Kapitańska Baba napisał(a):pomorzanka zachodnia napisał(a): A o tym noclegu to mówisz pewnie o Słowenii.
Tak
Tam jest nasz tranzytowy raj na ziemi
No to nie ma innej opcji.
DZIEŃ 11 - 12 LIPCA 2021[/b]
Opuszczamy nasz wygodny apartament w oficynie dość wczesnym rankiem. Coś tam jeszcze oglądamy z samochodu.
Ostatni nocleg mamy zarezerwowany na Słowacji w miejscowości Strečno koło Żyliny. Jesteśmy już prawie na miejscu, widać z daleka wzniesienia.
Znajdujemy się w sąsiedztwie Małej Fatry. Okolica jest malownicza. Strečno położone jest w zakolu rzeki Wag, którą widać nawet pomiędzy domami.
Na nas czeka malutki domek letniskowy, który mieści się na tyłach domu gospodarzy.
Ma wszystko to co potrzebne nam na ten jeden nocleg.
Po wprowadzeniu się pora na rozprostowanie kości, idziemy na spacer.
Po tygodniu morderczych upałów doceniamy chłodniejszą pogodę i zachmurzone niebo. Po drodze mijamy most na rzece, przez który można sobie zrobić skrót i dostać się do tamtej części wioski.
Dla zmotoryzowanych dużym udogodnieniem jest taki śmieszny mini prom
.
Przez Strecno przebiega też droga szybkiego ruchu, na szczęście górą.
Kierowcy za to chętnie zatrzymują się przy „Bufecie pod Hradom”. My też korzystamy, a można tu zjeść przepyszne placki ziemniaczane.
A gość prowadzący bufet jest bardzo sympatyczny
. Dla samej obsługi warto tam zjeść, chociaż miejsce nie jest bynajmniej ekskluzywne
. Nazwa baru związana jest z zamkiem, który góruje nad miejscowością. Można go oczywiście zwiedzić, lecz my nie zdążyliśmy. Doszliśmy tylko do mini skansenu, który mieści się na trasie i który też już nie działał.
Z daleka widać wieżę widokową.
W drodze do kwatery obserwujemy prom w czasie pracy.
Wchodzimy też na most, żeby chociaż z daleka podziwiać Zamek i widoki.
Po powrocie do naszej chatki mieliśmy nieoczekiwanie odwiedziny
.
Nie potrafiłam przewidzieć jakie konsekwencje miałoby poczęstowanie czymś gościa, więc na wszelki wypadek woleliśmy wyprosić go na zewnątrz. Co nie było wcale łatwe. W końcu na jakiś kawałek kiełbaski się załapał. Kolację zjedliśmy na tarasie, a potem znów zdarzyło się coś niespodziewanego: moje dzieci znalazły w domku karty do gry i zapragnęły zagrać w makao.
Nie wiem, może internet był tam słaby?