory przyszedl ..''na inspekcje''.
-A nie ma tu pralki???-zapytal patrzac na moja gimnastyke i dodajac-toz ty tutaj do polnocy bedziesz prala...
-Nie jest tak zle-odparlam mordujac sie wlasnie z wielkim kolorowym recznikiem.
Maz wiecej sie nie odezwal i wyszedl.
Troszke zawiedziona, ze idzie mi to tak powoli otarlam pot z twarzy zastanawiajac sie jednoczesnie gdzie ja to wszystko porozwieszam...
Balkon az tyloma sznurkami nie dysponowal..''spinaczkow'' tez nie bylo za wiele..
Po pieciu minutach wrocil malzonek mowiac:
-Bylem zapytac o pralke i wiesz...Ania poddala mi dobry pomysl..Wrzucic wszystko do brodzika i ...podeptac!
-Kicia kapuste mozna deptac a nie pranie!-odparlam na co on powiedzial:
-A ja mysle, ze to wcale nieglupi pomysl..Dawaj te reczniki pod prysznic!
-Pod prysznicem sa juz biale ...gotowe do plukania-odparlam wykrecajac recznik.
Slonce westchnal i rzekl:
-Trzymaj za koniec!
-Jaki...koniec?-zapytalam zaskoczona.
-Koniec ..recznika!-to mowiac pochylil sie nad wanna i zlapal z drugiej strony.
Wdziecznosc rozlala sie po moim serduszku i po raz pierwszy z radoscia przyjelam jego pomoc.
Zerklam przy tym na niego z czuloscia i usmiechnelam sie.
Poczulam sie jak dziecko podczas zabawy.
Pranie stalo sie teraz niemal ...fascynujacym zajeciem.
Glupia prosta i banalna czynnosc wyzwolila we mnie dziwne uczucia...niemal juz zapomniane.
Poczulam jakas dziwna ''jednosc'' z moim malzonkiem.Tak jakby to zajecie zblizylo nas do siebie.
I znowu pomyslalam, ze bardzo go kocham ....znowu popatrzylam na niego ''inaczej''.
Takich chwil brakuje mi w codziennym zyciu, kiedy osoba z ktora sie jest niemal dwadziescia lat jest ...zbyt spowszedniona.
Kiedy wydaje ci sie , ze juz niczym nie moze cie zaskoczyc...kiedy wszystko jest takie..przewidywalne.
Czy to jest..nuda?!
Powiedzialabym ,ze raczej.. brak czasu aby ta rzeczywistosc postrzec inaczej.
Po czesci tez zabieganie , nie pozwalajace cieszyc sie zwyczajnymi rzeczami a dostrzegajace tylko te...niecodzienne.
Zaczelam goraczkowo myslec dlaczego w Krolestwei nie potrafie wynajdywac takich pretekstow..aby byc blizej meza...Dlaczego tylko na wakacjach mi sie to zdarza...
Moje rozmyslania przerwal mi malzonek, ktory wrzucil wykrecony recznik do plastikowej miski.
Odglos pacniecia wyrawal mnie z nostalgii i spojrzalam na nasze dzielo.
Najgrubsza robota zostala zrobiona.
Malzonek niewiele myslac zdjal klapki i wlazl do brodzika .
Zaczal zapamietale ..deptac.
Rozsmieszyl mnie ten widok i tak gapilam sie na to co wyczyniaja jego stopy.
Odglosy:''plusk plusk..pac pac'' stworzyly dziwna muzyke.
Nie do konca przekonana nad skutecznoscia tejze metody patrzylam jednak na niego jak zaczarowana.
-Choc mi pomoc!-rzucil Slonce miedzy jednym pluskiem a drugim.
Pomyslam:''wlasciwie...czemu nie..?!''
cdn