Tak ...
Dotarlismy zatem na plazyczke w Kuciste.
Juz samo to , ze nie bylo takiego ''zageszczenia'' jak w Tucepi bardzo mi sie spodobalo.Mozna bylo bez problemu porozkladac naszych siedem recznikow..bez obawy, ze jak czlowiek z wody wyjdzie to zmienia swoje polozenie(bo w Tucepi czasem nam reczniki ''lazily'').
Troszke wiecej prywatnosci niz tam ..gdzie czlowiek niemal do czlowieka przylepiony( i to ..obcego!)
Spodobala mi sie plaza.
Niby kamienie troszke wieksze ale woda bardziej przejrzysta..chyba czystsza ..
O plazowaniu nie bede sie rozpisywac no bo nic szczegolnego sie nie dzialo.
''Rewelacje'' beda dopiero za cztery dni.
Poczatek urlopu byl taki anielski, ze az ..nudny:)
Szczesliwosc wypisana na siedmiu twarzach i zadowolenie...
Na mojej to chyba jeszcze wyraz niedowierzania goscil bo nie moglam wprost uwierzyc, ze moze byc tak pieknie-cicho ,radosnie i spokojnie.
(Za ta spokojnoscia tesknilo mi sie chyba najbardziej).
Nie musilam nigdzie sie spieszyc...patrzec na zegarek..
Wydawac sie nawet moglo, ze czas w miejscu stanal.
Takie chwile chcialoby sie na zawsze zatrzymac ...by wiecznie trwaly.
Wiadomo jednak, ze czasem szczescie bywa ..zludne...ze gdzies tam, w podszewce znajdzie sie i jakas dziurka.
Z poczatku malenka..potem coraz wieksza..
Wtedy jeszcze nie podejrzewalam, ze moj Raj ma taka licha podszewke i ze juz niedlugo nastapi rozdarcie na pol.
Pomimo, ze zadnych kataklizmow myslami nie sciagalam...one i tak doczepily sie do mnie.
Odnalazly mnie ,nie wiem jakim cudem (bo Kaska Kaske przestala przypominac i nie powinny mnie przeciez rozpoznac..) taka bylam ...radosnie odmieniona.
Twarz mi promieniala, w oczach zar.
Szarosc dnia powszedniego zniknela a w jej miejsce zawitala pani Radosc..ubrana w leciutka, blekitnawa szatke Jadranu wprosila sie na herbatke.
Cudnie dlugie loki, upstrzone ozdobkami Orebicowskiego slonca, nadawaly pani Radosci wdzieku i powabu.
Usmiechnela sie do mnie lobuzersko puszczajac oczko i mowiac:
''Szczesciara z ciebie agapi!''