napisał(a) Użytkownik usunięty » 27.02.2013 04:39
Rozmowa z babami wprawiła mnie w rozdrażnie.
Nie tak sobie ją wyobrażałam i nie tak powinna ona wyglądać.
Rozdarta między miłością do córki i ''niedolą'' Marty..posmutniałam.
-Idziemy na miejską plażę!-rzucił małżonek.
Dzieci prędziutko ''wskoczyły'' w stroje a ja spojrzałam na Słońce mowiąc;
-Idźcie ...ja posprzątam!
-Co zrobisz???-zapytał mąż patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Zrobię porzadek w domu..-odparłam.
-Czy ty się aby dobrze ..czujesz?!-zadał pytanie, w którym pobrzmiewało niezadowolenie.
Nie to żeby Słońce do czystości wagi nie przywiązywał..wręcz przeciwnie.. ( u niego wszystko musi mieć swoje miejsce, ułożone ..podczas gdy to ja jestem raczej bałaganiarą.U mnie rzeczy zmieniają swoje miejsca w zawrotnym tempie a potem sama nie wiem co gdzie polożyłam..).
Jezeli czegoś nie robię to ...nie robię ale jak już się za coś wezmę to...moja pedantyczność zakrawa na chorobę.
Mąż po prostu wiedział co u mnie oznacza taki ''deep cleaning''.
Każda przysłowiowa dziura i kazdy zakamarek musi wygladać bez zarzutu..
Zezłościło go to, że o własny dom nie mam czasu tak dbać a na wakacjach chcę pół dnia poświęcić na gruntowne sprzątanie.
Zdecydowałam jednak, że porządki są tym, czego własciwie teraz potrzebuję najbardziej na świecie...aby ''wyłaczyć'' myślenie.
Zajeta czymś innym, nie będę miała czasu.. aby popaść w większy ''dołek''.
-Choć z nami..-poprosił Słońce, na co ja odparlam:
-Nie lubię tej plaży..jakoś...i niespecjalnie mam ochotę tam ''leźć''.
-Nie mozesz na chwilkę z nami pójść? Naprawdę wolisz sprzatać niż pobyć chwilkę ze mną...-spytał ze smutkiem.
Widziałam ten ..niemy wyrzut ale nic na to nie mogłam poradzić, że byłam w podłym nastroju.
Kiedy indziej zapewne poszłabym na kompromis..i dała się namówić...ale..nie wtedy.
Zaparłam się jak dziki osioł, że ''nie i koniec'', zdając sobie jednoczesnie sprawę, iż robie męzowi przykrość.
Nie chciałam iść plażować wiedząc, ze będę zgryzliwa, marudna i zła.
Słońce ''pozbierał'' dzieciaki i zniknął.
Chwilunię miałam taki ''przebłysk'' aby jednak do nich dołączyć..ale jak szybko błysło tak szybko zgasło..
Dom opustoszał a ja rzuciłam się w wir porzadków.
Kiedy bylam w trakcie mycia podłogi w kuchni, Slońce przyszedł na chwilke po ''coś tam''.
Ja akurat na klęczkach walczyłam zawzięcie z ...brudnymi fugami na wykładzinie gumowej (czy jak to się zwie).
Mąż stanął jak wryty, robiąc wielkie oczy.
-Boże...czyś ty już naprawde zmysły straciła?! Co ty robisz???-ton jego głosu podniósł się o kilka tonów.
-Podłoge myję!-odparłam spokojnie, po czym wzięłam miskę aby zmienić w niej wodę.
-Nie masz mopa???
-Gdzieś tam jest...ale widzisz, że te fugi powinny być białe a są.... niemal czarne ?!
Nasz dialog przerwało pojawienie się Basiulinka.
-A co ty kobieto robisz?!-zapytała i ona z wielkim zdziwieniem.
-Wzięłam sie za porządki..żeby z wprawy nie wyjść.
Rozprawiam się z fugami.-odrzekłam podnosząc się z kolan na widok gościa, robiac sobie chwilową przerwę.
Kiedy zaskoczenie u Basi leciutko opadło, powiedziała do Słońca:
-No...masz prawdziwy skarb...tak sprzatać cudzy dom...to już sobie wyobrazam jak musi wygladać wasz..
..ale masz robotną kobite!!!
Ledwo zdążyła to powiedzieć a mąż syknął:
-Szkoda tylko, ze ona w domu taka...robotna nie jest..- i dodał:
-..życzyłbym sobie, żeby ona w domu takie porzadki robiła...a nie na wakacjach..
Basia popatrzyła na niego ze zdziwieniem mówiąc;
-..e tam, nie przesadzaj!
Zdecydowałam się wtracić swoje ''trzy grosze'' coby Basi troszkę to wszystko naświetlić i mówię;
-Basiulinek...widzisz ...Słońce chyba nie przesadza...bo ja to jestem takim.. dokładnym odzwierciedleniem przysłowia:''Szewc w dziurawych butach chodzi''.
Wyraz niedowierzania nie znikał z Basi twarzy, wiec pospieszyłam wyjaśnic;
-Widzisz kochana...cudze domki pucuję na błysk..a na swój nie starcza mi już ani sił, ani energii, ani...ochoty.
Po całym dniu mam juz tak serdecznie ''dosyć'', że takich porządków mój dom nie widuje często..nad czym ubolewam..
Spojrzałam na małżonka, który chyba też nad czymś ''ubolewal''.Jakąś taką dziwnie przygaszoną miał minę.
Burzyłam jego wizję wspaniałego urlopu co chwilę jakimś ..''genialnym pomysłem''..a mój upór i przekora działały na niego...nienajlepiej.
cdn:)