Pomimo znacznej już wysokości, temperatura powietrza sięga piętnastu stopni Celsjusza, więc pot zaczyna perlić się na skroniach. Rozrzedzone powietrze powoduje wzmożoną akcję płuc i coraz szybsze bicie serca, nie ma więc rady - trzeba co jakiś czas przystanąć i wyrównać pracę wewnętrznej maszynerii. Zatrzymuję się przy wbitym na sztorc palu z przywiązanymi wiechciami suchej trawy. Totem jakiś? Ostrzeżenie, by dalej się nie zapuszczać?
- Jak pójdziemy poza ten znak, przypłacimy to naszymi głowami - oświadcza poważnie Agustin.
Zaraz jednak się śmieje z żartu. Udanego? Hmm... jeszcze nie zdążył napędzić nam strachu. Powinien sprawę pociągnąć dłużej i bardziej się zasępić.