napisał(a) Franz » 28.03.2012 19:50
Tomek od razu odwdzięcza się Agustinowi pierwszą lekcją języka polskiego. Jakie słowo na tapecie? Dokładnie to samo: chodźmy! Już po drugiej próbie Agustin opanowuje nieznany mu język i będziemy czasami słyszeć najpierw "haku", a zaraz potem "hoczmy". Nasz przewodnik dokonuje jeszcze zakupu niezbędnej przegryzki - woreczka liści koki - po czym przechodzimy do cienia, gdzie słuchamy kolejnych ciekawostek, jak na przykład różnic pomiędzy agawą peruwiańską i amerykańską. Mija nas znajoma kawalkada - to nasi arrieros z ekipą kucharską wyruszają naprzód. My im dajemy fory, podczas których Agustin zagaduje każdego, kto przechodzi w pobliżu. Zna, nie zna? Nie wiemy - może po prostu jest aż taki towarzyski. My tylko pozdrawiamy, spotykając się z życzliwą odpowiedzią.
Wreszcie startujemy. Mimo iż droga wznosi się łagodnie, upał daje się mocno we znaki, korzystamy więc z przyjemnością z cienia z rzadka rzucanego przez jakieś większe drzewo rosnące przy drodze. Agustin nie rozstaje się z lornetką i od czasu do czasu wskazuje na kolejnego ciekawego ptaka, zauważonego w pobliżu. Tempo mamy niezbyt szybkie i w pewnym momencie nieco się rozdzielamy - Żienia i ja idziemy trochę szybciej, podczas gdy Tomek dotrzymuje w tyle towarzystwa naszemu rozgadanemu przewodnikowi. Kiedy na dłuższej prostej nie widzimy za sobą naszej ekipy, postanawiamy czekać, gdy jednak postój się przedłuża, ruszamy w dalszą trasę. Przecież się nie zgubimy - to tylko Andy.