Basia zaczela sie denerwowac, ze nas dlugo nie widac..no bo ilez mozna te dwadziescia km jechac..
Postoj jednak trwal dluzej niz przypuszczalismy.
Slonce witalnosc odzyskiwalo a ja mylam zeby woda mineralna(fuj!).
Potem reszta poszla w moje slady.
Zalowalam, ze zwykla zesmy wypili..bo paskudnie sie ta mineralna te zeby mylo..no ale lepsze to niz na przyklad herbata czy tez kawa(ktorej resztki jeszcze w termosie byly)
Maz zarzadzil ewakuacje z miejsca postoju i udalismy sie w dalsza droge.
Dojechalismy do Orebica okolo 17-ej...a moze 18-ej.
-Kiciaaaa...wlasnie mielismy w Trtenicka skrecic!-powiedzialam zbyt pozno.
-Nie moglas wczesniej sie drzec?!-odparl zdenerwowany.
-Moglam ...gdybym wczesniej zauwazyla-odparlam bardzo spokojnie choc do spokojnosci mi wcale blisko nie bylo.
Zrobilismy nawrotke przy piekarni i wjechalismy w nasza uliczke.
-No to teraz musimy wypatrywac jakiegos placu na ktorym stoi...ciezki sprzet-rzeklam patrzac przed siebie.
-Jaki ''ciezki sprzet''?!-zapytal malzonek z panika bo moze pomyslal o...czolgu..
-...znaczy..Basia mowila, ze bedzie tam stal..samochod ciezarowy..ale teraz to nie jestem pewna...moze...traktor..?!-odparlam , starajac sie przypomniec sobie co to tam na tym placu jest.
-Traktor??-zapytal Slonce w ogromnym zdziwieniu.
-Kochanie! Musimy dojechac do tego placu a obok niego jest nasz dom!-wyjasnilam bardzo klarownie.
- A jaki to jest numer na tej Trstenickiej-zapytal ale, ze niestety numer wylecial mi z glowy to nie moglam mu odpowiedziec.
Zamiast tego powiedzialam:
-Basia namalowala kreda strzalki-szukajmy strzalek...
Maz obrzucil mnie uwaznym spojrzeniem i juz chcial cos powiedziec ,kiedy nagle dostrzeglismy jakis pusty plac.
Zrezygnowal i zapytal:
- ...i na tym placu mam zaparkowac?!
-Zaparkujemy na placu a potem sie rozgladniemy-powiedzialam pewnie, no bo przeciez Basia mowila, ze juz na nas czekaja na tarasie..wiec skoro tak to mialam nadzieje, ze nas ...wypatrza.
Tak tez sie stalo.Ledwo zesmy staneli i wysiedli, zobaczylismyBasie z rodzinka, ktorzy machali nam radosnie.
-Musicie cofnac sie autkiem i wjechac w pierwsza uliczke.Zaparkujecie przy apartamencie!-mowi Basia.
Zdazylam sie szybciutko z nia przywitac:
-Kasiaaaaa???!!!-wykrzykuje uradowana przyjaciolka.
-Basiaaaa???!!!-odkrzykuje z radoscia i chociaz nigdy na oczy zesmy sie wczesniej nie widzialy, to rozpoznajemy siebie bezblednie.
Wjezdzamy w uliczke i jedziemy pare metrow dalej.
Uf !-jakie szczescie.Jestesmy wreszcie w domu!