napisał(a) Franz » 12.01.2012 10:44
Od ruin schodzimy wprost w dolinę, kierując się w stronę laguny Huacarpay. Oprócz tego dużego, pięknego jeziora widać jeszcze kilka mniejszych rozlewisk, porośniętych częściowo trzciną i innymi trawskami. Tu i ówdzie rozchodzą się po wodzie spore kręgi fal - co może być tego powodem? Przypatrujemy się z dala i jest! Z tej odległości nie było to takie proste, kiedy zwierzę stało w bezruchu, ale po chwili któreś rusza naprzód, rozgarniając cielskiem wysokie trawy. To krowy, którym albo droga wypadła na skróty, albo - co bardziej prawdopodobne - zażywają takiej formy kąpieli dla ochłody, gdyż upał daje się coraz bardziej we znaki.
Docieramy do drogi w dolinie, przecinając tor kolejowy. Mijamy domy indiańskiej wioski i na głównej szosie udaje nam się szybko złapać autobus do nieodległego Tipon. Jesteśmy już tak wysuszeni, że po wyjściu z autobusu rzucamy się wręcz na litrową Cusqenię, zakupioną w małym sklepiku, który na szczęście jest czynny. Uratowani od śmierci na skutek przyklejenia języka do podniebienia, a przynajmniej odrobinę pokrzepieni, możemy poszukać stanowiska archeologicznego, leżącego na zboczach gór, parę kilometrów od dna doliny. Tomek żartuje, że dobrze by było znów pobłądzić - skoro poprzedniego dnia udało nam się w taki sposób trafić na wspaniały punkt widokowy powyżej ruin - i robi to w złą godzinę. Zresztą, czy na pewną w złą?..
Tak czy owak, skręcamy zbytnio w lewo i kiedy jesteśmy już pewni, że obrany kierunek nie był właściwy, zostawiamy wygodną drogę odbijając w prawo. Tu już musimy się zmierzyć z kaktusami i suchymi trawami, które tylko czekają na to, by swe ostre końcówki wpakować nam do butów i skarpet. Trochę przez chaszcze, to znów przez pola, gdzie czeka nas innego rodzaju atrakcja - dobrze nawodniona, rozmiękła gliniasta ziemia. Buty się ślizgają, obrastając w coraz grubszą warstwę błota, nogi pokrywają się coraz większą ilością plam i ciapek - czy ktoś zamawiał kąpiel błotną?! Na szczęście, teraz wiemy, że idziemy we właściwym kierunku; zza kolejnego zielonego garbu ukazuje się nasz cel - tarasowo opadający park archeologiczny Tipon.