-
Z Sarti przypomniało mi się pewne wydarzenie:Było to drugiego dnia pobytu w tym miasteczku.
Po plażowaniu pojechałem ze Stanleyem do Carefoura.
Zrobiliśmy zakupy
„nakazane” nam przez nasze małżonki i . . . . . . . . . . coś jeszcze
Podchodzimy do kasy.
Tam nas kasują – to normalne!
Ale Stanley zauważa pewną nieścisłość:
:::
Zamiast jakiegoś drobiazgu policzyli mu dużą paczkę proszku do prania.
Za jakieś – nie pamiętam dokładnie, ale może z 15 euro.
My przecież nie planujemy żadnego prania.
Szacunek dla Stanleya, że się zorientował.
Stanley idzie do kasy i tłumaczy.
Podchodzę i ja . . . . . i pomagam "bratu" w konwersacji.
Pani – Greczynka, mówi , że tak kasa nabiła i już !!!
Trzeba zapłacić, a co dalej to się zobaczy.
Najpierw trzeba zapłacić!!!
Pa kilkuminutowej „rozmowie” kasjerka prosi o pomoc kolegę, może kierownika
Był dość młody!!!
Ten - nieco lepszym angielskim mówi, że :
- nastąpiła pomyłka i jak jutro = pojutrze, przyjdziemy robić zakupy to oni nam uwzględnią tą nadpłatę.
Ale jak
my będziemy im tłumaczyć „taką zamianę”.
Już oczyma wyobraźni widzimy tą rozmowę i nasze wyjaśniania, że ktoś nas tu naciągnął.
Po 10-15 minutach głośnych – po grecku - rozmowach, ustalamy
– my Polacy - bo jesteśmy
nie u siebie, że pójdziemy na kompromis.
Nie będziemy odkładać zakupów z nadpłaty na „future”, bo możemy się nie dogadać.
Mówię do Stanleya:
- Bierzemy za różnicę Mythosa.
- Biorę to na siebie!!!
Jesteśmy z siebie bardzo dumni!!!
Wracamy do rodzin.
Opowiadamy: = jak nie daliśmy się wykiwać.
Wszyscy są szczęśliwi ! . . . . . . . . . . . . . .
i . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . chyba: ZADOWOLENI . . . . . ! ! ! ! !