Opisałem kiedyś na forum wypad do Patagonii. Był to ostatni - jak na razie - wspólny wyjazd z cyklu "Podróże z Tomkiem". Jako, że akurat nadeszła siódma rocznica naszej pierwszej wyprawy, postanowiłem ją uczcić. To znaczy - spróbować sobie poprzypominać, jak to wtedy było.
Przyznaję, nie pamiętam już zbyt wiele. Ponadto, wtedy miałem po raz pierwszy po wielu latach znowu aparat fotograficzny w rękach. Oraz dwie karty SD - każda miała ćwierć megabajta. Fotek powstało więc niezbyt wiele, a co za tym idzie - relacja będzie krótka. Znacznie więcej mam ujęć robionych kamerą. Jeśli uda mi się znaleźć jakiś sposób wyodrębnienia fragmentów DVD i przerzucenia ich do internetu, to wzbogacę o nie te wspomnienia.
Jak w ogóle do naszego spotkania doszło? Otóż, Tomek szukał towarzysza wyprawy w różnych serwisach internetowych. Zainteresowanie jakieś było. Kończyło się zwykle po paru mailach. Jednemu nie pasował termin, innemu koszta, jeszcze ktoś inny obawiał się, że nie podoła.
Kiedy na niewiele ponad miesiąc przed planowanym terminem - już dosyć zrezygnowany - napisał jeszcze na pl.rec.gory, wtedy i ja zapytałem go o szczegóły. Przysłał mi informacje, tak jak każdemu wcześniej.
Przeczytałem. Tomek nie wierzył własnym oczom, kiedy w drugim moim mailu przeczytał: "OK, jedziemy".
Zaczęły się intensywne przygotowania organizacyjne. Jako że Tomek planował to od dłuższego czasu, nie wtrącałem mu się do niczego. Praktycznie on załatwił wszystko - noclegi, agencję, bilety lotnicze. Bilety lotnicze... Ha! Tu wyszły drobne rozbieżności. Tomka interesował konkretnie trekking. Dialog na ten temat wyglądał z grubsza w taki sposób:
- Tomku, skoro już lecimy taki kawał drogi, to może byśmy zobaczyli tam jeszcze parę innych miejsc?
- Wiesz, ja już tam byłem i chodzi mi tylko o ten trekking. Ale kilka rzeczy w najbliższej okolicy sobie dołożymy w ramach aklimatyzacji.
- Ja bym jednak chciał zobaczyć coś więcej i w dalszej okolicy.
- No nie, nie mam tyle czasu. Muszę wracać do kraju.
- Hmmm... to w takim razie polecimy razem, a potem ja jeszcze zostanę i zwiedzę to i owo.
- Sam??
- Skoro nie chcesz zostać ze mną, to... sam.
I na tym stanęło.